Wydawałoby się – subtelna, niemal przezroczysta. A jednak dotykająca do żywego. Przemoc relacyjna wśród dziewczynek często ukrywa się pod maską „troski” czy „poświęcenia” i ma głębokie kulturowe korzenie. Co możemy zrobić, żeby zdjąć z naszych córek czar tej klątwy?
Fundacja Kosmos dla dziewczynek co roku publikuje raport dziennikarski, który jest pogłębioną analizą wybranego przez nas problemu.
Poruszamy zawsze tematy, którymi naprawdę żyją dziewczynki. Jesteśmy blisko nich i wiemy, jakie sprawy są dla nich najważniejsze.
W tym roku wzięłyśmy pod lupę temat przemocy relacyjnej. Z badań wynika, iż doświadczają jej coraz młodsze dziewczynki, i to w różnych rolach. Ta forma przemocy jest wyjątkowo nieuchwytna i łatwa do zbagatelizowania, a jednocześnie wyjątkowo raniąca i przysparzająca cierpień. Raport można pobrać bezpłatnie tu.
Dziś publikujemy dopełnienie raportu: tekst Kasi Mech o kulturowych źródłach przemocy relacyjnej dziewczyn.
*

Zaczynałam pisać ten tekst kilka razy, bo uparcie dążyłam do tego, by zajmując się przemocą wobec kobiet i, w szczególności, wobec dziewczynek, zacząć od tej, która nas otacza i krzyczy głośno. Chciałam pisać o prezydentach, którzy ocierają się o kryminał, o serialu Dojrzewanie, w którym 13-latek morduje koleżankę, a także o pojawiającej się fascynacji faszyzmem i o tym, w jaką stronę politycznie skręcają młodzi mężczyźni. Kiedy jednak przechodziłam potem do głównego tematu, to kontrast był tak ogromny, iż nie potrafiłam w żaden sposób pogodzić jednego z drugim. Czułam, iż piszę dwa różne teksty i jeden daje po oczach, przyciąga mocnym wprowadzeniem, a drugi wymaga uważności i delikatności, dostrzeżenia wszystkich niuansów. I ta sprzeczność prześladuje mnie na każdym kroku. Właśnie ona powoduje, iż tak łatwo nam mówić o tych mocnych wydarzeniach – morderstwach, wyborach prezydenckich w atmosferze lęku i konsternacji, protestach w Ameryce, wszechobecnych wojnach. Przemoc atakuje nas z każdej strony i jest tak jaskrawa jak kolor świeżej krwi. Natomiast ta, o której chcę pisać, jest delikatna, prawie przezroczysta. Przy tamtych jaskrawościach staje się praktycznie niewidoczna i niedostrzegalna. A jednak jest. Gdy piszę lub czytam o przemocy, towarzyszy mi też bardzo głębokie poczucie, iż zaczyna się ona właśnie w tych delikatnościach, w naszej codzienności.
W podobny sposób nazywa i opisuje przemoc symboliczną Pierre Bourdieu, francuski socjolog i antropolog, który to pojęcie stworzył. Pisze on o: „niewyczuwalnej i niewidocznej, choćby dla jej ofiar, przemocy, wywieranej głównie czysto symbolicznymi kanałami komunikacji i wiedzy oraz niewiedzy, poprzez nieświadome przyzwolenie, a wreszcie za pośrednictwem uczuć” [1]Pierre Bourdieu, Męska dominacja, Wydawnictwo Oficyna Naukowa, 2004.
To taki rodzaj przemocy, który wciąż nam umyka, bo z jego przejawów jest utkana nasza rzeczywistość.
Żeby ją dostrzec, musielibyśmy wytężyć nasze przebodźcowane umysły, które i tak ledwo dźwigają codzienną dawkę informacji, wdzierających się do naszego życia i domagających się uwagi. Poza tym dostrzeżenie przejawów przemocy wprowadza nas w dyskomfort, bo skoro ją już widzimy, to przecież należałoby coś z nią zrobić, coś zmienić. A jednak zatrzymanie się nad tą formą przemocy jest konieczne – to z nią bowiem zmagają się głównie dziewczęta.

Raport dziennikarski Fundacji Kosmos dla dziewczynek o przemocy relacyjnej dziewczynek.
Dziewczyńskie psychologiczne wojny podjazdowe
Poradnik PDF

Dziewczyńskie psychologiczne wojny podjazdowe.
Raport dziennikarski Fundacji Kosmos dla dziewczynek
o przemocy relacyjnej dziewczynek.
Ale zacznę od trochę innej strony. W 2005 roku ukazał się artykuł naukowy: The Dark Side of Girlhood: Recent Trends, Risk Factors and Trajectories to Aggression and Violence („Ciemna strona dziewczyństwa: aktualne trendy, czynniki ryzyka i ścieżki prowadzące do agresji i przemocy”) autorstwa trzech badaczek: Marlene Morretti, Rosalind Catchpole i Candice Odgers [2]M. Moretti, R. Catchpole, C. Odgers, The Dark Side of Girlhood: Recent Trends, Risk Factors and Trajectories to Aggression and Violence; link do artykułu: … Czytaj dalej. Pisały one o niepokojącym wzroście poziomu agresji wśród dziewczynek, obserwowanym od lat osiemdziesiątych. Chociaż autorki zastanawiały się nad różnymi możliwymi źródłami tej zmiany, to podkreśliły istotną rzecz – długo nie istniały na ten temat naukowe analizy.
Badano wcześniej pod tym kątem tylko chłopców i mężczyzn, powielając i wzmacniając założenie, iż przemoc, agresja i złość są po prostu dziewczynkom oraz kobietom obce. Koncentrując się na skrajnych, czyli fizycznych, przejawach agresji, pomijając te mniej widoczne, jak przemoc emocjonalna czy psychiczna.
Fakt, iż dziewczynki sięgają zdecydowanie częściej po ten drugi rodzaj przemocy, był swego czasu nazywany rozwiązaniem ewolucyjnym – skoro nie miały tej samej siły co mężczyźni lub chłopcy, to musiały wykorzystać inną przestrzeń (pisała o tym Anne Campbell) [3]Anne Campbell, Staying alive, Oxford University Press, 2013. Do mnie jednak o wiele mocniej przemawia argument, iż jawna agresja fizyczna ze strony dziewczynek, dziewczyn i kobiet wiązała się z groźbą społecznego ostracyzmu czy odrzucenia (również Campbell).
W 1995 roku ukazał się artykuł naukowy badaczek Nicki R. Crick i Jennifer K. Grotpeter pod tytułem Relational Aggression, Gender, and Social-Psychological Adjustment („Agresja relacyjna, płeć i przystosowanie społeczno-psychologiczne”), w którym wprowadzają one pojęcie agresji relacyjnej jako bardziej charakterystycznej dla dziewczyn [4]Crick, N.R., Grotpeter, J.K. (1995), Relational aggression, gender, and social-psychological adjustment, „Child Development”, 66(3), 710–722, link do artykułu: … Czytaj dalej.
Rachel Simmons, amerykańska badaczka i pisarka, w latach dwutysięcznych zajęła się badaniem kobiecej agresji, koncentrując się głównie na dziewczynkach i nastolatkach. I chociaż w swojej pierwszej książce – Odd Girl Out: The Hidden Culture of Aggression in Girls („Wykluczona: o ukrytej agresji wśród dziewcząt”) – skupiła się na agresji oraz przemocy rówieśniczej wśród dziewczynek i dziewczyn, to w kolejnej – Klątwa grzecznej dziewczynki, bestsellerze „New York Timesa” – zajęła się pogłębioną analizą problemu, opisując źródło oraz przejawy symbolicznej przemocy, z którą mierzą się dziewczynki [5]Rachel Simmons, Odd Girl out: the hidden culture of aggression in girls, Harcourt, 2002; inne książki tej autorki: Odd Girl speaks out, Harcourt, 2004; Enough as She Is: How to Help Girls Move … Czytaj dalej.
Klątwa grzecznej dziewczynki to nic innego jak postawa, do której dziewczynki są socjalizowane. To presja otoczenia – społeczeństwa, szkoły, rodziców, a często i samych rówieśników i rówieśniczek, by pokazywać tylko te części siebie, które będą zaakceptowane. To oznacza, iż wszystkie „brzydkie” emocje dziewczyny muszą ukryć i nieść w samotności.
A kiedy zdarza im się z nimi ujawnić, wtedy spotyka je kara, np. odrzucenie. Co sprawia, iż agresja oraz złość, które są normalne dla wszystkich i każdej z nas, w przypadku dziewczynek nie mają ujścia. Mogą je więc wyładować na dwa sposoby: stosować przemoc, ale w taki sposób, aby nikt poza ofiarą nie mógł tego dostrzec – albo skierować agresję wobec samej siebie. W tym drugim przypadku młode dziewczyny wpadają w depresję, okaleczają się lub nie jedzą. Jak powiedziała jedna z bohaterek z książki Simmons: „Nie mogłam okazać złości, ale mogłam odmówić jedzenia”.
Oczekiwanie, iż dziewczynki nie będą w ogóle sięgać po przemoc, jest przemocą wobec nich, bo odmawia im zaistnienia w całym spektrum człowieczeństwa.
Jednocześnie tworzy się błędne przekonanie, iż skoro „dziewczynki mają dużo emocji”, to potrafią nimi zarządzać.
Autorka odkryła, iż jej badane często nie potrafią określić i nazwać tego, co czują, a co dopiero to wyrazić i zaakceptować. Tymczasem oczekuje się od dziewczyn, iż będą doskonale radziły sobie same ze swoimi emocjami i jeszcze do tego z emocjami otoczenia. Muszą one przekładać relacje z rodziną, chłopakiem lub przyjaciółmi nad to, co jest w zgodzie z nimi samymi. Czując presję, aby ochronić relacje, negują swoje własne odczucia czy dyskomfort, bo wiedzą, iż otwarte okazanie złości czy niezadowolenia mogłyby się wiązać z odrzuceniem. Brzmi znajomo?
Pojęcie pracy emocjonalnej (emotional labour) wprowadziła w latach osiemdziesiątych Arlie Russell Hochschild, pisząc m.in. o zawodach pielęgniarek czy stewardes, które zarządzają emocjami innych osób, ale także o matkach, które po wykonywaniu swojej pracy zawodowej wracają do domu, gdzie wykonują kolejne prace, w tym również emocjonalną. Temat ten w tej chwili jest mocno pogłębiany i rozwijany; zwraca się uwagę na to, iż kobiety oraz dziewczynki niosą na sobie odpowiedzialność za stany emocjonalne otoczenia, a także za relacje, które tworzą. Ciekawie o tym zjawisku piszą siostry Nagoski, Emily i Amelia, w książce Wypalenie. Jak wyrwać się z błędnego koła stresu
[6]Dr Emily Nagoski, Amelia Nagoski, Wypalenie. Jak wyrwać się z błędnego koła stresu, Wydawnictwo Czarna Owca, 2020.
Sięgają po rozróżnienie stworzone przez filozofkę Kate Manne: na „istoty dające” oraz „istoty żyjące”. Te pierwsze są po prostu skupione na tym, aby żyć i doświadczać, podczas gdy te drugie mają im to ułatwiać. I niestety w naszej patriarchalnej kulturze istotami dającymi zwykle są dziewczynki i kobiety. Oczywiście ten podział nie jest całkiem jednoznaczny ani czarno-biały, natomiast wskazuje na to, w jaki sposób jesteśmy socjalizowane oraz warunkowane, a także dlaczego jest to właśnie rodzaj symbolicznej przemocy. Bo zadowalanie innych oznacza rezygnację z życia w zgodzie ze sobą – z własnej autentyczności.

Ten temat na pewno jest bliski wielu dorosłym kobietom. Ja sama odkrywam właśnie w wieku 40 lat, iż życie w zgodzie ze sobą oznacza zgodę na utratę różnych bliskich relacji i im bardziej podążam za sobą, tym więcej ich tracę. Rozmawiając o tym z moimi przyjaciółkami, słyszę podobne historie – jak wiele kosztuje je stawianie granic, mówienie „nie”. Ten ciężar związany jest z oczekiwaniem otoczenia, iż będziemy trwać we własnym dyskomforcie dla cudzego komfortu.
I tutaj pojawia się bardzo trudna kwestia. Skoro nam, 40-letnim kobietom, mającym wyższe wykształcenie, różne prace zawodowe, sukcesy i porażki na koncie, doświadczenie życiowe – tak ciężko radzić sobie ze stawianiem własnej autentyczności na pierwszym miejscu, to jak mają to zrobić kilkuletnie lub nastoletnie dziewczyny, które posiadają o wiele mniej zasobów niż my i są bardziej bezbronne i podatne na zranienie?
Siostry Nagoski wskazują pracę emocjonalną jako jeden z czynników prowadzących do wypalenia emocjonalnego, z którym mierzy się w tej chwili bardzo wiele kobiet (dziewczynek pewnie też). Kolejnym takim czynnikiem jest perfekcjonizm. Jego korzenie są bardzo silnie splecione z klątwą grzecznej dziewczynki, bo współcześnie „bycie grzeczną” bywa zamieniane na „odnoszącą sukcesy” – czyli mającą doskonałe stopnie, wiele talentów i świetlaną przyszłość. Hasła głoszące, iż dziewczynki i kobiety mogą w tej chwili wszystko, są bardzo przemocowe, bo kryją się za nimi często niewypowiedziane lub niewidoczne gołym okiem – stawiane przez społeczeństwo warunki.
– Możesz mieć wszystko – ale będziesz w tym sama.
– jeżeli odniosłaś sukces, to nie możesz mieć depresji.
– Możesz być silna – ale musisz unieść wszystko.
To tylko niektóre przykłady tego, jak wiele kosztuje w tej chwili dziewczynki i kobiety iluzja posiadania wszystkiego i realizowania się na każdym polu.
Czy jest zatem jakieś rozwiązanie? Rachel Simmons w książce Klątwa grzecznej dziewczynki pisze, iż w trakcie swoich badań wielokrotnie spotykała się z matkami, które prosiły ją o rady, jak wzmocnić dziewczynki, w jaki sposób pomóc im uwolnić się spod „złego czaru” oczekiwań społecznych.
Jej odpowiedź jest jedna – wzmacniać siebie. Stawać we własnej autentyczności, a tym samym w dyskomforcie, jaki się z tym wiąże. Uczyć się tracić relacje, które wymuszają na nas rezygnację z siebie lub przekraczają nasze granice. I chyba powoli się to dzieje, bo według danych Gallupa oraz analizy BBC z 2022 roku [7]Stephanie Hegarty, BBC, Are women getting angrier?; link do artykułu: https://www.bbc.com/news/world-63874001
od czasu pandemii wzrosła złość i frustracja kobiet. Przekonały się, jak wiele obowiązków, zadań i pracy emocjonalnej spoczywa na nich, choćby wtedy, gdy wszyscy członkowie rodziny są zamknięci razem w domu. Kobieca złość zaczyna się budzić i miejmy nadzieję, iż będzie motorem zmian w życiu kobiet, a tym samym – w życiu dziewczynek.
Póki my siebie nie odczarujemy, nie możemy oczekiwać, iż nasze córki same zdejmą z siebie czar klątwy.
Źródła[+]
Pierre Bourdieu, Męska dominacja, Wydawnictwo Oficyna Naukowa, 2004 |
M. Moretti, R. Catchpole, C. Odgers, The Dark Side of Girlhood: Recent Trends, Risk Factors and Trajectories to Aggression and Violence; link do artykułu: https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC2538724/ |
Anne Campbell, Staying alive, Oxford University Press, 2013 |
Crick, N.R., Grotpeter, J.K. (1995), Relational aggression, gender, and social-psychological adjustment, „Child Development”, 66(3), 710–722, link do artykułu: https://scispace.com/pdf/relational-aggression-gender-and-social-psychological-25c5pt974c.pdf |
Rachel Simmons, Odd Girl out: the hidden culture of aggression in girls, Harcourt, 2002; inne książki tej autorki: Odd Girl speaks out, Harcourt, 2004; Enough as She Is: How to Help Girls Move Beyond Impossible Standards of Success to Live Healthy, Happy, and Fulfilling Lives, Harper, 2018; Klątwa grzecznej dziewczynki, Laurum, 2011 |
Dr Emily Nagoski, Amelia Nagoski, Wypalenie. Jak wyrwać się z błędnego koła stresu, Wydawnictwo Czarna Owca, 2020 |
Stephanie Hegarty, BBC, Are women getting angrier?; link do artykułu: https://www.bbc.com/news/world-63874001 |