Miała na imię Alina, była jego dawną współpracownicą. Kilka godzin przed uroczystą kolacją mąż zadzwonił i powiedział: Musimy porozmawiać.
Nazywała się Weronika, była jego byłą koleżanką z pracy. Kilka godzin przed przyjęciem, które miało uczcić ich rocznicę, mój mąż zadzwonił i rzucił tylko: Musimy porozmawiać.
Kasia stała w kuchni swojego mieszkania w Krakowie, delikatnie układając serwetki na stole przygotowanym na tę wyjątkową kolację. Dziesiąta rocznica ślubu z Markiem chciała, żeby wszystko było idealne: świece, jego ulubione wino, zapach pieczonej ryby unoszący się w powietrzu. Ale kilka godzin przed przyjściem gości zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetliło się imię męża. Kasia, musimy porozmawiać powiedział zimnym, obojętnym głosem. W tej chwili serce ścisnęło jej się w piersi, jakby przeczuwało, co ma nadejść. Jeszcze nie wiedziała, iż ten telefon zmieni jej życie, ale już czuła, jak wszystko, co budowała przez lata, rozpada się w pył.
Marek był jej opoką, wielką miłością, człowiekiem, z którym dzieliła marzenia i trudności. Poznali się na studiach, pobrali młodo, razem wychowywali córkę, Zosię. Kasia ufała mu bezgranicznie, choćby gdy wracał późno z pracy albo wyjeżdżał w delegację. Była dumna z jego sukcesów Marek został kierownikiem działu w dużej firmie, a jego charyzma otwierała wszystkie drzwi. A jednak, trzymając telefon w dłoni, przypomniała sobie szczegóły, które wcześniej ignorowała: jego nieobecne spojrzenie, krótkie odpowiedzi, te dziwne telefony, które natychmiast przerywał. I nagle przyszło jej do głowy imię Weronika. Jak cień, którego nie chciała dostrzec.
Weronika pracowała z nim dwa lata temu. Kasia spotkała ją na jakimś szkoleniu wysoka, z pewnym siebie uśmiechem, patrząca na Marka trochę za długo. Wtedy odrzuciła ten przebłysk zazdrości: To tylko koleżanka, nic poważnego. Marek choćby powiedział, iż Weronika zwolniła się i wyjechała na prowincję. Ale teraz, słysząc jego wahający się głos w słuchawce, Kasia zrozumiała: Weronika nigdy tak naprawdę nie odeszła. Nie chciałem, żeby to wyglądało właśnie tak, Kasia zaczął, a każde słowo brzmiało jak cios. Wyznał, iż spotyka się z Weroniką od roku, iż wróciła do Krakowa, iż jest zagubiony. Kasia milczała, czując, jak ziemia usuwa się jej spod nóg.
Nie pamiętała, kiedy odłożyła słuchawkę. Ani kiedy wyłączyła piekarnik, schowała świece, które zapaliła tego ranka z taką nadzieją. Myśli wirowały: Jak on mógł? Dziesięć lat, Zosia, nasz dom i wszystko dla niej? Siedząc na kanapie, trzymając w dłoniach ich zdjęcie ślubne, próbowała pojąć, kiedy jej życie zamieniło się w kłamstwo. Przypomniała sobie, jak Marek przytulił ją tydzień temu, jak obiecał zabrać Zosię w góry. A tymczasem był z kimś innym. Zdrada paliła ją żywcem, ale najgorsze było to, iż nie zauważyła, bo mu ufała. Kochała go tak bardzo, iż stała się ślepa.
Gdy Marek wrócił, Kasia powitała go ciężkim milczeniem. Goście nie przyszli odwołała kolację, nie mając siły udawać. Wyglądał na winnego, ale nie złamanego. Nie chciałem cię zranić, Kasia. Ale z Weroniką to coś innego. Te słowa dobiły ją. Nie krzyczała, nie płakała patrzyła na niego jak na obcego. Wynoś się. Jej głos był twardszy, niż się spodziewała. Marek skinął głową, wziął torbę i wyszedł, zostawiając ją samą w mieszkaniu, które wciąż pachniało przygotowaniami do święta, które nigdy nie nadeszło.
Minął miesiąc. Kasia próbowała żyć dla Zosi, która nie wiedziała wszystkiego. Uśmiechała się do córki, przygotowywała jej śniadania, ale noce spędzała na szlochu, zadając sobie pytanie: Dlaczego nie byłam dość dobrą? Przyjaciele ją wspierali, ale ich słowa nic nie leczyły. Dowiedziała się, iż Marek i Weronika mieszkają już razem kolejny cios. A jednak gdzieś głęboko rodziło się w niej coś nowego siła. Nie rozpadła się. Odwołała kolację, ale nie swoje życie.
Teraz Kasia patrzy w przyszłość z ostrożną nadzieją. Zapisała się na kurs projektowania spełniając dawne marzenie, spędza więcej czasu z Zosią, uczy się kochać siebie. Marek czasem dzwoni, przeprasza, ale ona nie jest gotowa go słuchać. Weronika, której imię było kiedyś tylko cieniem, nie ma już nad nią żadnej mocy. Kasia wie już jedno: jej życie to nie on, nie ich małżeństwo. To ona. A ta rocznica, która miała być świętem, stała się pierwszym rozdziałem nowej opowieści. Opowieści, w której nie będzie już żyć dla obietnic innych ludzi.
Nauczyła się jednego: nigdy nie wolno gasić własnego światła dla kogoś, kto nie potrafi go zobaczyć.