Burza wokół decyzji Jana Englerta. Zatrudnił swoją żonę i córkę
Choć premiera przedstawienia odbędzie się dopiero w połowie kwietnia, już teraz zrobiło się głośno o najnowszej wersji "Hamleta" według klasycznego tekstu Williama Szekspira. Wszystko to za sprawą obsady, w której znalazły się Beata Ścibakówna i Helena Englert, aktorki bardzo blisko związane z reżyserem, Janem Englertem.Reklama
W sieci gwałtownie pojawiły się nieprzychylne komentarze pod adresem twórcy. "Teatr Narodowy wizytówką polskiego nepotyzmu. Trochę wstyd", "Spektakl familijny", "Miejsce 'familijnych spektakli' jest w przestrzeni teatrów prywatnych... Cóż, pozostaje wielki niesmak" - pisali w sieci oburzeni obserwatorzy stołecznego życia kulturalnego.
Żona dyrektora placówki w ogóle nie chciała komentować sprawy, a jej córka przyjęła podobną strategię. W przeszłości 24-latka wielokrotnie mówiła jednak o tym, iż chce budować życie zawodowe po swojemu, przy jednoczesnym nieodcinaniu się od najbliższych.
''Bo chodzi o to, czy jest łatwiej, czy trudniej w tej branży, mając znanych rodziców. Ja tego pytania nie lubię, bo nie mam na nie odpowiedzi. Dlatego, iż mam taką swoją perspektywę. Jestem z rodziny, z jakiej jestem. Jestem za tę rodzinę bardzo wdzięczna. Bardzo ją kocham i myślę, iż kochałabym ich tak samo mocno, jakby się zajmowali czymś innym. No ale ta sztuka u nas w domu była, więc ja po prostu chyba jakoś to wyniosłam" - przyznała niedawno w "halo tu polsat".
Nie cichnie afera wokół Jana Englerta. Jest oficjalne oświadczenie, to tylko podsyci atmosferę
O sprawie zrobiło się głośno za sprawą tekstu Małgorzaty Maciejewskiej w "Notatniku Teatralnym". W odpowiedzi na zarzuty dyrektor placówki postanowił wydać oficjalne oświadczenie. Krzysztof Torończyk wyraźnie staje w nim w obronie swojego współpracownika.
"Spektakl 'Hamlet' jest pożegnaniem Jana Englerta z Teatrem Narodowym, jako iż w sierpniu 2024 roku podjął on decyzję o ustąpieniu z funkcji dyrektora artystycznego tej sceny z końcem bieżącego sezonu. Należy wyjaśnić, iż jest to decyzja suwerenna i niewymuszona, ponieważ funkcja ta nie podlega kadencyjności i ogłoszony przez MKiDN konkurs jej nie dotyczy (...). Jan Englert mógłby pozostać na stanowisku" - podkreślił przedstawiciel instytucji.
Wybór wspomnianego tytułu, jednego z najważniejszych w historii dramatopisarstwa, jest więc w takich okolicznościach nieprzypadkowy.
"W tej sytuacji inscenizacja 'Hamleta' (...) będzie w znacznej mierze autorska: będzie rozrachunkiem artysty z teatrem i podsumowaniem jego drogi. Wszystkie decyzje inscenizacyjne, w tym obsada, wynikają z tego założenia" - zaznaczył Torończyk.
Nie milknie dyskusja wokół spektaklu Englerta. Zdania są mocno podzielone
W kontekście zarzutów o nepotyzm mężczyzna przywołał podobne, pojawiające się przy okazji ostatniego projektu Jerzego Grzegorzewskiego, który wyreżyserował spektakl na podstawie tekstu swojej córki, Antoniny.
Miał też wyjaśnienie na krytykę zatrudniania aktorów z zewnątrz, a więc nienależących do stałych współpracowników Teatru Narodowego. Należy do nich m.in. Helena Englert. Według przedstawiciela instytucji wspomnianej Maciejewskiej strategia ta nie przeszkadzała, gdy zastosowano ją w przypadku inscenizacji jej własnego tekstu pt. "Feblik".
Jak można się domyślać, słowa te nie rozwiązały problemu. Po sekcji komentarzy pod postem na facebookowym profilu placówki widać, iż zdania wciąż są podzielone. Niektórzy stają po stronie Jana Englerta, wykazując się pełnym zrozumieniem i akceptacją dla jego decyzji obsadowych. Inni natomiast wskazują, iż "to nie jest prywatny teatr, tylko instytucja narodowa utrzymywana z naszych podatków", w związku z czym wymagana jest uczciwość w dobieraniu aktorów.
Zobacz materiał promocyjny partnera:Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz też: