No nie kus losu
Z perspektywy swojego życiowego doświadczenia Nadzieja doszła do wniosku, a choćby jest o tym przekonana, iż w życiu nic nie dzieje się bez powodu. Każde spotkanie, każde znajomość są z góry przeznaczone.
I nieważne, co mówią o zbiegach okoliczności czy przypadkach, to nieprawda mówi z przekonaniem. Ktoś może twierdzić, iż los da się oszukać albo zmienić, ale jeszcze nikomu się to nie udało. Każdy ma swoją tajemnicę w szafie. Schowaną głęboko, o której nikt nie powinien wiedzieć rozmyśla czasem sama ze sobą Nadzieja. Ja też mam taką, bez tego ani rusz. Ale nie chcę, żeby ktoś się o niej dowiedział.
Patrząc przez okno na kwitnącą dziką jabłoń, przypomniała sobie podobny maj. Bez pachniał, gdy Nada z Wiorem wracały ze szkoły, były wtedy w dziesiątej klasie. W tamtych czasach to był ostatni rok nauki, dziewczyny szykowały się do egzaminów. Od dzieciństwa były nierozłącznymi przyjaciółkami, mieszkały obok siebie, chodziły do tej samej klasy. Ileż tajemnic i sekretów między sobą przechowywały! Wiora była bardziej nieśmiała i delikatna, jej policzki zawsze płonęły jak maki, tak się wstydziła, iż aż wyglądały jak dojrzałe jabłuszka. Nada żywiołowa i przebojowa, zawsze stawała w obronie przyjaciółki w każdej sytuacji.
Wior, no jak ty możesz nie umieć odpowiedzieć albo oddać, jak się należy? Wtedy nikt by się nie czepiał. Nie wstydź się, walnij tego Wojtka książką po głowie raz czy dwa, to przestanie ci warkocza do krzesła przywiązywać pouczała przyjaciółkę.
Wiora miała długi warkocz, a ten Wojtek siedział za nią i po cichu przywiązywał go do oparcia krzesła, a ona choćby nie czuła. Gdy wstawała, nagle lądowała z powrotem na siedzeniu, a cała klasa się śmiała. Oczywiście nikt nie podejrzewał, iż Wojtek był w niej potajemnie zakochany i w ten sposób okazywał uczucia. Zwracał na siebie uwagę. Wiorze się nie podobał zbyt rozrabiaka i drobny.
Nada, nie mogę go uderzyć książką, szkoda mi Wojtka, choćby jeżeli na to zasługuje odpowiadała Wiora.
No to źle, następnym razem ja się z nim rozprawię obiecywała Nada.
Daj spokój, olej go cicho mówiła przyjaciółka.
Po szkole poszły do technikum, postanowiły zostać technikami handlowcami. Razem się uczyły, ich przyjaźń tylko się umacniała, choć Wiora stała się trochę bardziej śmiała. Nada spotykała się z Grześkiem z innej grupy, biegała na randki, a Wiora wieczorami siedziała w domu.
Oj, Wior, przedstawię ci kolegę Grzesia, spoko chłopak. Tylko taki dowcipniś, żarty z niego lecą jak z rękawa śmiała się Nada. Będziemy razem wychodzić, Sławek choćby pytał, czy nie mam dla niego koleżanki.
Nie, Nada, nie chcę takich znajomości. Wiesz, iż ja chcę się zakochać na serio, raz na zawsze.
No to będziesz siedzieć w domu i czekać na księcia. Chodź jutro z nami do kina namawiała przyjaciółka.
Wiorze nie chciało się narzucać w końcu nie wypada być trzecią osobą. Tak uważała. I nie chciała się z nikim umawiać, wierzyła, iż jej przeznaczenie gdzieś na nią czeka, może jeszcze nie nadszedł czas.
Pewnego dnia Wiora zauważyła, iż przyjaciółka jest jakaś smutna:
Coś się stało, Nada? Jesteś jakaś przygnębiona.
Pokłóciłam się z Grześkiem na całego. Poszliśmy do kina we dwoje, a on zobaczył jakieś dwie laski, podszedł do nich, śmieje się. A ja stoję z boku jak biedna krewna. Po dziesięciu minutach sobie o mnie przypomniał. A potem cały film kręcił głową, zerkał na nie. Po seansie mu powiedziałam, co myślę.
A on co? nie mogła się doczekać Wiora.
Co, co kazał mi się odczepić i jeszcze dodał, iż mu się znudziłam. No to ja też nie pozostałam dłużna i posłałam go w kosmos Na tym nasza miłość się skończyła. Niech tylko spróbuje podejść z determinacją i złością odpowiedziała Nada.
Grześ więcej do niej nie podszedł. Przeżywała, ale gwałtownie o nim zapomniała.
Minęło trochę czasu, bliżej końca nauki przyjaciółki poszły na spacer do parku. Była wczesna wiosna, ciepło. Szły, gawędząc wesoło, Wiora trzymała w ręce książkę. Wtem obok przeszedł chłopak i przypadkiem zahaczył ją po ręce książka wypadła. Natychmiast się schylił, podniósł i przepraszającym tonem powiedział:
Przepraszam, to był przypadek ale widząc ich uśmiechnięte twarze, sam się roześmiał. Proszę, naprawdę nie chciałem.
No dobra, wybaczamy odparła Nada, a Wiora milczała.
Chłopak był wysoki, przystojny, z niebieskimi oczami, trochę kręcone włosy opadały mu na czoło. Ich spojrzenia się spotkały i oboje od razu poczuli to dziwne przyciąganie.
No proszę, co za traf przemknęło Wiorze przez myśl, a on nie odrywał od niej wzroku.
W końcu otrząsnął się i powiedział:
Gosia, Grzegorz. Ale wolę Gosia.
Nada gwałtownie wyciągnęła rękę a to Wiora.
Miło mi odpowiedział Gosia. Macie może gdzieś pilnie iść?
Nie, tak tylko spacerujemy odparła Nada.
Gosia bardzo się Nadzie spodobał. Już postanowiła, iż tego chłopaka nie przepuści. Ale widziała też, jak przyjaciółka zerka na niego, a jej policzki płoną jak maki.
No to chyba Wiorce też się podoba pomyślała. Z nią gwałtownie się uporam, jest zbyt nieśmiała, ustąpi.
Gosiowi podobała się Wiora i choć więcej milczała, a jej koleżanka paplała bez końca, on cały czas na nią patrzył.
Taka delikatna i skromna. Właśnie takie lubię też myślał.
A na głos powiedział:
Ja też akurat nie śpieszę, mogę wam towarzystwa dotrzymać? spojrzał na Wiorę, ta w końcu się uśmiechnęła i skinęła głową.
Nada od razu odpowiedziała:
No jasne, będzie weselej. A ty gdzie się uczysz albo pracujesz?
Pracuję od roku w szkole, po studiach. Uczę fizyki.
Rozumiem. A ja bym nie