Nie ma co udawać!

kulturaupodstaw.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: fot. materiały prasowe Mango Tango


Sebastian Gabryel: Wiele osób wciąż zadaje sobie pytanie, co ma piernik do wiatraka, ale ja zadaję inne – co ma mango do tanga? (śmiech)

Mikołaj Suchanek: Wbrew pozorom, to gdyby tak się nad tym zastanowić, bez wiatraka nie byłoby piernika (śmiech). Niestety, taki namysł nie przynosi efektów w przypadku naszej nazwy… Bo obawiam się, iż da się spożywać mango – nie tańcząc albo tańczyć tango – nie jedząc. I chyba dłużej nie będę tego kryć, iż nasza nazwa jest i pozostanie przede wszystkim częstochowskim rymem, nie planujemy napisać razem jakiegoś tanga (śmiech). Swoją drogą, doszły nas słuchy, iż istnieje taki rodzaj herbaty „mango tango”. Ale z nim również nie mamy nic wspólnego!

SG: Tak czy inaczej, Twój nowy zespół może pochwalić się już płytą o wdzięcznym tytule „Funk Like Your Grandma”. Chcesz przez to powiedzieć, iż wbrew pozorom nasi dziadkowie mieli w sobie więcej funku niż nasze pokolenie?

MS: Tu muszę wspomnieć, iż zarówno nazwa zespołu, jak i tytuł płyty są nie tylko moim dziełem, ale i Kingi Suchanek – współzałożycielki zespołu, a prywatnie mojej żony. „Funk Like Your Grandma” to nasza deklaracja bycia „vintage” w muzyce, jaką tworzymy. To właśnie za czasów młodości naszych babć wykluwała się muzyka, która do dziś inspiruje tak wielu twórców, choćby Bruno Marsa czy Harry’ego Stylesa. I mimo skromnych wówczas technik nagraniowych, zawierała nieokiełznaną, porywającą do tańca energię – tu nie mogę powstrzymać się od wymienienia Jamesa Browna, The Jackson 5 i Steviego Wondera. Ale w kontekście Mango Tango jest też coś osobistego – myślę tu o mojej babci, która mimo różnych życiowych sytuacji zawsze zachęcała, by nie tracić z oczu tych prostych, małych przyjemności, właśnie takich jak posłuchanie ulubionej muzyki, pozwalającej zapomnieć o troskach i trochę się „pobujać”.

SG: Teraz pomyślałem, iż „dzisiejszą młodzież” – jak zresztą każdą młodzież – zwykle określa się mianem imprezowiczów, wyczekujących piątku, by iść w tango aż do świtu, ale może tak naprawdę my nie wiemy nic o dobrej zabawie? Niejeden senior mówi: „Wy młodzi nie potraficie się bawić”.

MS: Często obserwuję swoich znajomych w różnym wieku, zaplątanych w zapracowanie, strach i beznadzieję. Oczywiście my też nie jesteśmy zupełnie wolni od takich uczuć, ale chcielibyśmy, by nasza muzyka była tym pierwszym krokiem do odprężenia się – ucieszenia otaczającym światem i zachętą do uwierzenia w siebie, a także w to, iż w życiu musi być równowaga. Dużo pracy wymaga dużo odpoczynku, relaksu i ruchu. Dlatego warto ćwiczyć podczas słuchania muzyki. Zaczynamy od wybijania rytmu piętą, później można dołożyć kiwanie głową, a potem to już samo pójdzie (śmiech).

SG: W pewnym sensie Mango Tango to trochę niedzisiejsza muzyka, a jednak – jak na moje ucho – całkiem dobrze odnajduje się w naszej współczesności. Właśnie dlatego, iż buja, iż daje fun.

MS: Jest dokładnie tak, jak powiedziałeś – chodzi nam o rozruszanie słuchaczy. Naszym zamysłem było zaczerpnąć inspirację z naszych ulubionych kawałków z minionych epok, ale przy tym napisać kompozycje aktualne, dostosowane do naszych czasów. Stąd też w nieco oldskulowo brzmiącej piosence można znaleźć np. kilka słów otuchy dla osób, które zmagają się dziś ze zbyt ostrym ocenianiem przez społeczeństwo, w jakim żyją.

SG: Muzyka jest dla mnie odtrutką na wiele rzeczy. Jakie emocje towarzyszyły ci przy pracy nad Mango Tango?

MS: Wiesz, mam dokładnie tak samo. Od dziecka muzyka była dla mnie tym bezpiecznym miejscem, w którym mogę schronić się, gdy dookoła dzieje się zbyt wiele złych rzeczy. Mając to w głowie, chciałem podzielić się tym uczuciem z jak największą liczbą osób. Szczęśliwie we adekwatnym momencie spotkałem Kingę, której od dłuższego czasu chodziły po głowie podobne pomysły do moich. Jako iż oboje dobrze odnajdujemy się w tej funkowo-soulowej stylistyce, to gwałtownie znaleźliśmy podobny język twórczy i zaczęliśmy działać. Początkowo publikowaliśmy krótkie rolki na Instagramie, jednak ich powodzenie sprawiło, iż zdecydowaliśmy się rozszerzyć nasz skład do czwórki muzyków i gwałtownie zaczęliśmy grać pełnowymiarowe koncerty. Najlepiej pasujące do siebie utwory nagraliśmy w kwietniu tego roku na wspomnianą EP-kę. Zatem gdybym miał określić uczucia związane z tym projektem, to byłyby to – fascynacja, euforia z tworzenia i odkrywania, spełnienie oraz ciągły głód następnych przedsięwzięć.

SG: Oglądając teledysk do „Maybe Baby”, pomyślałem, iż macie do siebie ogrom sympatii. To wprost bije z waszej muzyki.

MS: Tak, to prawda i mam swoje przypuszczenia dlaczego tak jest – otóż my naprawdę lubimy spędzać ze sobą czas również poza sceną. Oczywiście ważne jest, by współpracować z ludźmi kompetentnymi w danej dziedzinie, jednak dla nas tak samo ważne jest, by dogadywać się również na płaszczyźnie prywatnej. Wszyscy mamy za sobą dużo projektów, w których coś między ich członkami nie grało, mimo iż muzycznie wszystko było ok. I tu powiem coś osobistego – moim zdaniem słuchacz zawsze to dostrzeże. Może nie zawsze określi w głowie ten problem, ale podświadomie będzie tę sprzeczność odbierał. W muzyce nie ma sensu udawać.

SG: Opowiedz więc coś więcej o Waszym zespole i rolach, jakie odgrywają w nim poszczególne osoby.

MS: Tango Mango to wspomniana Kinga Suchanek, współzałożycielka, gitarzystka i kompozytorka, ale i menadżerka, Flavio Gullotta – basista z Sycylii, więcej nie mogę powiedzieć (śmiech), Maksymilian Mińczykowski – perkusista, którego trochę podkradamy z Lombardu (śmiech) oraz ja, Mikołaj Suchanek – współzałożyciel, kompozytor i kierowca. Regularnie współpracujemy też z naszymi zaprzyjaźnionymi wokalistkami – Karoliną Kram-Chojnacką, Jagodą Różycką, Agatą Domalewską i Idą Wutzler.

SG: Skoro już mowa o tej ostatniej, to niedługo po premierze płyty ukazał się singiel, który na nią nie trafił – piosenka „Wish You The Best” właśnie z udziałem Idy. Nie chcę nic sugerować, ale ona tak dobrze odnajduje się w waszej muzyce, iż w mojej głowie już jest nowym członkiem zespołu (śmiech). Czy planujecie zrobić razem coś więcej niż tylko ten jeden utwór?

MS: Zdecydowanie tak! Czekamy, aż znów napiszemy coś, co będziemy mogli jej podesłać i ponownie usiąść razem w studiu. Piosenka „Wish You The Best” spóźniła się nieco na płytę, ale może to choćby lepiej, bo traktujemy ją jako utwór z następnej serii, która najprawdopodobniej skończy się kolejną płytą. Już nie mogę się jej doczekać!

SG: Ostatni raz rozmawialiśmy 2,5 roku temu, przy okazji premiery twojego pierwszego solowego albumu, utrzymanego w zupełnie innym, dość melancholijnym, a choćby nieco mrocznym tonie. Twoja muzyka się zmienia – ty sam również? A jeżeli tak, to w jaki sposób?

MS: „A Bleak November Day” jest moim bardzo osobistym materiałem, do którego chętnie wracam, grając go na koncertach z jazzowym składem. Mój stosunek do tej muzyki, do mnie samego i ogólnie do życia, istotnie bardzo się zmienił od czasu premiery tej płyty. Postanowiłem pójść ze swoją twórczością w stronę światła i zaproponować słuchaczom nieco więcej jaskrawych kolorów i optymizmu. Czuję, iż Mango Tango pozostanie projektem, w którym i z którym będzie to możliwe przez długi czas. Bo czy jedno wyklucza drugie? Z pewnością nie. Na moją artystyczną osobowość składa się wiele elementów i myślę, iż już mogę nieśmiało szepnąć, iż i Mikołaj Suchanek Trio nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa.

Zdjęcia: Christoph Noe, FotoGrafik Marcin Piekarski, materiały prasowe

Tango Mango – Mango Tango to funkowo-soulowy projekt dwójki poznańskich muzyków: Kingi Suchanek (gitara) i Mikołaja Suchanka (klawisze). Zespół powstał w 2023 roku, a zachęcony do działania przez duże powodzenie swoich rolek na Instagramie gwałtownie przerodził się w pełnoprawny kwartet, z udziałem dwójki pozostałych muzyków – Maksymiliana Mińczykowskiego (perkusja) i Flavio Gullotty (bas). Od tamtego czasu zespół aktywnie rozwija się w kilku kierunkach. Wydał sporą, jak na krótki czas swojego istnienia, liczbę singli i teledysków, zagrał wiele koncertów w kraju i za granicą, a w czerwcu 2024 roku wydał swoją debiutancką EP-kę zatytułowaną „Funk Like Your Grandma”.

Idź do oryginalnego materiału