Gdy Zdzisław Kozień dostał propozycję zagrania króla Zygmunta I Starego w serialu "Królowa Bona", cieszył się już ogromną popularnością i należał do grona najbardziej lubianych polskich aktorów. Rolę w dramacie historycznym przyjął bez wahania, bo – szczerze mówiąc – miał już trochę dość porucznika Antoniego Zubka z "07 zgłoś się", z którym był utożsamiany, i chciał pokazać się swej publiczności w zupełnie innym wcieleniu. Poza tym ekscytował się tym, iż będzie miał okazję pracować z Aleksandrą Śląską uchodzącą za wybitną aktorkę.Reklama
Zdzisław Kozień: Diwa ze stolicy na każdym kroku okazywała mu... brak szacunku
Zdzisław Kozień na plan "Królowej Bony" dojeżdżał z Wrocławia, dokąd przeprowadził się z rodziną z ukochanego Rzeszowa, do którego zresztą bardzo gwałtownie wrócił. Aktor w niemal każdym wywiadzie tłumaczył, dlaczego nie chce grać w stolicy. Żartował, iż im dalej od Warszawy, tym życie i praca są przyjemniejsze. Gdy w połowie lat 70. etat zaproponował mu dyrektor Teatru Ateneum, bez wahania odmówił. Aleksandra Śląska – największa gwiazda sceny przy ul. Jaracza i jednocześnie żona dyrektora – miała ponoć skwitować jego odmowę jednym wulgarnym słowem. Kozień dowiedział się o tym kilka lat później, gdy spotkał stołeczną diwę na planie "Królowej Bony".
"Kiedyś przed wyjazdem na zdjęcia powiedział: 'Znowu będę musiał męczyć się z tą małpą'" - wspominał kuzyn aktora, Andrzej Sowa, w rozmowie z "Nowinami 24".
Cała ekipa serialu i powstającego przy okazji filmu "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny" wiedziała, iż Śląska nie znosi Zdzisława i na każdym kroku daje mu to do zrozumienia.
"Sęk w tym, iż miała nadzwyczaj wysokie mniemanie o sobie. Dla niej Kozień to była aktorska trzecia liga. A przecież warsztatu mu nie brakowało, umiał wszystko" - stwierdził Andrzej Sowa w cytowanym już wywiadzie.
Zdzisław Kozień wyznał po latach "Gazecie Rzeszowskiej", iż ma sentyment do roli Zygmunta I Starego, mimo iż kooperacja z grającą Bonę Aleksandrą Śląską – delikatnie mówiąc – niezbyt dobrze mu się układała.
Zdzisław Kozień: Reżyser "07 zgłoś się" zablokował mu udział w filmie Andrzeja Wajdy
Wszyscy fani "07 zgłoś się" wiedzą, iż Zdzisław Kozień zagrał tylko w czternastu odcinkach serialu, a w ostatniej serii porucznika Zubka zastąpił u boku Borewicza (Bronisław Cieślak) porucznik Waldemar Jaszczuk (Jerzy Rogalski). Cała Polska zachodziła w głowę, dlaczego Kozień zrezygnował z roli, której zawdzięczał niewyobrażalną wręcz popularność...
Oficjalnym powodem odejścia Zdzisława Kozienia z "07 zgłoś się" były problemy zdrowotne. Aktor tłumaczył, iż jako człowiek niemłody już i borykający się z utrudniającymi życie dolegliwościami (chorował na cukrzycę) nie chce brać na swoje barki wyrzeczeń związanych z częstymi wizytami na planie serialu. Gdy kręcono ostatnią serię "07 zgłoś się", Kozień znów mieszkał w Rzeszowie, ale przecież nie przeszkadzało mu to dojeżdżać do stolicy, Łodzi czy Wrocławia na plany innych produkcji. Tajemnicą poliszynela było, iż zrezygnował z roli Zubka, by zrobić na złość pomysłodawcy, scenarzyście i reżyserowi serialu Krzysztofowi Szmagierowi, który wcześniej udaremnił mu występ w "Człowieku z żelaza" Andrzeja Wajdy.
Zdzisław Kozień zagrał ojca Agnieszki (Krystyna Janda) w "Człowieku z marmuru" i gdy dowiedział się, iż Wajda ma zamiar nakręcić ciąg dalszy opowieści o losach Mateusza Birkuta i jego syna Maćka Tomczyka, był pewny, iż znajdzie się w obsadzie. Andrzej Wajda, co było do przewidzenia, zaprosił go do udziału w swoim filmie. Tymczasem reżyser "07 zgłoś się" nie zgodził się "wypożyczyć" go reżyserowi "Człowieka z żelaza".
"Ojciec był tym urażony, postanowił nie kontynuować współpracy ze Szmagierem" - ujawnił syn aktora Henryk Kozień w rozmowie z "Nowinami Rzeszowskimi".
Zdzisław Kozień pozostał wierny miastu, które kochał
Zdzisław Kozień do końca życia wierny był Rzeszowowi. Zmarł po długiej i ciężkiej chorobie 25 marca 1998 roku. Dziś Mała Scena rzeszowskiego Teatru im. Wandy Siemaszkowej nosi imię aktora. Jego imieniem nazwana też została jedna z ulic na osiedlu Nowe Miasto. Nazwisko Zdzisława Kozienia widnieje również w "Księdze zasłużonych dla województwa rzeszowskiego", a upamiętniające go popiersie stoi w holu teatru, z którym związany był przez kilka dekad.
Czytaj więcej: Wiedział, iż żona przez niego cierpi. Chciał się zmienić, ale nie dał rady