Na ten film do kin pójdą pielgrzymki. Wyjaśnię wam, dlaczego "Wicked" to poważny kandydat na Oscara

natemat.pl 18 godzin temu
Pamiętacie "Czarnoksiężnika z Oz", jedno z największych arcydzieł kinematografii? W takim razie poznajcie jego musicalowy prequel, który od ponad 20 lat przyciąga tłumy na Broadway i West End. Już za kilka dni do kin trafi filmowa wersja "Wicked" z Arianą Grande, o której mówi się, iż ma spore szanse na Oscara. Zastanawia was fenomen zielonej wiedźmy śpiewającej o tolerancji i władzy? Na zachodzie widzowie planują całe pielgrzymki, by zobaczyć historię Elphaby na dużym ekranie. Polskę też to czeka.... prędzej czy później.


Mówi się, iż musicale albo się kocha, albo ich nienawidzi, mimo iż istnieje dużo wyjątków od reguły, które potrafią przekonać do siebie widzów najmniej zainteresowanych tym gatunkiem. Tu warto wymienić choćby klasykę kina w postaci "Deszczowej piosenki", "Dźwięków muzyki", "Grease" czy "Hair".

A skoro jesteśmy przy tak oldschoolowych tytułach, nie powinniśmy pomijać "Czarnoksiężnika z Oz" Victora Fleminga, który powstał na kanwie powieści dla dzieci pióra L. Franka Bauma. Dorotki w wykonaniu kultowej Judy Garland, która podróżuje po magicznej krainie w zaczarowanych czerwonych pantofelkach, nikomu nie trzeba raczej przedstawiać. Podobnie sprawa tyczy się Dobrej i Złej Czarownicy.

W Stanach Zjednoczonych musical "Wicked", czyli prequel legendarnego "Czarnoksiężnika z Oz", od ponad dwóch dekad cieszy się niesłabnącą popularnością na Broadwayu, a już na dniach swojej premiery doczeka się filmowa adaptacja, która – według krytyków – weźmie udział w przyszłorocznym wyścigu po Oscara.

"Czarnoksiężnik z Oz" najważniejszych filmem Hollywood


Zanim powiemy więcej o "Wicked", cofnijmy się jeszcze do "Czarnoksiężnika z Oz", ponieważ by zrozumieć lepiej fenomen broadwayowskiego musicalu, trzeba najpierw przyjrzeć się niebezpiecznemu geniuszowi Fleminga.

Film z 1939 roku był przełomowy, ale nie tylko dlatego, iż spopularyzował technicolor (wczesna technika obróbki materiału światłoczułego dająca w efekcie kolorowy obraz) – choć w erze CGI może brzmieć to dość banalnie, w tamtych latach żadne inne dzieło kinematografii nie zdołało dzięki warstwie wizualnej aż tak wciągnąć widza w opowiadaną przez siebie historię. Dziś moglibyśmy porównać to do wpływu, jaki na pokolenie milenialsów miał "Harry Potter" z Danielem Radcliffem (aczkolwiek znaczeniem technologicznym filmowa adaptacja książek J.K. Rowling nie dorasta do pięt Oz).

Owszem produkcja "Czarnoksiężnika z Oz" pozostawiała wiele do życzenia pod względem zasad bezpieczeństwa i higieny pracy (przykład: w niektórych scenach śnieg wykonano z rakotwórczego azbestu), ale na kartach historii zapisała się jako jedno z najwspanialszych dzieł amerykańskiej kultury i Hollywoodu, którego echo usłyszymy m.in. w twórczości Davida Lyncha ("Miasteczko Twin Peaks"), Johna Watersa ("Lakier do włosów") czy Stevena Spielberga ("E.T.").

Dla Amerykanów Dorotka, Strach na Wróble, Blaszany Drwal i Tchórzliwy Lew są więc dobrem narodowym. Ba, mają choćby oficjalny międzynarodowy fanklub, który liczy aż 67 lat, co tylko pokazuje skalę ich wpływu na zachodnią popkulturę.

"Dzięki wyrazistym postaciom, niezapomnianym utworom, takim jak 'Somewhere Over the Rainbow', cudownej Judy Garland i magii całej opowieści film z miejsca zdobył serca widzów, a dodatkowo zgarnął w 1940 roku dwa Oscary (za wspomniany utwór oraz muzykę)" – pisała Ola Gersz z Działu Kultura w naTemat.

W czym tkwi fenomen "Wicked"?


Pod koniec lat 90. podczas urlopu na Hawajach kompozytorowi Stephenowi Schwartzowi wpadła do rąk powieść dla dorosłych zatytułowana "Wicked: Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu" Gregory'ego Maguire'a, która w luźny sposób inspirowała się prozą L. Franka Bauma. W książce z 1995 roku rola protagonistki trafia do niezwykle inteligentnej Elphaby, która rozpoczyna naukę na Uniwersytecie Shiz, gdzie na tle reszty studentów wyróżnia się szmaragdowym kolorem skóry. Współlokatorką przyszłej Złej Czarownicy zostaje ekstrawertyczna Glinda, która później zyska miano Dobrej Czarownicy z Północy.

W swoim dziele Maguire nie stronił o skomplikowanego komentarza społeczno-politycznego, w którym próbował rozłożyć na czynniki pierwsze prawdziwą naturę zła (odpowiedzieć na pytanie, czy zło jest wrodzone, czy nabyte).

Schwartzowi spodobał się ton "Wicked", dlatego też od razu skontaktował się z agentem, by kupić prawa do adaptacji książki. Niestety okazało się, iż wyprzedziła go w tym wytwórnia Universal Pictures, która zamierzała przenieść historię Elphaby na duży ekran.

Ostatecznie Schwartz namówił Maguire'a, by przyznał mu prawa do własności intelektualnej, a prezesa Universal Pictures zachęcił do tego, aby pomógł mu stworzyć musical na Broadwayu. Kompozytor połączył siły ze scenarzystką Winnie Holzman, która odpowiadała za libretto, i zaczął kompletować obsadę. W roli Glindy obsadzono Kristin Chenoweth ("Gdzie pachną stokrotki"), a jako Elphabę – Idinę Menzel (Elsę z "Krainy lodu").



Pierwszy i tym samym próbny pokaz musicalu "Wicked", który odbył się w San Francisco w Kalifornii, spotkał się z mieszanymi ocenami wśród odbiorców. Menzel uznano za słabe ogniwo, zaś Chenoweth za sceniczne objawienie. Schwartz wyciągnął z krytyki wnioski i pozmieniał część piosenek, by w przyszłości uniknąć niechęci publiczności wobec – jakby nie patrzeć – głównej (zielonej) bohaterki.

"Wicked" doczekał się oficjalnej premiery na Broadwayu (w Gershwin Theatre w Nowym Jorku) w październiku 2003 roku. Bum! Oryginalna produkcja otrzymała trzy nagrody Tony, czyli teatralne Oscary, i sześć statuetek Drama Desk, a także została laureatem Grammy. Dziś magicznie mroczna sztuka zajmuje czwarte miejsce w rankingu "najczęściej granych musicali na Broadwayu", tuż za "Upiorem w operze", "Chicago" i "Królem lwem".

"Gdyby każdy musical miał tyle serca i odwagi co 'Wicked', Broadway byłby naprawdę magicznym miejscem" – tak 21 lat temu na łamach tygodnika "Time" skomentował przedstawienie dziennikarz rozrywkowy Richard Zoglin. Oczywiście połowa krytyków nie podzielała jego zachwytów, nazywając tytuł "tandetą", niemniej z czasem "Wicked" – co pokazały zresztą liczne statuetki – stał się w świecie musicali tym, czym "Czarnoksiężnik z Oz" w kinie.



Włączasz TikToka i co rusz słyszysz słodziutki sopran koloraturowy, śpiewający słowa: "Popular! You're gonna be popular". Tak, to głos Chenoweth, aka Glindy. Utwór "Defying Gravity", który w oryginale wykonuje Menzel, też trenduje w mediach społecznościowych. Jakby tego było mało, uchodzi za jeden z tych numerów, który bez ani jednej fałszywej nutki potrafią zaśpiewać nieliczni.

Nie musisz jechać do USA, by w metrze lub na ulicy zobaczyć legendarny plakat z uśmiechającą się zieloną postacią w wiedźmowym kapeluszu i kobietą w bieli szepcącą jej coś do ucha. Trafisz na niego w Londynie, Dublinie, Sydney, Stuttgarcie, São Paulo, Seulu i Tokio, a niebawem też w Warszawie. Polską premierę "Wicked" zaplanowano na 5 kwietnia 2025 roku w stołecznym Teatrze Muzycznym Roma.

"Wicked" z Cynthią Erivo i Arianą Grande idzie po Oscara


Powstanie filmu na podstawie broadwayowskiego musicalu "Wicked" było tylko kwestią czasu (mimo iż hollywoodzkim producentom popchnięcie projektu do przodu zajęło prawie 20 lat). Universal Pictures i producent teatralny Marc Platt ogłosili w 2012 roku, iż opowieść o Elphabie i Glindzie wyląduje na dużym ekranie. Przybliżonej daty jednak nie podali. W grafiku namieszała pandemia COVID-19, która nie oszczędziła też reszty Hollywood.

W 2021 roku potwierdzono, iż za kamerą adaptacji "Wicked" stanie Jon M. Chu ("Bajecznie bogaci Azjaci"), a najważniejsze role odegrają brytyjska aktorka i laureatka Emmy, Grammy oraz Tony, Cynthia Erivo ("Harriet"), a także popowa piosenkarka Ariana Grande ("Nie patrz w górę"). Obie są sopranami – skala głosu pierwszej z nich wynosi 3 oktawy, a drugiej – 4 oktawy.

Casting wzbudził w internecie zamieszanie. Pomimo potężnego wokalu Erivo zarzucano, iż nie poradzi sobie z wymagającą "Defying Gravity". Niektórzy bronili się przed oskarżeniami o rasizm, po tym, jak wskazali, iż obsadzenie czarnej gwiazdy w roli Elphaby ich nie zadowala.

Potem do obsady "Wicked" dorzucono takie nazwiska jak Jeff Goldblum ("Park Jurajski"), Michelle Yeoh ("Wszystko wszędzie naraz"), Jonathan Bailey ("Bridgertonowie"), Peter Dinklage ("Gra o tron") i Bowen Yang ("Saturday Night Live"). Gwiazdorskie grono uczniów i profesorów Uniwersytetu Shiz zrobiło wrażenie na fanach broadwayowskiej sztuki, co tylko spotęgowało oczekiwania wobec filmu.

Wraz z wyjściem pierwszego zwiastuna część widzów podzieliła się swoimi obawami związanymi z tym, iż musical "Wicked" z Erivo i Grande może okazać się tak samo średni, jak aktorskie remake'i bajek Disneya (m.in. "Piękna i bestia" z Emmą Watson oraz "Mała syrenka" z Halle Bailey). W trailerze adaptacji brakowało kolorów i kontrastu widocznego w "Czarnoksiężniku z Oz" z lat 30. XX wieku, a całą magię krainy Bauma sprowadzono do efekciarskiego CGI. Tym, co oceniono pozytywnie, był natomiast śpiew głównego duetu.

Miesiąc przed światową premierą filmowego musicalu krytycy filmowi zaczęli sugerować, iż w przyszłym roku "Wicked" stanie do walki o złotego Oscara. I nie, nie chodziło im wyłącznie o "najlepszą piosenkę", "najlepsze kostiumy" czy "najlepsze efekty specjalne". Podobno film jest na tyle dobry, iż kandydatura Cynthii Erivo i Ariany Grande w aktorskich kategoriach jest niemalże pewniakiem.

"Byłam sceptycznie nastawiona przed seansem, ale... 'Wicked' to arcydzieło. Grande sprawia, iż Glinda lśni. (...) Warto było czekać 20 lat" – wstawiła na X (dawnym Twitterze) dziennikarka "Variety" Katcy Stephan.



Nadchodzący musical na razie nie ma ocen w serwisie "Rotten Tomatoes", ale z pierwszych reakcji po przedpremierowych pokazach można wywnioskować, iż Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej będzie musiała rozważyć jego nominację. Bukmacherzy z Gold Derby wymieniają "Wicked" w czołówce potencjalnych kandydatów na Oscara w najważniejszej kategorii, czyli "najlepszym filmie".

"O mój Boże, właśnie obejrzałam film i umarłam. (...) Jest tak dobry, tak wyjątkowy. Cynthia i Ariana są niesamowite. (...) Jon M. Chu dał radę. Byłam bardzo wzruszona. (...) choćby nie uwierzycie, jakie to jest wspaniałe" – zapewniała na Instagramie oryginalna odtwórczyni Glindy, Chenoweth.



Na jednej części "Wicked" się nie skończy. Za rok do kin ma trafić sequel, który podsumuje losy Elphaby i zaprowadzi nas do punktu wyjścia. Do Dorotki i jej czerwonych bucików oczywiście.

Idź do oryginalnego materiału