Nazywała się Alina, była jego dawną koleżanką z pracy. Kilka godzin przed uroczystą kolacją mąż zadzwonił i powiedział: Musimy porozmawiać.
Miała na imię Elżbieta, pracowali razem dwa lata temu. Tuż przed przyjęciem z okazji rocznicy odezwał się telefon. Jego głos był zimny i obcy: Julita, musimy porozmawiać.
Julita stała w kuchni swojego mieszkania w Poznaniu, układając eleganckie serwetki na stole. Dziesiąta rocznica ślubu z Markiem miała być wyjątkowa świece, ulubione wino, zapach pieczonej ryby unoszący się w powietrzu. Gdy zadzwonił, poczuła, jak ziemia usuwa się spod nóg. Julita, musimy porozmawiać powtórzył, a w jego głosie nie było już nic z ciepła, które znała. Nie wiedziała jeszcze, iż ten jeden telefon zburzy wszystko, na czym budowali ich wspólne życie.
Marek był jej opoką, miłością od czasów studiów. Pobrali się młodo, wychowywali córkę, Zosię. Julita ufała mu bezgranicznie, choćby gdy wracał późno z pracy lub wyjeżdżał w delegacje. Dumna z jego sukcesów awansował na kierownika w dużej firmie, jego urok otwierał drzwi. A jednak, teraz, z telefonem w dłoni, przypominała sobie szczegóły, które wcześniej ignorowała: jego nieobecny wzrok, krótkie odpowiedzi, tajemnicze telefony, które gwałtownie przerywał. W pamięci wyłoniło się imię Elżbieta. Cień, który wolała nie dostrzegać.
Elżbieta pracowała z nim przed laty. Julita spotkała ją na firmowym szkoleniu wysoka, pewna siebie, zbyt długo wpatrzona w Marka. Wtedy odsunęła od siebie myśl o zazdrości: Tylko koleżanka z pracy, nic poważnego. Marek choćby wspominał, iż Elżbieta wyjechała do innego miasta. Ale teraz, słysząc jego niepewny oddech przez słuchawkę, zrozumiała Elżbieta nigdy nie zniknęła. Nie chciałem, żeby tak wyszło, Julita zaczął, a każde słowo było jak cios. Wyznał, iż od roku spotyka się z Elżbietą, iż wróciła do Poznania, iż jest zagubiony. Julita milczała, czując, jak świat wokół niej rozpada się na kawałki.
Nie pamiętała, kiedy odłożyła słuchawkę. Nie pamiętała, czy zgasiła piekarnik czy zdmuchnęła świece, które rano zapaliła z nadzieją. W głowie wirowały myśli: Jak on mógł? Dziesięć lat, Zosia, nasz dom i wszystko dla niej? Siedziała na kanapie, trzymając ich zdjęcie ślubne, starając się pojąć, kiedy jej życie stało się kłamstwem. Przypomniała sobie, jak Marek obejmował ją tydzień temu, jak obiecywał wyjazd z Zosią w góry. A tymczasem był z kimś innym. Zdrada paliła ją żywcem, ale najgorsze było to, iż niczego nie zauważyła, bo wierzyła mu ślepo. Kochała go tak bardzo, iż sama stała się ślepa.
Gdy Marek wrócił, Julita przywitała go ciężkim milczeniem. Goście nie przyszli odwołała przyjęcie, nie mając siły udawać. Wyglądał na winnego, ale nie złamanego. Nie chciałem cię zranić, Julita. Ale z Elżbietą to co innego. Te słowa dobiły ją. Nie krzyczała, nie płakała patrzyła na niego jak na obcego. Wynoś się. Jej głos był twardszy, niż się spodziewała. Marek skinął głową, wziął torbę i wyszedł, zostawiając ją samą w mieszkaniu, które wciąż pachniało niezjedzoną kolacją.
Minął miesiąc. Julita starała się żyć dla Zosi, która nie znała całej prawdy. Uśmiechała się do córki, szykowała jej śniadania, ale noce spędzała na płaczu, pytając siebie: Dlaczego nie byłam wystarczająca? Przyjaciele ją wspierali, ale ich słowa nic nie leczyły. Dowiedziała się, iż Marek i Elżbieta mieszkają już razem kolejny cios. Mimo to, gdzieś głęboko, rodziło się coś nowego siła. Nie rozpadła się. Odwołała przyjęcie, ale nie swoje życie.
Teraz Julita patrzy w przyszłość z ostrożną nadzieją. Zapisała się na kurs projektowania, spełniając dawne marzenie, spędza więcej czasu z Zosią, uczy się kochać siebie. Marek czasem dzwoni, przeprasza, ale ona nie jest gotowa go słuchać. Elżbieta, której imię było kiedyś tylko cieniem, nie ma już nad nią władzy. Julita wie teraz jedno: jej życie to nie on, nie ich małżeństwo. To ona sama. A ta rocznica, która miała być świętem, stała się pierwszym rozdziałem nowej opowieści. Opowieści, w której nie będzie już żyła cudzymi obietnicami.
Zrozumiała jedno nigdy nie powinno się gasić własnego światła dla kogoś, kto nie potrafi go dostrzec.






__wm.jpg)
