Na zakończenie swojej opowieści mój niewierny mąż oświadczył, iż kocha nas obie i zaproponował… żebyśmy same się dogadały. Po czym wyszedł, zostawiając mnie z kochanką sam na sam. Z wrażenia zaniemówiłam. Mało tego, iż mnie zdradzał, to jeszcze miał czelność zrzucić na nas odpowiedzialność za całą sytuację. Pierwsza odezwała się ona.

przytulnosc.pl 3 tygodni temu

Są kobiety, które świadomie przymykają oczy na zdrady swoich mężów — bo tak im wygodnie albo zwyczajnie boją się zostać same. Ja zdecydowanie do nich nie należę. Kiedy dwanaście lat temu wychodziłam za mąż, jasno powiedziałam: nie wybaczę zdrady, nigdy. I on o tym wiedział.

Przez lata żyliśmy spokojnie, bez większych dramatów. Nigdy nie miałam powodów podejrzewać go o niewierność. Ale ostatnio znajoma dała mi do zrozumienia, iż te jego „delegacje” to fikcja. Zaczęłam grzebać i w końcu zdobyłam adres mieszkania, w którym miał podobno bywać. Do końca miałam nadzieję, iż to jakaś pomyłka. Ale nie była.

Drzwi otworzył on. Nie zaprzeczał. Zaprosił mnie do środka, posadził przy stole. Z pokoju wyszła kobieta, szatynka, niebrzydka, choć trudno ją nazwać pięknością. Spojrzała na niego zdezorientowana. On zaproponował, by i ona usiadła. I wtedy zaczął mówić.

Opowiedział, iż dwa lata temu, po jakiejś kłótni między nami, poznał tę dziewczynę w sklepie. Początkowo nic nie planował, ale sprawy potoczyły się same. Zakochał się. Ale… mnie też przez cały czas kocha. I nie zamierzał zostawiać rodziny. A teraz — kocha nas obie, więc najlepiej, żebyśmy same się dogadały.

I wyszedł.

Zostawił mnie i swoją kochankę w jednym pokoju.

Byłam w szoku. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. A ona… zaczęła mówić. Przysięgała, iż nie miała pojęcia o jego żonie. On ją też mamił historyjkami o służbowych wyjazdach. Po chwili, z ironicznym uśmiechem, rzuciła:

– Może po prostu go wspólnie odprawimy? – i parsknęła śmiechem.

Nie sądziłam, iż kiedykolwiek polubię kobietę, z którą zdradził mnie mąż. A jednak – polubiłam. Porozmawiałyśmy spokojnie i zgodnie postanowiłyśmy, iż damy mu kosza obie.

Ja dotrzymałam słowa: złożyłam pozew o rozwód i wystąpiłam o alimenty. Moja mama była oburzona. Próbowała mnie przekonać, iż ta kobieta mnie zmanipulowała tylko po to, żeby rozbić moją rodzinę. Że kiedy rozwiodę się z mężem, ona go od razu przygarnie i będzie szczęśliwa, bo „taki facet to skarb”.

A mnie to szczerze mówiąc nie obchodzi. Może go weźmie, może nie. Jakie to ma znaczenie, skoro on przez dwa lata bez mrugnięcia okiem prowadził podwójne życie? Jaka miłość, jakie zaufanie?

Tylko iż mama zasiała we mnie ziarenko wątpliwości… Może naprawdę pospieszyłam się z rozwodem?

Idź do oryginalnego materiału