Myślałam, iż zbliżamy się z byłym. Ale przyznał, iż wykorzystuje mnie, by zemścić się na mojej siostrze.

polregion.pl 1 tydzień temu

**Dziennik, 15 maja**

Zawsze wierzyłem w drugie szanse. Myślałem, iż jeżeli miłość jest prawdziwa, znajdzie drogę choćby przez ból, dumę i błędy. Dlatego gdy po dwóch latach od rozstania odezwał się do mnie Marek – mój były – coś we mnie drgnęło. Mieszanka ekscytacji, nostalgii i nieśmiałej nadziei wypełniła całą przestrzeń wokół.

Rozstaliśmy się ciężko. Były urazy, niedopowiedzenia, wybuchy dumy z obu stron. Długo leczyłem swoje rany, uczyłem się oddychać od nowa. choćby spotykałem się z kimś innym, próbowałem budować nowe życie. Ale Marek… zawsze gdzieś tkwił w głębi – jak blizna, która nie chce się zagoić. Nie zapomniałem. Kiedy zaproponował spotkanie, tylko porozmawiać – zgodziłem się. Naiwnie myśląc, iż może to być coś dobrego. Zwykła rozmowa dwóch dorosłych ludzi, którzy kiedyś byli sobie bliscy. Co mogło pójść nie tak?

Spotkaliśmy się w przytulnej kawiarni na rogu ulicy Miodowej. Przyszedłem wcześniej, a gdy wszedł, serce głośno uderzyło w piersi. Wszystko było na swoim miejscu – ta sama postawa, ten sam delikatny zarost, ten sam ciepły, znajomy wzrok. Uśmiechnął się, podszedł i przytulił mnie. Przez chwilę miałem wrażenie, iż wróciłem do przeszłości, gdzie wszystko było prostsze i jaśniejsze.

Rozmawialiśmy godzinami. Najpierw o błahostkach. O pracy, o tym, co nowego, jak nam się wiedzie. Jego głos był wciąż taki sam – miękki, a wzrok uważny. Wydawało się, iż naprawdę chce zrozumieć, jak żyłem bez niego. A ja, głupiec, topniałem. Zacząłem choćby wierzyć, iż może coś jeszcze jest możliwe – choćby przyjaźń, choćby jakieś pokrewieństwo dusz.

Ale potem… coś się zmieniło.

Odsunął się na krześle, stawał się coraz bardziej mroczny, odwracał wzrok. Jakby walczył ze sobą. Poczułem niepokój. A potem zaczął mówić.

— Krzysiu… muszę ci coś powiedzieć. To mnie dręczy. Ale powinieneś znać prawdę.

— Co się dzieje? – mój głos zadrżał. — Przerażasz mnie.

Westchnął, przetarł skronie i w końcu spojrzał mi w oczy.

— Nie przyszedłem tutaj, żeby się z tobą pogodzić. Nie chcę być z tobą znowu. To wszystko… – rozłożył ręce, – nie dlatego, iż tęskniłem.

Zbladłem. Serce ścisnęło się boleśnie.

— To po co? — wyszeptałem.

Zamilkł na chwilę, po czym wycedził przez zęby:

— Wykorzystuję cię, Krzysiu. Żeby zemścić się na twojej siostrze. Na Julce.

Świat zatrząsł się wokół.

— Co?.. Ty… co ty mówisz?

— Twoja siostra… zdradziła mnie — powiedział zimno. — Wmówiła mi, iż mnie kocha. A potem zaczęła romansować z kimś innym. Za moimi plecami. Bawiła się mną. A teraz ja się z nią bawię. Ty jesteś moim narzędziem. Najwygodniejszym.

Zdrętwiałem. Moja siostra – moja najlepsza przyjaciółka, opoka, osoba, której ufałem bardziej niż sobie… Nie mogła. Nie mogła tak postąpić. A Marek… czy cały ten wieczór, jego dobre słowa, te spojrzenia – to wszystko było kłamstwem?

— Co ona zrobiła? — ledwo wydobyłem z siebie głos.

— Była ze mną. A potem śmiała się za moimi plecami — jego oczy stały się ciemniejsze. — choćby nie wiesz, jak bardzo to bolało. Straciłem zaufanie. A teraz… chcę, żeby poczuła to samo.

Nie wiedziałem, jak oddychać.

— Wykorzystujesz mnie, żeby zranić Julkę? Mnie? Dlaczego? Ja ci nic nie zrobiłem!

— Wiem. Przepraszam. Ale inaczej się nie da. Musi zrozumieć, co straciła. Co zrobiła.

Łzy napłynęły mi do oczu. Czułem, jak wszystko we mnie zwija się w kłębek – ze wstydu, bólu, rozczarowania.

— Bawisz się moimi uczuciami — wyszeptałem. — Naprawdę myślałem… miałem nadzieję…

Odwrócił wzrok.

— Przykro mi, Krzysiu. Naprawdę. Ale ja też byłem zraniony. Byłem zagubiony. I nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić.

Wstałem gwałtownie. Ręce mi drżały.

— Dosyć. Koniec. Nie będę częścią twojej brudnej zemsty. Nie jestem marionetką. Jestem człowiekiem. I nie pozwolę ci więcej tłuc mojego serca dla zemsty, której choćby nie rozumiem.

Nie próbował mnie zatrzymać. Po prostu siedział, spuszczając wzrok. A ja odchodziłem – w chłodną ulicę, z łzami toczącymi się po policzku, z jednym tylko pytaniem w głowie: „Jak mogłem być tak ślepy?”

Nigdy więcej nie będę czyjąś kartą przetargową. Nigdy. I jeżeli mam zerwać więzi zarówno z byłym, jak i z siostrą – niech tak będzie. Bo kłamstwo, choćby w imię miłości, to zdrada. A ja wybieram prawdę. choćby jeżeli boli.

Idź do oryginalnego materiału