Jesienią Polacy mają powody do niepokoju. W Warszawie i we Wrocławiu w dniach 25–30 października ponownie zapanuje atmosfera przerażenia, ekrany kinowe zaleje krew, a setki widzów nie będą mogły spać. Ale jak zawsze – będzie warto. Nieuchronnie nadciąga 9. edycja Splat!FilmFest International Fantastic Film Festival, uhonorowanego przez amerykański magazyn "Dread Central" tytułem jednego z najlepszych festiwali horroru i kina gatunkowego na świecie. Przyjrzyjmy się kilku najstraszniejszym premierom z repertuaru nadchodzącego Splat!FilmFest.
Słodki Leniwiec jako żądna mordu maszyna do zabijania? To nie żart. Splat!FilmFest ma film, który to udowadnia. Krwawy horror komediowy "Slotherhouse: Leniwa śmierć" narobił szumu w internecie jeszcze na długo przed jakimikolwiek pokazami, a teraz widzowie Splat!FilmFest – jako pierwsi w Polsce – będą mogli film zobaczyć Matthew Goodhue. To opowieść o uroczym leniwcu, który schwytany przez kłusownika trafia w ręce studentki z obsesją na punkcie mediów społecznościowych. Akademik spłynie krwią, bo morderczy leniwiec nie lubi obłudy ani instagramowych filtrów, a jeżeli chodzi o serwowanie brutalnych śmierci jest bardziej pomysłowy od Laleczki Chucky. Niech więc Was nie zwiedzie jego urocza powierzchowność. Ze starcia z tym leniwcem Jason Voorhees wyszedłby z dożywotnią traumą.
Makabrę, gore i sensacje żołądkowe zafunduje widzom także seans "Suitable Flesh", hołdu dla "Re-Animatora" i filmów Rogera Cormana z Barbarą Crampton w jednej z głównych ról. To najnowszy film Joe'ego Lyncha, twórcy wspaniałego "Korpo". W tym opartym na prozie H.P. Lovecrafta horrorze pewna psychiatrka nawiązuje niebezpieczny romans z pacjentem. To będzie początek największego koszmaru jej życia. Film gwarantuje przynajmniej jedną malowniczą dekapitację, obdzieranie ze skóry i krew sikającą we wszystkich kierunkach jak z ogrodowego zraszacza. Czyli to, co widzowie Splat!FilmFest lubią najbardziej.
Strasznie i krwawo będzie też podczas seansu hiszpańskiego "Stolika kawowego" ("The Coffee Table"). Trudno napisać o tym filmie tak, by nie popsuć widzom wrażeń. To jedna z najbardziej szokujących tegorocznych propozycji Splat!FilmFest. Ostrzegamy, iż podczas seansu "Stolika kawowego" widzów może rozboleć z nerwów brzuch, bo napięcie zbudowane w tej produkcji przez reżysera, Caya Casasa, jest nieznośne. To makabryczna jazda bez trzymanki, po której trudno będzie się otrząsnąć.
Trudno będzie też spokojnie oglądać "Nigdy mnie nie znajdziecie" ("You'll Never Find Me"), przerażający australijski horror, którego akcja toczy się w czasie burzliwej nocy w trzeszczącym ze starości domu za osiedlem przyczep kempingowych. Starszego mężczyznę Patrica izoluje od świata ściana deszczu (bardziej niż kiedykolwiek). Nawałnicę przerywa łomotanie do drzwi. Na progu stoi przemoczona brunetka – młoda dziewczyna, która zgubiła drogę i prosi gospodarza o pomoc. "Nigdy mnie nie znajdziecie" to oszczędny horror, którego akcja toczy się w jednej lokalizacji. Napięcie zbudowane jest na niepokoju i niepewności pary bohaterów. Patrick nie wie, czego tajemnicza dziewczyna od niego chce. Nie może pozbyć się wrażenia, iż skądś ją zna. Ona z kolei zdana jest na jego łaskę. I z każdą minutą coraz bardziej żałuje tego, iż szukała u Patricka pomocy. Splat!FilmFest ostrzega: po filmach takich jak "Nigdy mnie nie znajdziecie" trudno się zasypia.
Ciężko będzie też zaznać snu po seansie "Hood Witch", francuskiego thrillera, w którym przemoc eskaluje z każdą sceną, a widzom coraz bardziej udziela się przerażenie głównej bohaterki, współczesnej czarownicy Nour. Ścigana przez zabobonnych, nienawidzących inności i kipiących okrucieństwem sąsiadów przekroczy wszystkie swoje granice. A widzowie wraz z nią. Po seansie "Hood Witch" świat wyda Wam się jeszcze bardziej bezlitosny.
A po nawiązującym do slasherów lat 70. "Złe oko" ("Eight Eyes") już nigdy nie pojedziecie na Bałkany. Ten błąd popełnili bohaterowie filmu Austina Jenningsa – małżeństwo Cass i Gav. Na ich drodze staje podejrzany lokals, który obiecuje, iż pokaże im taką Serbię, której nie ma w folderach turystycznych. Tak zacznie się ich wycieczka do piekła. "Złe oko" wspaniale przywołuje klasykę gatunku – "Wzgórza mają oczy" czy "Teksańską masakrę piłą mechaniczną" i jak one, wywołuje pierwotny strach. Tutaj przemoc nie jest umowna. Kamera nie odwraca oka od bestialstwa i makabry. "Złe oko" to jedna z mocniejszych rzeczy, jakie zobaczycie na nadchodzącym Splat!FilmFest.
Długotrwałe wrażenie pozostawi też francuski horror "Pandemonium", który zabierze widzów w bardziej dosłowną wycieczkę do piekła i przeczołga przez jego czeluści. To film, który robi też wrażenie od strony wizualnej – przypomina koszmar senny. Tak sugestywny, iż fani kina grozy poczują się jak w domu. A ci, którym nie po drodze ze strachem pożałują, iż nie wybrali z programu Splat!FilmFest czegoś lżejszego.
Tylko nie "Deadland"! To kolejny przerażający film z mrocznego repertuaru. Tym razem festiwal zabierze widzów na granicę USA z Meksykiem, gdzie trójka strażników granicznych nawiedzana jest przez zjawę tragicznie zmarłego na ich służbie nielegalnego imigranta. Modelowe połączenie wielu gatunków i głębszego przesłania, a jednocześnie wciąż solidny dreszczowiec. Z klimatem zbudowanym umiejętnie przez bure kolory, zabiegi znane z kina grozy i poetycką (ale nie pretensjonalną) narrację.
Prosto z festiwalu w Wenecji na Splat!FilmFest przyjechał też doskonały, francuski horror "Vermin". To historia chłopaka, który kupuje jadowitego pająka. Ten ucieka i rozmnaża się w zastraszającym tempie, aż w końcu przypominający terrarium blok mieszkalny zamienia się w krwawe pole bitwy ludzi z gigantycznymi i wygłodniałymi pajęczakami. Klaustrofobiczne wnętrza, zniewalająca atmosfera i zręczne wykorzystanie klasycznych chwytów znanych z kina grozy to siła "Vermin", które z dumą Wam zaprezentujemy.
W Wenecji pokazywana była też kolejna perła tegorocznego Splat!FilmFest – francuski film grozy "Vourdalak". Udaje retro horror i robi to świetnie. To historia królewskiego wysłannika, który gubi się w mrocznym lesie i trafia pod dach pewnej upiornej rodzinki. "Vourdalak" jest adaptacją opowiadania Aleksieja Tołstoja, zafascynowanego okultuzmem i magią kuzyna autora "Wojny i pokoju". Tołstoj napisał "Rodzinę Vourdalaka" w 1839 roku w czasie swojej podróży z Francji do Frankfurtu. Nowela uznawana jest za jedną z pierwszych, w których na długo przed "Draculą" Brama Stokera pojawił się wampiryzm. Pomimo okazjonalnego humoru, "Vourdalak" wzbudza prawdziwy strach.
Sam niepokój, bez skrawka humoru, wywołuje za to brazylijskie "Na własność" ("Property") – dreszczowiec, w którym straumatyzowana po napadzie kobieta ukrywa się w pancernym samochodzie przed rozszalałym tłumem pracowników rodzinnej posiadłości. Ci, po latach niesprawiedliwości, są spragnieni nie tylko wyrównania rachunków, ale i krwi. "Na własność" wstrząsa brutalnością i sugestywną przemocą. To film dla ludzi o nerwach ze stali i równie mocnych żołądkach.
Tego samego wymaga od widzów niemiecki, nakręcony w jednym ujęciu (prawdziwym), horror "Gdzie mieszka zło" ("Home Sweet Home Where Evil Lives"). To historia Marii, która w zaawansowanej ciąży przyjeżdża do rodzinnego domu męża, teraz opuszczonego budynku, z którego planuje zrobić pensjonat. Kiedy wysiada prąd, a na schodach słychać kroki, Maria zaczyna tracić zmysły ze strachu. A postrada je zupełnie, kiedy pozna ponury sekret rodziny swojego męża. Strach kobiety udzieli się widzom, a wspomniany chwyt realizacyjny da poczucie bliskiego uczestnictwa w wydarzeniach.
9. Splat!FilmFest odbywa się w dniach 25–30 października w Warszawie (Kinoteka) i Wrocławiu (Kino Nowe Horyzonty). Wszystkie filmy pełnometrażowe (poza sekcją Kultowych Klasyków) prezentowane na Splat!FilmFest są pierwszymi pokazami w Polsce (to premiery polskie, europejskie i światowe). Więcej szczegółów dotyczących tegorocznego programu, a także informacje o biletach i karnetach, można znaleźć na stronie: www.splatfilmfest.com.
Słodki Leniwiec jako żądna mordu maszyna do zabijania? To nie żart. Splat!FilmFest ma film, który to udowadnia. Krwawy horror komediowy "Slotherhouse: Leniwa śmierć" narobił szumu w internecie jeszcze na długo przed jakimikolwiek pokazami, a teraz widzowie Splat!FilmFest – jako pierwsi w Polsce – będą mogli film zobaczyć Matthew Goodhue. To opowieść o uroczym leniwcu, który schwytany przez kłusownika trafia w ręce studentki z obsesją na punkcie mediów społecznościowych. Akademik spłynie krwią, bo morderczy leniwiec nie lubi obłudy ani instagramowych filtrów, a jeżeli chodzi o serwowanie brutalnych śmierci jest bardziej pomysłowy od Laleczki Chucky. Niech więc Was nie zwiedzie jego urocza powierzchowność. Ze starcia z tym leniwcem Jason Voorhees wyszedłby z dożywotnią traumą.
Makabrę, gore i sensacje żołądkowe zafunduje widzom także seans "Suitable Flesh", hołdu dla "Re-Animatora" i filmów Rogera Cormana z Barbarą Crampton w jednej z głównych ról. To najnowszy film Joe'ego Lyncha, twórcy wspaniałego "Korpo". W tym opartym na prozie H.P. Lovecrafta horrorze pewna psychiatrka nawiązuje niebezpieczny romans z pacjentem. To będzie początek największego koszmaru jej życia. Film gwarantuje przynajmniej jedną malowniczą dekapitację, obdzieranie ze skóry i krew sikającą we wszystkich kierunkach jak z ogrodowego zraszacza. Czyli to, co widzowie Splat!FilmFest lubią najbardziej.
Strasznie i krwawo będzie też podczas seansu hiszpańskiego "Stolika kawowego" ("The Coffee Table"). Trudno napisać o tym filmie tak, by nie popsuć widzom wrażeń. To jedna z najbardziej szokujących tegorocznych propozycji Splat!FilmFest. Ostrzegamy, iż podczas seansu "Stolika kawowego" widzów może rozboleć z nerwów brzuch, bo napięcie zbudowane w tej produkcji przez reżysera, Caya Casasa, jest nieznośne. To makabryczna jazda bez trzymanki, po której trudno będzie się otrząsnąć.
Trudno będzie też spokojnie oglądać "Nigdy mnie nie znajdziecie" ("You'll Never Find Me"), przerażający australijski horror, którego akcja toczy się w czasie burzliwej nocy w trzeszczącym ze starości domu za osiedlem przyczep kempingowych. Starszego mężczyznę Patrica izoluje od świata ściana deszczu (bardziej niż kiedykolwiek). Nawałnicę przerywa łomotanie do drzwi. Na progu stoi przemoczona brunetka – młoda dziewczyna, która zgubiła drogę i prosi gospodarza o pomoc. "Nigdy mnie nie znajdziecie" to oszczędny horror, którego akcja toczy się w jednej lokalizacji. Napięcie zbudowane jest na niepokoju i niepewności pary bohaterów. Patrick nie wie, czego tajemnicza dziewczyna od niego chce. Nie może pozbyć się wrażenia, iż skądś ją zna. Ona z kolei zdana jest na jego łaskę. I z każdą minutą coraz bardziej żałuje tego, iż szukała u Patricka pomocy. Splat!FilmFest ostrzega: po filmach takich jak "Nigdy mnie nie znajdziecie" trudno się zasypia.
Ciężko będzie też zaznać snu po seansie "Hood Witch", francuskiego thrillera, w którym przemoc eskaluje z każdą sceną, a widzom coraz bardziej udziela się przerażenie głównej bohaterki, współczesnej czarownicy Nour. Ścigana przez zabobonnych, nienawidzących inności i kipiących okrucieństwem sąsiadów przekroczy wszystkie swoje granice. A widzowie wraz z nią. Po seansie "Hood Witch" świat wyda Wam się jeszcze bardziej bezlitosny.
A po nawiązującym do slasherów lat 70. "Złe oko" ("Eight Eyes") już nigdy nie pojedziecie na Bałkany. Ten błąd popełnili bohaterowie filmu Austina Jenningsa – małżeństwo Cass i Gav. Na ich drodze staje podejrzany lokals, który obiecuje, iż pokaże im taką Serbię, której nie ma w folderach turystycznych. Tak zacznie się ich wycieczka do piekła. "Złe oko" wspaniale przywołuje klasykę gatunku – "Wzgórza mają oczy" czy "Teksańską masakrę piłą mechaniczną" i jak one, wywołuje pierwotny strach. Tutaj przemoc nie jest umowna. Kamera nie odwraca oka od bestialstwa i makabry. "Złe oko" to jedna z mocniejszych rzeczy, jakie zobaczycie na nadchodzącym Splat!FilmFest.
Długotrwałe wrażenie pozostawi też francuski horror "Pandemonium", który zabierze widzów w bardziej dosłowną wycieczkę do piekła i przeczołga przez jego czeluści. To film, który robi też wrażenie od strony wizualnej – przypomina koszmar senny. Tak sugestywny, iż fani kina grozy poczują się jak w domu. A ci, którym nie po drodze ze strachem pożałują, iż nie wybrali z programu Splat!FilmFest czegoś lżejszego.
Tylko nie "Deadland"! To kolejny przerażający film z mrocznego repertuaru. Tym razem festiwal zabierze widzów na granicę USA z Meksykiem, gdzie trójka strażników granicznych nawiedzana jest przez zjawę tragicznie zmarłego na ich służbie nielegalnego imigranta. Modelowe połączenie wielu gatunków i głębszego przesłania, a jednocześnie wciąż solidny dreszczowiec. Z klimatem zbudowanym umiejętnie przez bure kolory, zabiegi znane z kina grozy i poetycką (ale nie pretensjonalną) narrację.
Prosto z festiwalu w Wenecji na Splat!FilmFest przyjechał też doskonały, francuski horror "Vermin". To historia chłopaka, który kupuje jadowitego pająka. Ten ucieka i rozmnaża się w zastraszającym tempie, aż w końcu przypominający terrarium blok mieszkalny zamienia się w krwawe pole bitwy ludzi z gigantycznymi i wygłodniałymi pajęczakami. Klaustrofobiczne wnętrza, zniewalająca atmosfera i zręczne wykorzystanie klasycznych chwytów znanych z kina grozy to siła "Vermin", które z dumą Wam zaprezentujemy.
W Wenecji pokazywana była też kolejna perła tegorocznego Splat!FilmFest – francuski film grozy "Vourdalak". Udaje retro horror i robi to świetnie. To historia królewskiego wysłannika, który gubi się w mrocznym lesie i trafia pod dach pewnej upiornej rodzinki. "Vourdalak" jest adaptacją opowiadania Aleksieja Tołstoja, zafascynowanego okultuzmem i magią kuzyna autora "Wojny i pokoju". Tołstoj napisał "Rodzinę Vourdalaka" w 1839 roku w czasie swojej podróży z Francji do Frankfurtu. Nowela uznawana jest za jedną z pierwszych, w których na długo przed "Draculą" Brama Stokera pojawił się wampiryzm. Pomimo okazjonalnego humoru, "Vourdalak" wzbudza prawdziwy strach.
Sam niepokój, bez skrawka humoru, wywołuje za to brazylijskie "Na własność" ("Property") – dreszczowiec, w którym straumatyzowana po napadzie kobieta ukrywa się w pancernym samochodzie przed rozszalałym tłumem pracowników rodzinnej posiadłości. Ci, po latach niesprawiedliwości, są spragnieni nie tylko wyrównania rachunków, ale i krwi. "Na własność" wstrząsa brutalnością i sugestywną przemocą. To film dla ludzi o nerwach ze stali i równie mocnych żołądkach.
Tego samego wymaga od widzów niemiecki, nakręcony w jednym ujęciu (prawdziwym), horror "Gdzie mieszka zło" ("Home Sweet Home Where Evil Lives"). To historia Marii, która w zaawansowanej ciąży przyjeżdża do rodzinnego domu męża, teraz opuszczonego budynku, z którego planuje zrobić pensjonat. Kiedy wysiada prąd, a na schodach słychać kroki, Maria zaczyna tracić zmysły ze strachu. A postrada je zupełnie, kiedy pozna ponury sekret rodziny swojego męża. Strach kobiety udzieli się widzom, a wspomniany chwyt realizacyjny da poczucie bliskiego uczestnictwa w wydarzeniach.
9. Splat!FilmFest odbywa się w dniach 25–30 października w Warszawie (Kinoteka) i Wrocławiu (Kino Nowe Horyzonty). Wszystkie filmy pełnometrażowe (poza sekcją Kultowych Klasyków) prezentowane na Splat!FilmFest są pierwszymi pokazami w Polsce (to premiery polskie, europejskie i światowe). Więcej szczegółów dotyczących tegorocznego programu, a także informacje o biletach i karnetach, można znaleźć na stronie: www.splatfilmfest.com.