Od wypakowanych dramatycznymi wątkami „Chirurgów”, przez sarkastycznego „Dr. House’a”, aż po naturalistyczne „The Knick”, lekkie „Scrubs” czy wypakowane czarnym humorem „Będzie bolało” – seriale medyczne dają twórcom nieograniczone możliwości, a widz ma w czym wybierać.
8 marca o godz. 22:00 na kanale FOX startuje 19. sezon serialu „Grey’s Anatomy: Chirurdzy”, a my z tej okazji przypominamy wam najlepsze seriale medyczne – zarówno te współczesne, jak i te starsze. W ramówce telewizji FOX na marzec znajdziecie też kultowego „Dr. House’a”, który od 20 marca ponownie będzie emitowany od początku.
Grey’s Anatomy: Chirurdzy
„Grey’s Anatomy: Chirurdzy” zaczynają właśnie swój 19. sezon, w którym Meredith Grey (Ellen Pompeo) powoli wycofuje się z życia szpitala Grey Sloan, a pierwsze skrzypce zaczynają odgrywać inni bohaterowie, bo po dłuższej przerwie szpital wznawia przyjmowanie rezydentów. Obok znanych twarzy zobaczymy postacie początkujących medyków, a pierwsze spotkania z nowymi postaciami przyniosą trudne medyczne przypadki – lekarzom z Grey Sloan przyjdzie pomóc m.in. ofiarom tornada.
Tasiemiec Shondy Rhimes, który pojawił się w telewizji w 2005 roku, to prawdziwy weteran i zarazem definicja wciągającego dramatu obyczajowego, z którego bohaterami widzowie są przez długie lata „na dobre i złe”. Wszystko zaczęło się od młodej lekarki Meredith Grey i jej spotkania z Derekiem Sherpardem (Patrick Dempsey), a dziś – po blisko dwóch dekadach pełnych romansów, katastrof, ogromnych dramatów i zmian w obsadzie, w której kiedyś były m.in. Sandra Oh i Katherine Heigl – „Chirurdzy” w pewnym sensie wracają do korzeni, przedstawiając grupę rezydentów, którzy są niemal jak Mer i jej koledzy na samym początku serialu.
Dr House
„Dr House” co prawda nie trwał w nieskończoność, a „zaledwie” osiem sezonów i 177 odcinków, ale to także serial kultowy przez duże K. Postać sarkastycznego diagnosty, którą stworzył fenomenalny Hugh Laurie, pojawiła się, kiedy wszyscy zwariowaliśmy na punkcie antybohaterów. Nieprzyjemny dla pacjentów lekarz, łamiący wszelkie zasady etyki zawodowej i traktujący chorych ludzi tak, jak Sherlock Holmes traktował zagadki kryminalne, z miejsca wszedł do mainstreamu popkultury, a to, iż „to nigdy nie jest toczeń”, wiedzą choćby ci, którzy nigdy nie obejrzeli żadnego odcinka. Niejednoznaczny bohater, błyskotliwe dialogi i nietypowe przypadki medyczne sprawiły, iż widzowie wciągnęli się w ten świat bez reszty, a i interesujący aktorsko drugi plan (m.in. Jennifer Morrison, Omar Epps czy później Olivia Wilde) oraz skomplikowana pod każdym względem relacja tytułowego bohaterka z dr Cuddy (Lisa Edelstein) nie zaszkodziły.
Szpital New Amsterdam
„Szpital New Amsterdam” to jeden z najświeższych fenomenów. Oparta na książce Erica Manheimera „Twelve Patients: Life and Death at Bellevue Hospital” produkcja opowiada o najstarszym publicznym szpitalu w Nowym Jorku i o jego nowym szefie, którym zostaje Max Goodwin (Ryan Eggold). I to właśnie on, jego idealizm, jego zmagania z problematycznym systemem amerykańskiej służby zdrowia, jego własne problemy zdrowotne, jak również skomplikowane życie miłosne jest tym, co w dużym stopniu przyciąga widzów do tego bardzo klasycznego serialu medycznego. Szpital New Amsterdam jest miejscem, w którym non stop coś się dzieje, skomplikowane przypadki medyczne łączą się z równie trudnymi problemami społecznymi, a nasz Max jest kimś w rodzaju przemiłego superbohatera – i jeszcze znajduje czas na romanse.
Będzie bolało
„Będzie bolało” to zeszłoroczny hit z Wielkiej Brytanii, który podbił świat swoim czarnym humorem i bezwzględną szczerością, prezentując szpitalną rzeczywistość w wersji bez znieczulenia. W produkcji BBC, opartej na książce Adama Kaya – a ta z kolei opiera się na prawdziwych doświadczeniach autora – oglądamy szpitalną codzienność oczami młodego ginekologa, w którego wciela się Ben Whishaw. To serial, który jest totalnym przeciwieństwem „Chirurgów” czy „Szpitala New Amsterdam”, zamiast idealizmu stawiając na brutalny realizm, a od słodkich romansów woląc bolesne historie bez szans na happy end. Jest tu ostro, naturalistycznie i często naprawdę tragicznie, a jednak całość pochłania się jednym tchem dzięki komediowej lekkości, którą cały czas zachowuje Kay. Były ginekolog w publicznym szpitalu, w tej chwili komik.
Ostry dyżur
Wracamy do tytułów najbardziej kultowych z kultowych. „Ostry dyżur„, który rozpoczął emisję w 1994 roku i przetrwał 15 sezonów (co to jest przy „Chirurgach”…), w latach 90. odświeżył gatunek seriali medycznych i skierował go na nowe tory, pokazując pełną emocji, wypakowaną dramatami codzienność szpitalnego oddziału ratunkowego i mocno stawiając na ciekawe, wyraziste postacie. Oprócz wciągających przypadków medycznych w serialu nie brakowało ważnych społecznie wątków, jak AIDS, eutanazja, bieda, transplantacje organów, choroby psychiczne, rasizm, prawa osób queerowych. I choćby jeżeli po latach nie wydaje się to aż tak przełomowe, warto pamiętać, iż to jedna z produkcji medycznych, które przetarły szlaki, a przy tym uczyniły z nieznanych aktorów prawdziwe gwiazdy. Julianna Margulies, George Clooney, Noah Wyle, Goran Višnjić czy Maura Tierney to dobre powody, żeby do serialu wrócić po latach.
Scrubs
„Scrubs„, aka „Hoży doktorzy”, to jedna z najlżejszych propozycji na liście. Kultowy sitcom Billa Lawrence’a (teraz znanego m.in. z „Teda Lasso”) to opowieść o szpitalnych stażystach, ich trudnych początkach pracy w zawodzie i skomplikowanej codzienności, zarówno tej szpitalnej, jak i tej pozaszpitalnej (nie żeby mieli na nią czas). Głównym bohaterem i zarazem narratorem jest J.D. (Zach Braff), którego specyficzny sposób widzenia rzeczywistości – młody lekarz ma absurdalne sny na jawie, w których często prześladuje go szpitalny dozorca – w dużym stopniu stanowi o wyjątkowości serialu. W świetnej głównej obsadzie są jeszcze m.in. Sarah Chalke, Donald Faison i Judy Reyes – nie wszyscy zrobili wielkie kariery, ale tutaj stanowią fenomenalną komediową ekipę i jednocześnie zgraną paczkę przyjaciół. Fantastyczna chemia w obsadzie, sięganie po ambitniejsze środki wyrazu i mieszanie komedii z tragedią to znaki firmowe tego serialu, zdecydowanie będącego czymś więcej niż kolejnym sitcomem.
The Good Doctor
„The Good Doctor” to sukcesor „Dr. House’a”, możemy się spierać, czy rzeczywiście godny, ale na pewno co najmniej solidny. W serialu produkowanym przez Davida Shore’a, twórcę „House’a”, oglądamy Freddiego Highmore’a w roli młodego genialnego lekarza z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Dla dr. Shauna Murphy’ego każda interakcja z drugim człowiekiem jest potencjalnym wyzwaniem, a jednocześnie nie było bardziej błyskotliwego umysłu w serialach medycznych od czasów House’a. I choć „The Good Doctor” rzadko wychodzi poza standardy porządnego medycznego procedurala, znakomita rola Highmore’a to dobry powód, aby po ten serial sięgnąć.
Doktor Quinn
Pewnego razu na Dzikim Zachodzie, na długo przed współczesnymi westernami, była sobie „Doktor Quinn„, która przy całym swoim ugrzecznieniu przetarła w latach 90. pewne szlaki. Historia Michaeli (Jane Seymour), lekarki z Bostonu, która w latach 60. XIX wieku trafia do Colorado Springs, pojawiła się w telewizji na długo przed szałem na „silne kobiety”, przemycając wiele feministycznych nut w kostiumowej historii obyczajowej osadzonej w małym miasteczku. Nie brakowało tu też innych ważnych tematów, w tym kwestii rasowych, imigracyjnych i związanych z tym, jak okrutnie zbudowany na pięknych ideał nowy kraj potraktował swoich rdzennych mieszkańców. Były również wątki rodzinne, sąsiedzkie i romansowe – w latach 90. każdy dzieciak miał na ścianie plakat z dr Mike i Sullym (Joe Lando), tuż obok agentów Muldera i Scully.
The Knick
Choć „The Knick” zakończył się przedwcześnie, po zaledwie dwóch sezonach, do dziś jest wymieniany jednym tchem obok najpopularniejszych seriali medycznych w historii. Wszystko dlatego, iż zrobił coś bardzo odważnego, w brutalny, naturalistyczny, często wręcz makabryczny sposób prezentując szpitalną rzeczywistość u progu XX wieku i w centrum uwagi stawiając niekonwencjonalnego dr. Thackery’ego (Clive Owen). To serial bardzo odważny tematycznie, bo pokazuje początki nowoczesnej chirurgii, kiedy wszystko jest eksperymentem, a lekarze beztrosko miksują alkohol z kokainą, żeby przetrwać kilka dni z rzędu w pracy. Wrażenie robi też kontekst społeczny – Nowy Jork z 1900 roku to prawdziwie szalony, buzujący tygiel, gdzie potworna bieda i brud zderzają się z luksusem i szybkim rozwojem przemysłowym i technologicznym. Dodajmy do tego przełomową formę, za którą odpowiadał Steven Soderbergh – który serial w całości wyreżyserował, nakręcił i zmontował – oraz elektroniczną muzykę Cliffa Martineza, a mamy rzecz naprawdę niezwykłą. Warto do tego serialu wrócić po latach.
M*A*S*H
Jedna z najpopularniejszych komedii w historii. 11 sezonów, 251 odcinków, wielkie nazwiska z Alanem Aldą na czele. Serial, którego nie byłoby, gdyby nie wojna w Wietnamie, bo choć akcja „M*A*S*H” toczyła się w czasie innego konfliktu, to aluzje były aż nadto czytelne. Serial, opowiadający o grupie amerykańskich chirurgów wojskowych i pielęgniarek służących w szpitalu polowym (MASH to Mobile Army Surgical Hospital) podczas wojny w Korei w latach 50. poprzedniego wieku, był czymś więcej niż zwykłą komedią, przemycając w swoich żartach antywojenne przesłanie, pokazując, jak wygląda PTSD żołnierzy i zastanawiając się nad takimi kwestiami, jak odpowiedzialność lekarzy. Humor sytuacyjny mieszał się tu z różnego rodzaju refleksjami na temat amerykańskiego społeczeństwa i wojny jako takiej, ale duży udział w sukcesie serialu miały też rewelacyjnie napisane postacie. To jeden z tych tytułów, które się nie starzeją.