Eksperci nazywają to „stonewallingiem” lub „emocjonalnym wycofaniem”. To strategia unikania konfliktów, która na dłuższą metę nie rozwiązuje żadnych problemów, a jedynie je pogłębia. Relacja, w której brakuje otwartej komunikacji, może wyglądać spokojnie, ale pod powierzchnią tli się napięcie i poczucie odrzucenia.
Cisza, która boli bardziej niż krzyk
„Stonewalling” polega na tym, iż jedna ze stron – najczęściej nieświadomie – przestaje rozmawiać o trudnych tematach. Zamiast wyrazić emocje, partner zamyka się w sobie, zmienia temat, milknie albo fizycznie oddala się. Dla drugiej osoby to jak uderzanie w mur – każda próba rozmowy kończy się frustracją, bo brakuje odpowiedzi. Takie zachowanie jest jedną z czterech głównych „toksycznych dynamik” związków opisanych przez Johna Gottmana, badacza relacji. W jego badaniach „stonewalling” często prowadził do rozpadu związku, bo odcina możliwość wypracowania kompromisu. Brak kłótni w takim przypadku to nie dowód zgody, ale brak komunikacji.
Dlaczego unikamy konfliktów?
Źródła tego mechanizmu często sięgają dzieciństwa. jeżeli ktoś dorastał w domu, w którym kłótnie były destrukcyjne, głośne albo kończyły się przemocą, może w dorosłości unikać sporów za wszelką cenę. Inni z kolei traktują konflikt jako zagrożenie dla stabilności związku – wierzą, iż jeżeli zaczną mówić o swoich emocjach, druga strona odejdzie. Paradoks polega na tym, iż uciekając od trudnych rozmów, sami doprowadzają do emocjonalnego dystansu. Eksperci zaznaczają też, iż „stonewalling” bywa nieświadomy. Partner może wierzyć, iż „chroni” drugą stronę przed stresem, nie podejmując trudnych tematów. W praktyce jednak unikanie rozmowy nie zmniejsza napięcia – ono jedynie narasta, zamieniając się w ścianę między dwojgiem ludzi.
Kiedy brak kłótni staje się problemem
Zdrowa relacja nie polega na tym, by nigdy się nie sprzeczać. Różnice zdań są naturalne – ważne jest, jak para sobie z nimi radzi. jeżeli jedna lub obie osoby zaczynają unikać rozmów, ucinać tematy i udawać, iż wszystko jest w porządku, związek staje się powierzchowny. Emocje i potrzeby nie znajdują ujścia, więc prędzej czy później wybuchają – często w najmniej oczekiwanym momencie albo w formie zdrad, emocjonalnego wycofania czy poczucia, iż partner „jest obok, ale nie z nami”. Brak kłótni wcale nie oznacza szczęścia. Wręcz przeciwnie – może być oznaką, iż para utraciła zdolność do szczerej komunikacji. Psychologowie dodają, iż właśnie brak kłótni jest czasem bardziej niebezpieczny niż głośne sprzeczki, bo trudniej go zauważyć i łatwo udawać przed światem, iż „wszystko jest w porządku”.
Jak przerwać milczenie?
Specjaliści radzą, by przede wszystkim nauczyć się odróżniać konstruktywną rozmowę od destrukcyjnej kłótni. Celem nie jest krzyk czy obwinianie, ale wyrażenie własnych emocji i wysłuchanie drugiej strony. Pomocne mogą być proste techniki: umawianie się na rozmowę, używanie komunikatów „ja” (np. „czuję się zraniona, kiedy…”) zamiast oskarżeń, a także świadome robienie przerw, gdy emocje biorą górę. Czasem jednak potrzebna jest terapia par – zwłaszcza gdy „stonewalling” utrwalił się jako jedyny sposób radzenia sobie z konfliktem. Psychoterapeuci pomagają wtedy odbudować most komunikacji i nauczyć partnerów, iż kłótnia nie jest zagrożeniem, ale szansą na rozwój.
Zdrowy związek to nie brak konfliktów, ale umiejętność ich rozwiązywania
Eksperci podkreślają, iż kłótnie nie są wrogiem miłości – to sposób, w jaki je prowadzimy, decyduje o jakości relacji. Brak kłótni nie powinien być celem samym w sobie. Ważniejsze jest, by stworzyć przestrzeń do rozmów, w której obie osoby czują się wysłuchane i bezpieczne. Właśnie tam buduje się prawdziwa bliskość.














