Na fałszywych podcastach zarabiają grube pieniądze. Z dzisiejszą technologią to banalne

innpoland.pl 2 tygodni temu
W Internecie pojawił się nowy trend dla influencerów i marek szukających drogi na skróty - sfałszowane podcasty. Wynajmują aktorów, korzystają z AI, by nagrywają i edytować klipy wideo tak, aby wyglądały jak wycięte z prawdziwego programu. Ekspert nie oszczędza słów krytyki.


O alarmującym trendzie informowała agencja Bloomberg. Montując klipy z nieistniejących podcastów, wynajęci aktorzy, jak i oszuści działają jako ambasadorzy marek. Zarabiają na tym choćby kilkanaście tysięcy dolarów. Z nowoczesną technologią, jak sztuczna inteligencja, jest to tańsze niż spot w prawdziwym podcaście.

Fałszywe podcasty


Jak informuje amerykański Bloomberg, kreacja sfałszowanego programu jest tańsza niż wykupienie spotu reklamowego w znanym show. Nagranie pokazujące rozmówcę w profesjonalnym materiale działa z kolei prestiżowo, dodając wiarygodności osobie i brandowi, jaki reprezentuje.

W Stanach Zjednoczonych utworzył się wokół nich swoisty rynek. Są również przypadki oszustów jak Vince Sant, trener fitness, który promował siebie nieistniejącym nagraniem, jak bierze udział w popularnym podcaście Joe Rogana.

Inni korzystają z pomocy AI i wynajętych aktorów. Tworzone są fragmenty filmów ze scenografią przypominającą programy uznanych twórców, a materiał reżyserowany jest, by wyglądać na rozmowę z ekspertem. W którymś momencie aktor zaczyna mimochodem opowiadać o reklamowanym produkcie i jego zaletach.

Siła reklamowa podcastów leży w pokazywaniu ekspertów i osób "takich jak ja". Wedle badania "Barometru Edelmana", sprawdzającego zaufanie konsumentów do marek, dla 64 proc. ważne jest zdanie eksperta, a dla 60 proc. osób żyjących podobnie jak oni. To samo źródło podaje, iż 58 proc. konsumentów najbardziej obawia się dezinformacji.

Aktorzy w fałszywych podcastach


Niektórzy aktorzy bez skrupułów opowiadają o swoim przedsięwzięciu, traktując je jako forma zarabiania na personalizowanej reklamie.

Jeden z nich, znany jako MJ Wolfe, na łamach Bloomberga opowiada, iż zarabia choćby kilkanaście tysięcy dolarów miesięcznie na swojej działalności. Tłumaczy, że: "nie próbuje niczego sugerować odbiorcom, ale generuje większy autorytet marce". Za minutę takiej reklamy otrzymuje 195 dolarów (ok. 785 zł). Miesięcznie są to sumy z rzędu 9 tys. do 16 tys. dolarów. Usługę nazywa się UGC (user-generated content) podcast video, czyli film podcastowy nagrany przez użytkownika.

Co jest w ofercie MJ Wolfe?


Nagranie podcastu na temat twojego dostarczonego skryptu z udziałem MJ Wolfe


W tle świecący neonowy mural oraz szyld "Podcast".

Wybierz format: poziomy, pionowy lub kwadratowy (zamówienie obejmuje tylko jeden format. Dodatkowe formaty są dostępne za dodatkową opłatą).

Należy pamiętać, iż mogę jedynie trzymać twój produkt podczas nagrania, nie wykonuję zdjęć ani filmów produktowych ani zdjęć akcji z produktem. jeżeli chcesz, abym dodał takie materiały, musisz je dostarczyć.

Nagranie nie zawiera tekstu ani montażu (Mogę polecić Ci niesamowitego edytora tutaj na platformie Fiverr!),

Opcjonalny PERSONALIZOWANY neonowy szyld (dodatkowa opłata).


Dla niego takie klipy to dodawanie blasku tanim sposobem. Nie trzeba pracować nad całym podcastem, nie trzeba płacić za udział w jednym z istniejących, a klient może z nagraniem robić, co chce na dowolnej platformie. MJ Wolfe nie chce jednak żyć z tworzenia takich materiałów i planuje zostać profesjonalnym aktorem. UGC są dla niego tymczasowym źródeł zarobku.

– Prywatnie gardzę mediami społecznościowymi – zdradza Bloombergowi.

W materiale wypowiada się również inny twórca reklamowy, Jacob Steven. Nie oferuje wyłącznie materiałów UGC, ale informuje, iż marki same się ich domagają. Oto przykładowa oferta pracy dla aktorki:

"Zagraj gościa w inscenizowanym podcaście, w którym omawiane są kwestie zdrowia mężczyzn. Musisz czuć się swobodnie w rozmowie na temat problemów zdrowotnych mężczyzn, takich jak zaburzenia erekcji czy utrata włosów, a także odnosić się do partnera jako klienta, jeżeli zajdzie taka potrzeba."



Zdaniem Katarzyny Bobińskej-Mareckiej, Marketing Manager w ZnajdźReklamę.pl, takie działania długofalowo ugodzą w reputację marki.

– Oczywiście marki współpracują choćby z influencerami, którzy promują produkty. Ich recenzje zwykle są nacechowane pozytywnie, ale i oni wskazują jakieś wady. Gdy marka jednak sama wymyśla scenariusz i korzysta z usług aktora, a do tego użyje go w sposób ukrywający zamiar reklamy i przesadzi w autozachwycie, może przynieść to odmienny od założonego skutek. Włącznie z osłabieniem pozycji marki na rynku – komentuje ekspertka.

Kłamstwo ma krótkie nogi


Specjalistka ze ZnajdźReklamę.pl uważa, iż tworzenie fałszywych podcastów narusza bezpośrednio zasady regulowane w Polsce przez Kodeks Etyki Reklamy. To m.in. zakaz wprowadzania w błąd, przekazywanie fałszywych informacji czy nadużywanie zaufania odbiorcy, jego braku doświadczenia czy wiedzy. Nie jest wykluczone, iż w naszym kraju pojawią się naśladowcy trendu z zachodu.

– Rozpowszechnianie dezinformacji w dobie narzędzi AI jest łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak zacieranie granic między faktami a fikcją, to nic innego jak wprowadzanie konsumentów w błąd. Czym innym jest pewna przesada w marketingu mająca na celu uwypuklenie zalet naszego produktu, a czym inny zwykłe kłamstwo i "uwiarygadnianie się" poprzez fałszywą treść – mówi Katarzyna Bobińska-Marecka.

Mieliśmy już w Polsce podobne przykłady, jeszcze nim pojawiły się technologie umożliwiające łatwy montaż nagrań czy tworzenie deepfake. Ponad dziesięć lat temu wyemitowano pierwsze spoty reklamowe z Włodzimierzem Zientarskim, dla wielu widzów to legenda polskiej motoryzacji i ekspert. Jedna z marek wykorzystała ten fakt, tworząc reklamy imitująca program motoryzacyjny.

Imitacja magazynu informacyjnego już wtedy wzburzyła ekspertów i środowisko reklamowe. Wiesław Podkański, ówczesny prezes Izby Wydawców Prasy, komentował, iż "Spot w formie "Auto Magazynu", czyli wymyślonego programu informacyjnego, jest niezgody z Kodeksem Etyki Reklamy bez względu na to, kto w nim występuje" i zapowiadał złożenie skargi do Rady Reklamy. Efekt? Spoty z Zientarskim publikowane są do dziś w formie "wywiadu z ekspertem", choć sama reklama jest lepiej oznaczona.



Ekspert ZnajdźReklamę.pl podaje nam jeszcze przykład polskiego youtubera, Łukasza Jakóbiaka. W tym przypadku jego karierę zatrzymała - jak sam to określił - wizualizacja marzenia. Jakóbiak był znanym youtuberem, jednym z pierwszych, którzy przebili się do masowej świadomości.

W 2012 r. zaczął prowadzić program "20m2 Łukasza", do którego zapraszał celebrytów i przeprowadzał z nimi wywiady. Pięć lat po udanym debiucie Jakóbiak niespodziewanie ogłosił, iż spotka się ze swoją idolką, amerykańską prezenterką Ellen DeGeneres. W wywiadach powtarzał, iż niedługo leci do USA.

Szybko się okazało, iż spotkanie było jedną wielką mistyfikacją, a youtuber musiał zmierzyć się z falą krytyki. Internet nie wybaczył i Jakóbiak zakończył nadawanie na swoim kanale, stając się znany jako "youtuber, który zniszczył swoją karierę jednym filmem."

Ile zarabiają polscy youtuberzy?


O zarobkach influencerów pisaliśmy przy okazji afery Pandora Gate (w której przypadku nie chodziło o oszustwa, a o pedofilię). Okazuje się, iż to właśnie YouTube gwarantuje najlepsze zarobki. Jak podaje "Fakt", prawie 44 proc. ankietowanych zarabia na swoich kanałach ponad 10 tys. zł miesięcznie. Więcej o tym przeczytacie na INNPoland.

Idź do oryginalnego materiału