Jakie jest moje nastawienie do najbliższych wyborów prezydenckich?
Myślę, iż najlepiej oddaje je obraz Picassa, który ostatnio podziwiałem w Paryżu:
![]() |
Pablo Picasso. Kobieta w czerwonym fotelu |
Nie oglądałem żadnej debaty. PR produkowany przez poszczególne sztaby mnie nie pociąga. Do rewelacji, co ten drugi nawyrabiał podchodzę z dystansem.
Zachwyt akolitów poszczególnych kandydatów nad ich idolem mnie bawi. Choć czasem się zastanawiam, czy ktoś to robi jeszcze z powodów ideologicznych czy z czystego wyrachowania, licząc na wdzięczność partii proporcjonalną do zaangażowania politycznego.
Nie, już nie wierzę w opowieści, iż jak wygra X to Polska stanie się krajem miodem i mlekiem płynąca, a jak wygra Y, to czeka nas totalna katastrofa, z której nie pozbieramy się przez kolejne 1000 lat.
A propos wiary, to jeżeli jest coś w tych wyborach, co mnie martwi, to martwi mnie postawa niektórych katolików, którzy robią z polityki bożka, traktują wybory na pierwszego urzędnika państwa, jakby miał być mesjaszem i generalnie wychodzą z założenia, iż akurat w tej sferze część Przykazań Bożych jakby zupełnie nie obowiązywało.
To na kogo zagłosuję?
Zagłosuję zgodnie z sumieniem. A sumienie mam może i nie całkiem czyste, ale za to intensywnie używane. Więc mam do niego zaufanie.
Dobrych wyborów życzę