Wczoraj do Warszawy przyjechała legenda grindcore’u – zespół Napalm Death. Kto był, ten potwierdzi, iż był to koncert wart zobaczenia i wysłuchania!
Mocna ekipa zameldowała się wczoraj w stołecznej Progresji. Zanim na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru, licznie zgromadzoną publiczność rozgrzały formacje Brat, Full of Hell oraz Crowbar. Choć różne stylistycznie, ze sceny imponowały mocą i precyzją.
Szczególnie dobrze wypadli ostatni z wymienionych, którzy zaprezentowali polskiej publiczności między innymi „Planets Collide”, „All I Had (I Gave)” czy „High Rate Extinction”, podczas wykonywania którego na scenie pojawił się Shane Embury.
Było dobrze, a po pojawieniu się na scenie Napalm Death zrobiło się jeszcze lepiej. Wszystko za sprawą niesamowitej energii, którą epatował Barney. Zgodnie z tradycją nieco politykował między kolejnymi utworami, ale to nieodłączny element show. Co jednak ważniejsze, ikona grindcore’u zaproponowała prawdziwą muzyczną mieszankę wybuchową – setlista objęła między innymi kawałki „Amoral”, „The World Keeps Turning”, „Scum”, obowiązkowe „You Suffer” czy nieśmiertelne „Nazi Punks Fuck Off”.
Relacja z wydarzenia pojawi się w jednym z najbliższych numerów „Teraz Rocka”.
Galeria z koncertu Napalm Death:







