Najgłośniejsza uczestniczka "Awantury o kasę" o kulisach krzyków w studiu. Winny Ibisz? [PLOTEK EXCLUSIVE]

gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Mirosław Sosnowski / materiały prasowe Polsat


No i wszystko jasne. Pani Justyna z premierowego odcinka nowego sezonu "Awantury o kasę" zdradziła nam kulisy popularnego teleturnieju. I powiedziała, dlaczego podnosiła głos.
Powrót "Awantury o kasę" po 20 latach nieobecności na antenie okazał się strzałem w dziesiątkę. Premierowe odcinki teleturnieju Krzysztofa Ibisza, obejrzało ponad milion widzów. Widzowie z sentymentem, przypomnieli sobie zażarte licytacje i niespodziewane zwroty akcji. Nie da się ukryć, iż najwięcej emocji w internecie wzbudziła jednak kapitanka drużyny niebieskich z pierwszego odcinka - pani Justyna. Studentka pielęgniarstwa, która pracuje jako animatorka imprez dziecięcych, została okrzyknięta przez gospodarza programu mianem "walecznej". Ale wiele widzów odebrało ją jako najgłośniejszą zawodniczkę w historii show i zaczęto sobie pozwalać na jej krytykę. Co na to sama zainteresowana? Udało nam się z nią porozmawiać i poznać kulisy produkcji.


REKLAMA


Zobacz wideo Tak Ibisz zarządza majątkiem domowym


Kulisy "Awantury o kasę". Dlaczego są krzyki?
Gorące licytacje, które dodają dynamiki, to jeden z najciekawszych elementów "Awantury o kasę". Jednak pani Justynie oberwało się w sieci, iż jest głośniejsza od innych uczestników. Dlaczego kobieta pozwalała sobie na krzyki i nadmierną ekspresję? To zdradziła Plotkowi. - Niestety podczas pierwszej licytacji pan Krzysztof Ibisz nie usłyszał mojego "niebiescy 600", mimo iż byłam pierwsza przed innymi drużynami. Zmusiło mnie to do podniesienia tonu głosu. Wydaje mi się, iż ze względu na premierowy charakter naszego odcinka, w studiu mogły być lekkie problemy z udźwiękowieniem. Przemawia za tym fakt, iż mimo bycia najbliżej pana Ibisza, pan Krzysztof nie usłyszał mojej deklaracji, co zmusiło mnie później do głośniejszego licytowania. Potwierdzeniem mojej hipotezy może być fakt, iż zawodnicy w drugim odcinku, byli choćby zmuszeni na wizji do głośniejszego składania ofert licytacji - powiedziała nam pani Justyna z drużyny niebieskich.


Pani Justyna z "Awantury o kasę" nie składa broni
Odbiór w sieci zupełnie jej nie dziwi. Pani Justyna zapewniła nas, iż hejt nie powstrzyma ją przed kolejnymi telewizyjnymi wystąpieniami. Gdzie jeszcze prawdopodobnie ją zobaczymy, jeżeli wszystko pójdzie po jej myśli? - Obstawiałam, iż wywołam burzę w internecie. Niestety osoby oglądając, nie widzą, co dzieje się w studiu podczas nagrań. Mimo wszystko czuję się bardzo dobrze i nie mam zamiaru rezygnować z marzeń, emocji, adrenaliny, podczas występów w teleturniejach. Na ten moment mogę powiedzieć, iż w planach z moim bratem mamy jeszcze teleturnieje takie jak: "Postaw na milion", "Koło fortuny" i "Familiada" - powiedziała i dodała, iż jest zadowolona ze swojego udziału w "Awanturze o kasę". - Towarzyszyły nam super emocje i niezapomniane wspomnienia. Przypomnijmy, iż do "Awantury..." zgłosiło się aż 3500 drużyn, z czego wybrano 54 drużyny + drużynę Mistrzów, co daje nam 55 drużyn. Dla nas była to niesamowita wiadomość, iż znaleźliśmy się wśród tych 55 drużyn i to jeszcze wybrani do pierwszego, premierowego odcinka po blisko 20 latach - usłyszeliśmy.


W dalszej części wypowiedzi pani Justyna z "Awantury o kasę" rozwinęła wątek hejterów. - Smutne jest to, jak ludzie potrafią być zawistni i wredni. Stosują hejt - śmieją się, obrażają ludzi, pokazując swoją kulturę i ego, będące plonem ugoru własnych sukcesów i niespełnionych samorealizacji. Nie interesuje mnie, co ludzie mówią. Zawsze mama powtarzała mi: "bądź dobrym człowiekiem, szanuj innych" i tak mam do dziś. Serdecznie dziękujemy wszystkim oglądającym i wspierających nas sprzed ekranu telewizora, a także dziękujemy za miłe słowa i pokrzepiające komentarze - podsumowała uczestniczka teleturnieju Polsatu.
Idź do oryginalnego materiału