„Lekcja Śpiewania” to nie tylko koncerty – to spotkania, które łączą pokolenia, pozwalają na chwilę wytchnienia od codzienności i przypominają o historii poprzez euforia wspólnego śpiewania. Podczas tegorocznego wydarzenia na Rynku znów były tłumy (zdjęcia można obejrzeć TUTAJ), a wcześniej Iga Sady z KRKNews porozmawiała z Waldemarem Domańskim, twórcą Biblioteki Polskiej Piosenki i organizatorem „Lekcji Śpiewania”, o początkach tego niezwykłego przedsięwzięcia, jego idei, a także o tym, dlaczego mieszkańcy Krakowa i goście z najdalszych zakątków Polski i świata tak chętnie wracają na kolejne edycje.
Iga Sady, KRKNews: „Lekcja Śpiewania” to już tradycja na krakowskim Rynku. 22 lata spotkań, kilka razy w roku… To się chyba nie nudzi?
Waldemar Domański: Absolutnie nie. Ludzie wciąż coś odkrywają w tych koncertach. Myślę, iż tęsknią za bliskością, za więzią, a w piosenkach to wszystko można odnaleźć. To nie tylko muzyka, którą można sobie włączyć w radiu albo zaśpiewać w domu. Tu chodzi o wspólne doświadczenie. W świecie, gdzie coraz bardziej się „atomizujemy” – każdy w swoim mieszkaniu, ze swoim pilotem – taka przestrzeń jak Rynek, gdzie gromadzą się dzieci, dziadkowie, znajomi, tworzy niesamowitą atmosferę. Ludzie, którzy nie widzieli się latami, spotykają się właśnie tutaj.
Czyli to nie tylko mieszkańcy Krakowa?
Zdecydowanie nie. Przyjeżdżają do nas ludzie z całej Polski, choćby z Gdańska czy innych odległych miejsc. Jadą sześć – osiem godzin, a czasem całymi, wesołymi wagonami. Mamy też gości z zagranicy. Często turystów, którzy, widząc mieszkańców Krakowa z kartkami w rękach, zastanawiają się, co się dzieje. Dla nich to coś niespotykanego – „miasto śpiewających mieszkańców”. Są pełni podziwu, iż Polacy potrafią się tak zjednoczyć, wyjść na ulice i wspólnie śpiewać.
Skąd pomysł na taką formę obchodów?
Chcieliśmy odczarować koturnowe obchody, nadać im radośniejszy ton. Zamiast świętować „bokiem”, ludzie zaczęli uczestniczyć osobiście. Mamy czasem deszcz, czasem silny wiatr, ale uczestnicy stoją, chcą śpiewać dalej. Czasem sam bym poszedł do domu, a oni trwają. I za to im dziękuję. Myślę, iż taka lekcja historii – lekka, nieprzytłaczająca – może być inspiracją, by po powrocie do domu sięgnąć po więcej informacji. By zrozumieć, co na przykład miał na myśli Kościuszko, jaką rolę odegrał Piłsudski. Historia Polski jest złożona, a my mamy pewne obowiązki wobec własnego intelektu, by znać nasze korzenie.
To prawda, edukacja historyczna jest ważna. A jak wygląda frekwencja na przestrzeni lat?
To zależy od wielu czynników. Pogoda, promocja, różnie bywa, ale generalnie są to liczby parotysięczne. Bywały koncerty, na których mieliśmy choćby 30 tysięcy osób. Kiedyś przejście od ulicy Tomasza pod ratusz zajęło artystom pół godziny – taki był tłok! Jednak „Lekcja Śpiewania” stała się na tyle krakowska, iż choćby gdy nas, miejscowych, jest mniej, to turyści zapełniają Rynek ciekawskimi spojrzeniami.
Rozmawiała Iga Sady