Nędza duszy: Opowieść młodej kobiety

newsempire24.com 1 dzień temu

Nędza duszy: Historia Ewy z Gdańska

Ewa rosła jak chwast przy drodze – nikomu niepotrzebna, zdziczała. Nikt jej nie wychowywał, nie rozpieszczał, nie żałował. Ubrania nosiła po kimś, często podarte, przez które prześwitywały wychudzone kolana. Buty były zawsze za duże i dziurawe. Matka strzygła jej włosy „pod grzybek”, by nie bawić się w stylizacje, ale sterczały w wszystkie strony, jakby buntowały się przeciwko obojętności świata.

Do przedszkola Ewa nie chodziła – rodzice mieli ją gdzieś. Liczyła się tylko gorzałka. Ojciec – brutalny alkoholik, matka – Krysia, wiecznie w dymie i z kacem. Dziewczyna chowała się w klatce schodowej, gdy rodzice wpadali w szał. Ucieczka oznaczała uniknięcie kuksańców. Ale jeżeli nie zdążyła – później zakrywała siniaki. Sąsiedzi wzdychali, kręcili głowami: Krysia, mówili, zawsze była lekkomyślna, a gdy związała się z kryminalistą – całkiem się zaprzepaściła. Ewę żałowali. Dokarmiali, przynosili ubrania. ale lepsze rzeczy matka zaraz przepijała. Tak dziewczyna została w łachmanach.

Gdy przyszła pora iść do szkoły, Ewa, mimo wszystko, uczepiła się nauki jak tonący brzytwy. Czytanie stało się jej światem, ucieczką, gdzie nikt nie bił, nie krzyczał, nie upokarzał. Wchłaniała książki, przesiadywała w bibliotece, odpowiadała na lekcjach i podnosiła rękę – może ktoś usłyszy jej głos, cichy, ale pewny.

Ale dzieci bywają okrutne. Zwłaszcza wobec tych, którzy się wyróżniają. Biednie ubrana, dziwna dziewczynka ze śmieszną fryzurą gwałtownie dostała przezwisko – „Nędzarka”. Potem było już tylko gorzej. Rodzice kolegów zabraniali się z nią zadawać: „córka pijaczki – ryzyko”, mówili. Nauczyciele, choć dostrzegali w Ewie zdolną uczennicę, milczeli. Łatwiej było przymknąć oczy niż bronić dziewczyny bez rodziny i pleców. Tak Ewa rosła – sama przeciw wszystkim.

Jej schronieniem stał się stary dąb w parku nad stawem. Pod jego konarami urządziła sobie azyl. Tu przynosiła książki, czytała, marzyła. Czasem choćby nocowała, gdy w domu było zbyt źle. Słuchały jej tylko bezdomne psy i koty – jedyne, które nie zdradziły.

Ojciec umarł, gdy Ewa miała czternaście lat. Zamarzł w rowie po kolejnej libacji. Na pogrzebie – tylko Krysia i Ewa. Dziewczyna nie czuła smutku. Tylko wstyd i ulgę. Matka po tym zupełnie się rozpadła. Ataki furii przeplatały się z nieświadomością. Dawno już nie pracowała. Ewa, by nie umrzeć z głodu, zaczęła sprzątać klatki. Za parę złotych kupowała używane książki medyczne – marzyła, by zostać lekarzem. Chciała wyciągnąć matkę z otchłani, w którą się stoczyła.

Lecz w szkole dręczenie trwało. Pewnego dnia, gdy spóźniła się na lekcję, upuściła książkę o psychiatrii. Jak na złość, obok była Regina – klasowa piękność i królowa węży. Podniosła książkę, przeczytała tytuł i wykrzyczała:

– O, psychiatria! Więc ty nie tylko nędzarka jesteś, ale i wariatka, jak twoja stara!

Ewa nie wytrzymała. Z płaczem wybiegła z klasy, przemknęła przez podwórko do swojego dębu. Tam, padając w śnieg, dała upust łzom. „Dlaczego oni są tacy okrutni? Co im zrobiłam?” – szeptała, przytulając się do pnia.

I wtedy zobaczyła psa na stawie. Szedł po cienkim lodzie i nagle się załamał. Dziewczyna krzyknęła i rzuciła się na ratunek. Rozłożyła się na lodzie, pełzła. Dotarła, chwyciła psa – i w tym momencie sama wpadła pod wodę. Zimno wbiło się w pierś, oddech zaparło. Ewa walczyła – o psa, o siebie, o wszystkich, których kiedykolwiek kochała.

Gdy już nie miała sił, a lód wydawał się płytą grobową – wyciągnięto ją. To był Kacper. Nowy uczeń, niedawno przeniesiony z Poznania. Przystojny, mądry, opanowany. Dziewczyny szalały za nim. A on wyciągnął rękę do Ewy.

– Chodź. Zamarz– Chodź. Zamarzniesz. Moja matka jest lekarzem, pomoże.

Idź do oryginalnego materiału