Na gorąco: Bez litości (Eon-ni, 2019, reż. Min Kim)

zaslepieniobrazem.blogspot.com 2 godzin temu


Nie będę nikogo oszukiwał i bez bicia napiszę, iż podstawowym bodźcem, który zmotywował mnie do obejrzenia filmu Bez litości, był jego plakat. Przedstawia on kadr wyjęty jak żywo z pierwszej sceny filmu. Główna bohaterka, In-ae (Si-young Lee), w czerwonej sukience i butach na wysokim obcasie zmierza w nieznanym kierunku. Tym, co szczególnie przykuwa wzrok, jest młot, który protagonistka ciągnie po ziemi. Tyle i tylko tyle, ale dla mnie jest to wystarczające, by - przebierając z niecierpliwości nóżkami - siedzieć i czekać na seans.

In-ae po półtorarocznej odsiadce wychodzi z więzienia. Wraca do domu, gdzie czeka na nią niepełnosprawna siostra Eun-hye (Se-wan Park). In-ae próbuje być odpowiedzialna, ale to nie jest takie proste. Ostatecznie dziewczyny nie zdążą nacieszyć się swoją obecnością, bo już na drugi dzień młodsza z sióstr znika. Zaniepokojona In-ae rozpoczyna poszukiwania. Razem z bohaterką widzowie zaczynają odkrywać mroczne tajemnice: od szkolnego bullying, przez usługi seksualne świadczone przez nastolatków, aż po przedstawicieli kręgów politycznych bezkarnie biorących udział w tym niemoralnym procederze.

O ile początek filmu w warstwie fabularnej trąci nieco schematyzmem i banałem (motyw wykorzystywania niepełnosprawnej uczennicy przez jej koleżanki), o tyle środek i sama końcówka nabierają przyjemnie interpretacyjnie niejednoznacznych rumieńców. Bohaterka, ubrana w krótką, elegancką, czerwoną sukienkę (prezent od zaginionej siostry), zaczyna wymierzać sprawiedliwość za niegodziwości całego współczesnego świata - niczym demon, a może choćby bardziej - anioł zagłady.

Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie ukazanie scen akcji, szczególnie samych walk wręcz. Nie ma co po B-klasowym filmie, jakim jest Bez litości, oczekiwać poziomu Johna Wicka, ale z drugiej strony nie sądzę, by twórcy aspirowali do takich porównań. Film oferuje całkiem przemyślaną choreografię walk, bez zbędnych akrobacji i nadmiernego przesadzania na korzyść "słabej płci" (poza kilkoma scenami). Główna bohaterka (wiemy, iż ma opanowane sztuki walki) rozstawia po kątach adwersarzy, ale nie bez uszczerbku na własnym zdrowiu. Ogólnie, jest bita równie często, co sama bije.

Koreański film Bez litości to niezobowiązująca zabawa, która może przynieść widzowi dużo radości, o ile uda mu się zawiesić niewiarę na oczywiste przegięcia scenariuszowe, podniesione do potęgi n-tej przez ramy gatunku, w których film próbuje się sprawnie rozpychać. Dla koneserów - warto.

Idź do oryginalnego materiału