Na progu stoi Witold jej dwukrotny były mąż, z którym rozwiodła się cztery lata temu. W ręku trzyma bukiet białych róż, a na twarzy ma tę samą uśmiech, którym kiedyś podbił jej dwudziestoletnie serce.
Grażyno, wróciłem oznajmia w sposób ceremonialny, jakby wygrywał bitwę popełniłem ogromny błąd. Jesteś najlepszą kobietą, jaką kiedykolwiek miałem.
Grażyna uśmiecha się, odsuwa się i mówi:
Witku, co za niespodzianka. Wejdź, jeżeli już tu jesteś, ale zdejmij buty nie chcę, żebyś znów zostawił po sobie bałagan w moim domu.
Witold liczy na przytulenie, łzy radości, może choćby na wyrzuty, które on hojnie wybaczy. Zamiast tego Grażyna odwraca się do kuchni i kontynuuje śniadanie, nie proponując mu choćby miejsca przy stole.
Jak leci, Witku? pyta spokojnie, krojąc omlet kolejna impreza cię wyrzuciła, czy sam postanowiłeś szukać tymczasowego schronienia?
Witold jest zdezorientowany. Po czterech latach zapomniał, iż Grażyna potrafi zachować spokój w kryzysie. Pamięta ją jako młodą, pełną pasji, gotową wybaczyć wszystko dla rodziny. Teraz przed nim siedzi czterdziesto sześciolatka z pewnym spojrzeniem i stalowymi nerwami.
Grażyno, chcę odbudować naszą rodzinę kładzie bukiet na stole obok jej talerza te lata żyłem jak w śnie. Dopiero teraz rozumiem, iż moje miejsce jest tutaj, z tobą i dziećmi.
No tak? bierze łyk kawy co się zmieniło? Czy twoja wrodzona zdolność znikania w najmniej odpowiednim momencie w końcu się poddała?
Naprawdę! wykrzykuje Witold chcę być przy was, dbać o dzieci, o ciebie. Widzisz, przyszedłem z kwiatami i otwartym sercem.
Z otwartym sercem i pustymi kieszeniami, jak zwykle? drwi Grażyna, po czym łagodnieje No dobra, usiądź. Chcesz kawy? Albo to już jakaś dieta dla poszukujących siebie?
Dziesięć lat temu młoda Grażyna studiowała ekonomię na Uniwersytecie Pedagogicznym, kiedy spotkała Witolda na studenckiej imprezie. Był starszy o trzy lata, pracował ochroniarzem w centrum handlowym i wydawał się jej niezwykle dojrzały.
Wyjdź za mnie zaproponował po dwóch miesiącach znajomości po co czekać? Widzę, iż jesteś tą jedyną.
Witku, ale znamy się tak mało wątpiła Grażyna.
Co tu liczyć? uśmiechnął się, całując jej dłonie miłość to nie matematyka, kochanie. Nie trzeba wszystkiego liczyć.
Grażyna, osłonięta romantyzmem, zgodziła się. Witold wynajął kawalerkę, do której przeprowadziła się po ślubie. Musiła łączyć studia z dorywczym tłumaczeniem angielskich tekstów nocą, by opłacić czynsz. Witold dostawał grosze i narzekał na niesprawiedliwość szefa.
Rozumiesz, Grażyno tłumaczył, leżąc na kanapie po kolejnej zwolnieniu potrzebuję pracy, która daje przestrzeń do twórczego wyrażania siebie. Te szare biurowe biurokratyczne nie rozumie mojego charakteru.
Oczywiście, kochanie zgadzała się Grażyna, licząc budżet rodzinny a ja w międzyczasie pracuję za dwóch. Nic straconego.
Po obronie dyplomu Grażyna planowała pracę w banku czerwony dyplom i znajomość języków otwierały dobre perspektywy. Wtedy dowiedziała się, iż jest w ciąży. Kostek przyszedł, gdy Grażynie skończyło dwadzieścia trzy, a rok i pół później urodziła Igę.
Dzieci to szczęście mówił Witold, kołysząc córkę pieniądze zarobimy. Najważniejsza jest miłość w rodzinie.
Masz rację, kochanie odpowiadała Grażyna, licząc, jak opłacić media dzieci są najważniejsze, reszta się dopisze.
Głównie Grażyna zarabiała. Mimo dwójki maluchów pracowała online: tłumaczyła, prowadziła lekcje angielskiego przez Skype, pisała artykuły. Witold w czterech latach zmienił pięć miejsc pracy, zawsze znajdując wymówkę niskiej pensji.
Wiesz, Grażyno filozofował nie mogę pracować tam, gdzie dusza nie leży. Lepiej zarabiać mniej, ale zachować wewnętrzną harmonię.
Oczywiście potwierdzała zmęczona Grażyna wewnętrzna harmonia to świętość, a zewnętrzne okoliczności jakoś się ułożą.
Gdy Kostek miał cztery lata i poszedł do przedszkola, Witold nagle stwierdził:
Grażyno, wypalony emocjonalnie. Potrzebuję wolności, żeby odnaleźć siebie. Składam pozew o rozwód.
Co to odnaleźć siebie? zapytała zszokowana mamy dwoje dzieci, kredyt hipoteczny Witku, o czym myślisz?
Dlatego potrzebuję czasu w przemyślenia odpowiedział chłodno dysponuję się w tej rodzinnej rutynie. Żądam podziału majątku. Połowę mieszkania chcę mieć ja.
Ale ja kupiłam to mieszkanie! wykrzyknęła Grażyna wzięłam kredyt, spłacam hipotekę!
Jesteśmy rodziną wzruszył ramionami Witold wszystko nabyte w małżeństwie dzielimy po równo. To prawo, kochana.
Grażyna zdaje sobie sprawę, iż może skończyć na ulicy. Dwupokojowe mieszkanie w nowym bloku było wszystkim, co mieli. Musi pożyczać od przyjaciół i brać kredyt, by odkupić część Witolda. Jej mama, emerytka nauczycielka, nie mogła pomóc finansowo.
Córeczko płakała przez telefon gdybym miała pieniądze, oddałabym wszystko. Ale emerytura to grosze, a ten drań jak może tak postąpić z własnymi dziećmi?
Nic, mamo starała się pocieszyć Grażyna.
Sąd przyznaje alimenty. Witold płaci dwa lata, a potem znika. Nie dzwoni na urodziny, nie wita nowego roku. Po prostu rozpływa się.
Miesiąc po rozwodzie przychodzi Michał dawny kolega z uczelni i przyjaciel Witolda.
Grażyno, zawsze byłem w ciebie zakochany wyznaje w przedpokoju z bukietem stokrotek wiem, to nie najlepszy moment, ale wyjdź za mnie. Nie boję się dzieci, kocham je jak własne.
Michale, jesteś złotym człowiekiem rozpływa się Grażyna ale nie mogę wykorzystać twojej dobroci. Zasługujesz na kobietę, która cię pokocha całym sercem, a nie na podziękowanie za wybawienie.
Michał, programista, zarabia dobrze i jest uczciwy, ale Grażyna odczuwa wobec niego jedynie wdzięczność.
Michale, jesteś wspaniałym człowiekiem, ale nie jestem gotowa mówi delikatnie zostańmy przyjaciółmi? To dla mnie wiele znaczy.
Poczekam odpowiada z nadzieją w oczach ile trzeba, tyle poczekam. Jesteś warta każdego oczekiwania.
Nie marnuj na mnie najpiękniejszych lat mówi smutno Grażyna znajdź kobietę, która od razu zrozumie, jaki skarb masz przy sobie.
Dwa lata Grażyna żyje we trójkę z dziećmi, pracuje bez wytchnienia. Ukończyła kursy podnoszące kwalifikacje i prowadzi internetowe wykłady z ekonomii dla studentów zaocznych. Dzięki temu spłaca długi i spłaca dużą część kredytu. Michał kilkakrotnie proponuje pomoc finansową, ale Grażyna odmawia nie chce nikomu zależeć.
Grażyno, co za duma? namawia go Michał. Jesteśmy przyjaciółmi.
Dlatego, iż jesteśmy przyjaciółmi, nie chcę psuć relacji pieniędzmi odpowiada Grażyna. Twoja przyjaźń jest dla mnie cenniejsza niż jakakolwiek pomoc.
Wtedy znów pojawia się Witold, który się nawrócił.
Grażyno, te dwa lata żyłem jak pustelnik mówi, klęcząc w salonie zrozumiałem wszystko. Zdałem sobie sprawę, iż rodzina to najważniejsze. Dzieci to sens życia. A miłość prawdziwa miłość przychodzi raz w życiu.
A gdzie byłeś cały ten czas? pyta Grażyna, nie odrywając wzroku.
Pracowałem, wynajmowałem pokój, myślałem o was. Musiałem naładować siły, zrozumieć błędy. Teraz jestem gotów być prawdziwym mężem i ojcem.
Dzieci pięcioletni Kostek i czteroletnia Iga radośnie rzucają się na tatę. Pamiętają go jako tego, który gra w chowanego i czyta bajki. Grażyna nigdy nie mówiła im o swoich trudnych chwilach.
Tato, już nie wyjdziesz? pyta Iga, przytulając się.
Nigdy, księżniczko odpowiada Witold, uświadamiając sobie, iż jego miejsce jest tutaj, przy najdroższych.
Grażyna poddaje się. Dwa lata samotności, zmęczenie nieustanną walką o przetrwanie, dziecięce prośby wszystko łamie jej opór. Witold oficjalnie proponuje małżeństwo, podpisują akt w urzędzie stanu cywilnego.
Po co pieczęć w paszporcie? dopytuje Michał, kiedy Grażyna podaje mu wiadomość. Czy nie wystarczy po prostu żyć razem?
Witold upiera się. Twierdzi, iż chce pokazać, iż jest poważny. I szczerze mówiąc, chciałbym wierzyć w stabilność.
Rozumiem twoje pragnienie, Grażyno. Ale mężczyzna, który już raz uciekł
Michał, proszę. Ludzie się zmieniają. Daj nam szansę.
Matka Grażyny reaguje ze stonowaną radością:
Córeczko, cieszę się za ciebie. Ale pamiętaj mężczyzna, który raz próbował wolności, nie zapomina jej. Bądź ostrożna.
Mamo, nie wszyscy mężczyźni tacy są. Witold naprawdę się żałuje.
Trzy lata małżeństwa wydają się Grażynie prawie idealne. Witold zachowuje się jak wzorowy ojciec, remontuje, jeździ z dziećmi, wywozi ich na wakacje nad Bałtyk. Alimenty płaci, choć kilka razy proponuje ich zniesienie.
Nie róbcie tego radzi matka. Niech idą na konta dzieci. Finansowa poduszka zawsze się przyda.
Mamo, jesteś zbyt nieufna. Witold udowodnił swoją wiarygodność.
Czas pokaże, córeczko. Czas wszystko ustawi.
Gdy Grażyna myśli, iż życie wreszcie się układa, Witold ponownie wyrywa ją z równowagi:
Grażyno, składam pozew o rozwód. Rozumiem, iż życie rodzinne nie jest dla mnie. W małżeństwie duszę mi duszą.
Co ty wypowiesz? nie wierzy Grażyna. Witku, obiecałeś wrócić. Przysiągłeś, iż się zmieniłeś.
Myślałem, iż się zmieniłem, ale nie. Rodzina to klatka. Jestem artystą, potrzebuję przestrzeni.
Jaki ty artysto? Pracujesz jako menedżer w firmie budowlanej!
Nie rozumiesz. Moja dusza pragnie lotu. Przy tobie zamieniam się w zwykłego mieszkańca.
Drugi rozwód boli Grażynę mocniej niż pierwszy. Tym razem była już starsza, mniej naiwna. Kiedy Witold przychodzi zabrać rzeczy, Grażyna rzuca jego walizkę na schody.
Wychodź i już nie wracaj! krzyczy, nie rozpoznając własnego głosu.
Grażyno, nie rób sceny! Sąsiedzi usłyszą! jęczy Witold, podnosząc porozrzucane rzeczy.
Niech cały dom wie, jakaś nędza! Dwukrotnie rzucił dzieci! Dwukrotnie!
Nie rzucałem! Będę płacił alimenty, spotykał się z dziećmi
Jak spotykałeś się dwa lata po pierwszym rozwodzie? Nie zadzwoniłeś ani razu!
Witold próbuje w sądzie uzyskać odszkodowanie za remont i wakacje rodzinne, ale przegrywa. Dzieci znów zostają bez ojca, a Grażyna nie ukrywa swojego gniewu.
Mamo, czy tata już nie będzie z nami? pyta dwunastoletni Kostek.
Nie, synku. Tata zdecydował, iż jego wolność jest ważniejsza niż my.
A czy on jest zły? pyta siedmioletnia Iga.
Nie jest zły, kochanie. Po prostu nie potrafi dotrzymać słowa.
Po pół roku Michał przychodzi znów z propozycją.
Grażyno, przestań cierpieć z tego typu ludzi. Wyjdź za mnie. Kocham cię od ponad dziesięciu lat.
Michale, nie teraz Grażyna gniewnie odpowiada nie wierzę już żadnemu mężczyźnie. Wszyscy tacy sami.
Grażyno, to niesprawiedliwe. Nigdy cię nie zdradziłem.
Dopóki nie zdradziłeś. A co się stanie jutro? Znów będziesz szukał wolności?
Michał wyjawia prawdę:
Kiedy Witold odszedł po raz pierwszy, mieszkał z kochanką Walerią. Ona go wyrzuciła po dwóch latach, a on wrGrażyna w końcu podjęła decyzję, iż jej własna droga i niezależność są ważniejsze niż jakiekolwiek obietnice przeszłych mężczyzn.








