Na komecie przypadnie do gustu wielbicielom staroświeckiej animacji i Monty Pythona.
Rok 1888, francuska kolonia w północnej Afryce (prawdopodobnie w Algierii). Rezolutny kapitan Hektor Servadac jest kartografem na usługach francuskiej armii. Pewnego dnia podczas mapowania terenu poznaje Angelikę, młodą kobietę uciekającą przed hiszpańskimi porywaczami. Tymczasem wspierany przez Hiszpanów arabski władca organizuje rebelię wymierzoną w kolonistów. W trakcie przygotowań do bitwy na niebie pojawia się nagle ogromne ciało niebieskie – kometa, która uderza w Ziemię, wyrywając z niej sporą połać terenu i przerzucając go na własną powierzchnię. Francuzi, Hiszpanie i Arabowie zostają uwięzieni razem na komecie, co nie przeszkadza im w kontynuowaniu zaciętej walki; okazuje się, iż asteroida jest domem dla dinozaurów, gigantycznych węży morskich i innych niezwykłych form życia. Servadac musi więc chronić Angelikę zarówno przed zakusami wroga, jak i stworzeniami żyjącymi na komecie dryfującej przez przestrzeń kosmiczną.
Karel Zeman (1910–1989) bywał czasem nazywany „czeskim Georgesem Mélièsem”, bo podobnie jak Francuz stosował w swoich filmach pionierskie metody efektów specjalnych, animacji i trików fotograficznych, które wywarły przemożny wpływ na twórczość Jana Švankmajera, Tima Burtona, Terry’ego Gilliama, Wesa Andersona oraz braci Quay. W trakcie trwającej ponad pół wieku kariery Zeman chętnie sięgał po dokonania Juliusza Verne’a: zekranizował m.in. Strasznego wynalazcę jako Diabelski wynalazek (1958) i Dwa lata wakacji i Tajemniczą wyspę jako Skradziony balon (1967). Pod koniec lat 60. sięgnął po dwutomową powieść Hektor Servadac: podróż wśród gwiazd i planet Układu Słonecznego (znaną w Polsce również pod tytułem Podróż naokoło Słońca), zekranizowaną wcześniej przez Edwarda Berndsa w Valley of the Dragons (1961). Podobnie jak poprzednie filmy pełnometrażowe Zemana, Na komecie to połączenie filmu animowanego i aktorskiego.
Zeman wziął od Verne’a tylko punkt wyjścia i ilustracje do powieści, które posłużyły do stworzenia animacji, cała reszta to wymysł reżysera i współscenarzysty Jana Procházki. Na komecie swobodnie łączy fantastykę naukową, kino przygodowe, romans oraz absurdalną komedię pełną groteskowego humoru. W pierwszej kolejności jest to satyra na armię, imperializm i biurokrację, ale też na wady naszego gatunku, który choćby na obcej planecie (bo tym w istocie jest tytułowa kometa – naukowej prawdy tutaj nie uświadczymy, ale nie o to przecież chodzi) nie ustaje w prowadzeniu idiotycznych sporów na śmierć i życie (wspaniały wątek brytyjskich oficerów, którzy – dowiedziawszy się, gdzie adekwatnie się znaleźli – natychmiast proklamują kometę jako terytorium Jej Królewskiej Mości). To połączenie absurdalnego humoru, filmu aktorskiego oraz animacji nieodparcie przywołuje na myśl dokonania trupy Monty Pythona, która uwielbiała kpić z wszelkiej maści „autorytetów”.