Natura przeciw człowiekowi... Recenzja: Potwór z Bagien. Zielone Piekło

itomigra.blogspot.com 1 tydzień temu

Po sukcesie serii Super: Syn Kal-Ela, jesteśmy pozytywnie nastawieni do kolejnych opowieści ze studia DC Comics. Tym razem ruszamy ciut dalej, w mroczniejsze ostępy, jeszcze niezbadane przez naszą ciekawość, na spotkanie z herosem, który solowo nie występował w mojej kolekcji. Ostatnio tak się jarałem, gdy podobna sytuacja dotyczyła Moon Knighta (TUTAJ). Czym tym razem zaowocuje lektura? Zapraszamy do recenzji.

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Potwór z Bagien: Zielone Piekło
to jednotomowa opowieść osnuta wokół najbardziej tajemniczej (dla mnie) postaci uniwersum DC. Nigdy nie miałem okazji przeczytać solowych przygód Aleca. Jakoś nie po drodze mi z nimi. Jasne- jakiś motyw przewinął się w innych komiksach, gdzieś w eterze krąży serial- ale by Potwór z Bagien był głównym tematem lektury, trafiło mi się pierwszy raz.


Samo spojrzenie na okładkę powoduje, iż chce się ten komiks przeczytać. Utwierdzicie się w tym przekonaniu w momencie, kiedy złapiecie album w ręce. Okładka- poza niezwykłą estetyką- jest wypukła. Super. Brawo dla wydawcy (Egmont i Świat Komiksu), bo wypuścili świetny kolekcjonerski produkt, wyróżniający się- nie tylko większym formatem- na komiksowej półce. Jak z fabułą? Zobaczymy! Za scenariusz odpowiedzialny jest Jeff Lemire, ojciec ciepło przyjętej serii, która doczekała się netflixowej adaptacji, Łasucha. Przy pracy nad Potworem pomagał mu wybitny rysownik Dough Mahnke (Batman Metal).

Zarys fabularny:


"Koniec Ziemi. Niedobitki ludzkości tkwią na szczycie góry, skrawku suchego lądu pośród bezbrzeżnego oceanu. Parlamenty Zieleni, Czerwieni i Rozkładu dochodzą do wniosku, iż pora to zakończyć, unicestwić ludzkość i zacząć wszystko od nowa. Aby to zrobić, łączą siły i tworzą awatara, jednego z najbardziej przerażających potworów, jakich nosiła ta ponura, opustoszała planeta. Walkę z taką istotą może podjąć tylko ktoś, kto rozumie przeciwnika. Ktoś, kto dawniej sam stosował podobne metody. Ktoś taki jak Alec Holland. Sęk w tym, iż Holland od dawna nie żyje…"

Wrażenia:


Wow. Uwielbiam takie komiksy! Potwór z Bagien bezapelacyjnie zasłużył sobie na miejsce wśród kolekcjonerskich perełek. Samo wydanie budzi w człowieku dzikie pożądanie, a fabuła? Nie jest odkrywcza, ale serwuje solidną porcję makabrycznego horroru, dobrze skrojonego, oszczędnego w słowach a bogatego w spektakularne ilustracje. Szczerze? Ta nietypowa historia Potwora z Bagien przypadła mi do gustu choćby bardziej, niż recenzowana ostatnio Obecność (TUTAJ).


Cały album to raczej krótka wyszlifowana forma. Produkt niezależny. Odniosłem wrażenie, iż autorzy wpadli po prostu na ciekawą jednostrzałówkę- taki przypływ twórczego pomysłu- i w spontanicznym zrywie zrealizowali go dla własnej radości. Z dala od dziejących się rzeczy i głównego nurtu historii uniwersum (super pomysł na postapokaliptyczny świat przedstawiony!). Z komentarzem do współczesności i z pompatycznym morałem, który mimo wszystko zostaje przedstawiony z nietypową dla DC Comics strawnością.


Mieszane odczucia mam jedynie w przypadku cameo, które- choć uwielbiam- przejmuje w sumie pałeczkę fabularną. Constantine jest bezbłędny- w wersji starej i nowej, ale odnoszę wrażenie, iż przypadkiem stał się głównym bohaterem. Spokojniejszego miałbym ducha, gdyby komiks zatytułowano "Constantine i Potwór", albo coś w tym stylu. Bo poza tym, iż faktycznie- Alec i awatary zieleni stanowią główny motyw ilustracji, to jednak John pcha fabułę do przodu i po swojemu zażegnuje konflikt, odsuwając Koniec Końca Świata o kolejne chwile... Chciałbym lepiej poznać samego Aleca, ale czy komuś to przeszkadza? Nieee. Czy wspomniałem o Johnie Constantine, by jeszcze bardziej zainteresować Was komiksem? Być może...

T.
Przydatne linki:
zajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ dołączycie do naszego Facebooka
Idź do oryginalnego materiału