Netflix pokazał bestialskie czyny, a widzowie oglądają. Nie wszystko wydarzyło się naprawdę

swiatseriali.interia.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Twórcy "Potworów" w trzecim sezonie skupiają się na sylwetce Eda Geina, eksplorując zarówno jego psychikę, jak i nawiązania do jego postaci w późniejszych dziełach popkultury. Chociaż Charlie Hunnam w roli głównej wypada fenomenalnie, w moim odczuciu to najsłabsza odsłona głośnego serialu Netfliksa.


Ryan Murphy od lat szokuje kolejnymi serialami i nie boi się pokazywać zła w różnych odsłonach. Czy to w "American Horror Story", później "American Crime Story", a teraz w Netfliksowych "Potworach". Pierwszy sezon tego ostatniego tytułu odbił się najszerszym echem. Murphy razem z Ianem Brennanem opowiedzieli makabryczną historię Jeffreya Dahmera. W sieci rozpętały się dyskusje, czy tego typu produkcje w ogóle powinny powstawać. Wielu zarzucało Murphy’emu romantyzowanie postaci Dahmera, a tymczasem podekscytowani widzowie przebierali się za niego na Halloween.
Potwierdziła się zasada stara jak świat: kontrowersja to najlepszy marketing. Nieważne, co mówią, ważne, iż mówią. Historia Jeffreya Dahmera pobiła rekordy oglądalności, więc Murphy stworzył kolejne "Potwory". W drugim sezonie opowiedział o sprawie braci Menendez, którzy w młodym wieku trafili do więzienia za zamordowanie rodziców. Tym razem twórca pokazał szerszy kontekst i znów sprowokował debatę – czy przy takich okolicznościach kara była adekwatna?Reklama


Teraz na Netfliksie króluje trzeci sezon. Twórcy biorą na warsztat historię Eda Geina, znanego jako "Rzeźnik z Plainfield", mordercy, który stał się jedną z najbardziej wpływowych postaci w historii popkultury i true crime'u. Ten sezon różni się od wcześniejszych właśnie nawiązaniami do kultowych horrorów. Znów mówi się o estetyzacji przemocy, ale mam wrażenie, iż o ile przy pierwszym sezonie zarzuty o romantyzowanie były uzasadnione, tak w przypadku Eda Geina nie uważam, żeby Murphy przesadził z brutalnością w kontraście do charyzmatycznego, a może choćby czarującego bohatera. Bo Ed Gein taki wcale nie jest. W moim odczuciu problem nowych odcinków leży zupełnie gdzie indziej.


"Potwór: Historia Eda Geina": pokazali makabryczną historię


W trzecim sezonie "Potworów" poznajemy historię Eda Geina (Charlie Hunnam), stłamszonego syna religijnej matki, Augusty (Laurie Metcalf). Ed dorasta na pozornie spokojnej farmie w Plainfield, codziennie słysząc od matki, iż świat jest brudny i grzeszny. Musi unikać kobiet, a już z pewnością kontaktów seksualnych z nimi. Krok po kroku oglądamy, jak rodzi się obsesja, która później przeradza się w coś znacznie mroczniejszego niż zwykła przemoc.
Nie będę szczegółowo przybliżać bestialskich czynów, jakich dopuszcza się Ed w serialu. W sieci można znaleźć informacje, iż większość z nich została naciągnięta i podrasowana pod fabułę. Także romantyczne wątki w życiu Eda nie miały aż takiego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Adeline Watkins (Suzanna Son) ponoć nie była w aż tak bliskich kontaktach z Edem. Początkowo twierdziła, iż była dziewczyną Geina, ale w rzeczywistości ich kontakt był luźny i krótkotrwały, a ona nie miała nic wspólnego z jego zbrodniami. Jej postać w serialu jest pretekstem do popychania fabuły.
Historia Eda Geina jest przeplatana m.in. opowieścią o powstawaniu "Psychozy" Hitchcocka. To właśnie Gein zainspirował postać kultowego Normana Batesa. Twórcy poprzez nowego "Potwora" mówią wprost: miał ogromny wpływ na popkulturę i na to, jak postrzegamy horrory. W ten sposób wytykają nasze podejście do tego typu produkcji. Można pokazać na ekranie najbardziej makabryczną zbrodnię, a widzowie potraktują film jak rozrywkę i z chęcią pójdą na niego do kina z popcornem w ręku. A niektórzy z chęcią kupią pamiątkę po sprawcy, czy zwiedzą jego dom. To interesujący zabieg. Twórcy wysyłają pstryczka w nos niektórym komentującym. Ale robią to bardzo dosłownie i właśnie to jest największym problemem nowego "Potwora". Pokazuje wszystko wprost, łącznie z najmniejszymi detalami zbrodni bohatera, dlatego nie zostawia zbyt wiele miejsca na własne refleksje.


"Potwór: Historia Eda Geina" to najsłabszy sezon głośnego serialu


Twórcy żonglują wątkami, jak im się podoba. Oprócz wspomnianych nawiązań do popkultury, w serialu pojawiają się też sceny z okresu II wojny światowej. W historii Eda Geina trwa śledztwo, ale funkcjonariusze raz się pojawiają, raz znikają. Można odnieść wrażenie, iż panuje tu jeden wielki chaos narracyjny. Rozumiem, iż taki chaos istniał w głowie chorego Geina, ale dla widza utrudnia to odbiór. Dodatkowo wiele powtórzeń sprawia, iż trudno śledzić, kto nie żyje, kogo zabił, a kto jest wytworem wyobraźni... Być może to zabieg zamierzony, ale nie do końca czytelny.
Osobiście nie byłam w stanie emocjonalnie zaangażować się w tę historię. Jak losy Dahmera mną wstrząsnęły, braci Menendez zapadły w pamięć, tak historia Geina nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Wydaje mi się, iż po zobaczeniu produkcji spod ręki Murphy'ego, można wyczuć, kiedy próbuje nami, widzami, manipulować. Na owacje na stojąco zasługuje za to Charlie Hunnam. Stworzył fenomenalną kreację, choć nie można powiedzieć, iż całkowicie zlał się z postacią. Po obejrzeniu nowości Netfliksa łatwo będzie go oddzielić od Geina.
Uważam, iż "Potwór: Historia Eda Geina" to najsłabszy sezon. Murphy i Brennan już szykują czwartą odsłonę. Bohaterką kolejnego sezonu będzie Lizzie Borden, oskarżona o głośną zbrodnię sprzed ponad 130 lat.
Czytaj więcej: Nic lepszego nie zobaczycie w tym roku. Ale przygotujcie się na nokaut
Idź do oryginalnego materiału