Nieżyjący już kanadyjski aktor Leslie Nielsen stworzył ikoniczną dla filmowych komedii postać policjanta z brygady specjalnej Franka Drebina. Nielsen posmakował bycia gwiazdą, dopiero będąc po sześćdziesiątce. Jego świetne role nadętych bubków (grywał różnych ważniaków, od generałów idiotów po imbecyli prezydentów) podbiły serca widzów na całym świecie.
Teraz rolę jego syna Franka Drebina juniora zagrał Liam Nesson. Ten ekranowy twardziel, grający często smutnych i zdeterminowanych mścicieli, którzy za śmierć żony czy córki muszą wymierzyć filmowym draniom sprawiedliwość, wprost rewelacyjnie zdał trudny komediowy egzamin. W filmie policjantowi z brygady specjalnej towarzyszy ciągle seksowna Pamela Anderson, która od kilku lat przeżywa filmową drugą młodość.
Jakiś czas temu oglądałem film dokumentalny o życiu Pameli, która skarżyła się, iż w „Słonecznym patrolu” walczyła o więcej tekstu dla siebie, ale producenci i reżyser widzieli ją tylko jako nieustanną miss plaży w seksownym, obcisłym kostiumie. Na szczęście po latach Pamela może grać już zdecydowanie większe i ciekawsze role, a w „Nagiej broni” ujawnia talent nie tylko komediowy, ale także wokalny.
Co do treści nowej „Nagiej broni”, to jest ona o wiele mniej istotna niż seria zabawnych gagów i dialogi. Sama opowieść to oklepana historyjka, ale przecież nie o oryginalność w tego typu produkcjach chodzi.
Nerwem akcji jest plan pewnego bogatego wariata, aby świat wymyślić na nowo. Zresetować go do czasów jaskiniowych. Oczywiście szalony milioner (w tej roli zabawny Danny Huston), którego pomysły zagrażają całej ludzkości, natrafi na opór dzielnego policjanta. Świat może uratować tylko gwiazda brygady specjalnej, czyli Frank Drebin junior, z Pamelą Anderson w duecie.
Ten pół debil, pół geniusz, czyli ekranowe skrzyżowanie największej fajtłapy z umysłowym linoskoczkiem, to ostatnia rzecz, jaka może nam pomóc i zbawić świat przed katastrofą w wydaniu obłąkańca.
Mamy więc w filmie serie idiotycznych zdarzeń, sporo żartów w dobrym, starym stylu słynnej spółki ZAZ, czyli Dawid i Jerry Zucker plus Jim Abrahams (choć tym razem to nie oni są autorami scenariusza, ale to oni wykreowali ten styl). Jest demolka, są absurdalne dowcipy i kpiny nawiązujące do głośnych światowych afer.
Musi być też scena, w której Frank Drebin, walcząc o lepsze jutro, gubi gacie. To już klasyk i taka konwencja. Nie ma się co oburzać. Kto lubi suchary – będzie zachwycony.
Mało jest ostatnio udanych sequeli i w ogóle mało udanych komedii, które straciły moc i nie śmieszą już jak dawniej, ale nowa „Naga broń” to jednak świetny powrót do przeszłości. Dla mnie: komediowy hit wakacji 2025.