Opublikowana po raz pierwszy w 1908 roku powieść Stefana Żeromskiego "Dzieje grzechu" wywołała wielki skandal. Ale śmiała, niestroniąca od opisów odważnych scen powieść po latach także nie przestała wzbudzać kontrowersji. Najlepszym tego przykładem jest jej ekranizacja, którą w 1975 roku nakręcił Walerian Borowczyk. W rolę młodej dziewczyny z dobrego domu, która dla miłości do żonatego mężczyzny traci głowę i łamie wszelkie wpojone jej zasady, pierwotnie miała się wcielić znana spikerka. Ostatecznie jednak zrezygnowała ze względu na zbyt skandalizujący scenariusz i rola przypadła Grażynie Długołęckiej. Dla młodej studentki drugiego roku łódzkiej Filmówki udział w głośnym filmie miał okazać się przepustką do sławy. I tak się stało - produkcja biła rekordy popularności. Ale z pewnością nie o taki rodzaj rozpoznawalności początkującej aktorce chodziło. Bo zamiast gwiazdą, stała się wyrzuconą poza nawias "pierwszą grzesznicą polskiego kina".
REKLAMA
Zobacz wideo Jej historia zakończyła się tragicznie
Rola, o której marzyła każda aktorka
Grażyna Długołęcka przyszła na świat 25 sierpnia 1951 roku w Łodzi. Ukończyła szkołę muzyczną w klasie skrzypiec, ale przez cały czas marzyła o aktorstwie. Po maturze zdała do PWSFT w Łodzi. Na ekranie zadebiutowała już w 1971 roku w filmie telewizyjnym "Markheim", potem pojawiła się jeszcze w takich produkcjach jak m.in. "Opis obyczajów", "Przeprowadzka" czy "Pieśń szósta". Nie były to jednak znaczące role - taka miała dopiero nadejść. Przypadkowe spotkanie na korytarzu uczelni odmieniło życie młodej aktorki. Niestety, jak niedługo się okazało, wcale nie na lepsze.
Kiedy Walerian Borowczyk zaczynał kręcić "Dzieje grzechu", miał opinię skandalisty i antyklerykała. A w roli Ewy, głównej bohaterki ekranizacji kontrowersyjnej powieści Stefana Żeromskiego początkowo widział Bogumiłę Wander. Ale chociaż panowało przekonanie, iż to marzenie każdej aktorki, Wander odmówiła. Bo nie dość, iż honorarium było bardzo niskie, to jeszcze w scenariuszu znalazły się rozbierane sceny. - Kategorycznie odmówiłam. Aktorka, która zagrała główną rolę, dostała straszliwej nerwicy po zakończeniu zdjęć. Nie wiem, co oni próbowali z nią tam zrobić, ale źle to się skończyło - tłumaczyła prezenterka w rozmowie z Plejadą. Miała rację. Ale zanim na plan "Dziejów grzechu" trafiła Grażyna Długołęcka, Walerian Borowczyk rolę powierzył swojej żonie, Ligii. Zdążył już nakręcić połowę materiału, kiedy na łódzkiej Filmówce zobaczył Grażynę Długołęcką. Uznał wówczas, iż atrakcyjna blondynka jest wprost stworzona do roli Ewy. Nie patrząc na ogromne koszty, postanowił więc nakręcić film od nowa. Bo młoda aktorka, dostawszy propozycję od znanego reżysera, nie zastanawiała się długo - wydawało jej się, iż los właśnie się do niej uśmiechnął.
Grażyna Długołęcka czytała scenariusz "Dziejów grzechu", wiedziała więc, iż będzie musiała wziąć udział w kilku odważnych scenach łóżkowych. Nie wspominała również dobrze samej współpracy z Walerianem Borowczykiem. - Chciał mnie rozbierać w scenach, które wcale do tego nie upoważniały. Nie potrafił zapanować nad swoimi emocjami... Próbował zmusić mnie, abym robiła rzeczy, na które się nie zgadzałam - mówiła aktorka w 1999 roku na łamach "Przeglądu Tygodniowego".
Aktorka wyklęta
Traumatyczne przeżycia na planie nie były końcem problemów Grażyny Długołęckiej. Bo kiedy film trafił do kin, na młodą aktorkę natomiast spadło wszechobecne oburzenie. Krytycy nazywali "Dzieje grzechu" "kiczowatą pornografią", ale to tylko przyciągało widzów do kin. Tylko w Polsce film obejrzało osiem milionów widzów, a prawa do emisji wykupiło aż 200 stacji telewizyjnych na całym świecie. Reżyser święcił więc triumfy. Tymczasem Grażyna Długołęcka musiała się zmierzyć z bojkotem - zarówno społecznym, jak i środowiska artystycznego. Młoda aktorka została dosłownie zaszczuta. Na klamce jej drzwi wieszano brudną damską bieliznę, pluto w jej stronę na ulicy. Konsekwencje dosięgnęły też matkę aktorki, pracującą jako nauczycielka. Kobieta została wezwana przez kuratora, któremu musiała się tłumaczyć z tego, "jak mogła tak skandalicznie wychować córkę, iż taką rolę zagrała". Zbulwersowany filmem mężczyzna obejrzał film ponoć aż dziesięć razy.
Tego, iż w peerelowskim społeczeństwie "Dzieje grzechu" Borowczyka wywołają obyczajowy skandal, można się było spodziewać. Niestety nie lepiej stało się w przypadku środowiska artystycznego - również tam Grażynę Długołęcką spotkał ostracyzm. Stała się aktorką wyklętą, szkalowano ją w recenzjach, a przedstawiciel ministerstwa kultury zapowiedział jej, iż była to jej pierwsza i ostatnia rola i istotnie, na kolejne propozycje nie mogła liczyć. Nie pozwolono jej także ukończyć magisterium. A kiedy "Dzieje grzechu" pokazywano na festiwalu w Cannes, Grażyna Długołęcka, pomimo otrzymanego zaproszenia nie mogła tam pojechać, ponieważ odmówiono jej wydania paszportu. Od władz usłyszała, iż najpierw "muszą ją przygotować na wielkie środowisko". Ostatecznie zamiast niej do Francji pojechała żona ministra.
Ucieczka i powrót po latach
Problemy Grażyny Długołęckiej nie kończyły się po zamknięciu drzwi mieszkania. Bo tam czekał na nią chłopak, który zamiast wsparcia, okazywał zazdrość. - Miałam bardzo zazdrosnego chłopca. Byłam po raz pierwszy zakochana. Udręka z planu dopełniała się w domu. Mój chłopak "spowiadał" mnie słowem i czynem z tego, co musiałam w filmie zagrać - po latach ujawniła Grażyna Długołęcka. Rzeczony chłopak to Jugosłowianin Zegirij Sahatgiu, student reżyserii, z którym Długołęcka wzięła ślub. Zdecydowała się także uciec za granicę.
W Jugosławii Grażyna Długołęcka spędziła kilka lat. Potem zdecydowała się na powrót do Polski - skandal przycichł, dostała więc kilka propozycji ról. Niestety okazało się, iż filmy z udziałem aktorki nie trafiły na ekrany. Poczucie beznadziei pogłębiał fakt, iż mąż zażądał rozwodu. niedługo jednak los miał się odwrócić - Grażyna Długołęcka spotkała dawno niewidzianego znajomego, z którym niegdyś łączyło ją uczucie. - Akurat kolega przyjechał z malutkim dzieckiem, został porzucony, a ja wiecznie o dzieciach marzyłam... On zamieszkał w Szwecji. Stwierdziłam, iż będę mogła mieć teraz prawdziwą rodzinę. I pojechałam na te zimne wody szwedzkie - wspominała aktorka. W Sztokholmie doceniono ją także zawodowo. Dzięki temu odzyskała pewność siebie i choćby kiedy jej drugie małżeństwo przeszło do historii, kontynuowała międzynarodową karierę. Na powrót do Polski zdecydowała się dopiero wówczas, kiedy jej mama zachorowała. Nie wystąpiła już jednak w rodzimej produkcji. - Bardzo chciałabym zagrać w Polsce. To jedno z moich ostatnich marzeń - wyznała w jednym z wywiadów.












