My Melody & Kuromi – recenzja serialu. Słodkie szaleństwo

popkulturowcy.pl 3 godzin temu

My Melody i Kuromi to postaci stworzone przez japońską firmę Sanrio – najbardziej znaną dzięki Hello Kitty. Choć miały już niejeden swój film i serial, w tym roku po raz pierwszy pojawiły się na Netfliksie. I to w nie byle jakiej odsłonie, bo w pięknie wykonanej animacji poklatkowej w 3D.

My Melody & Kuromi rozpoczyna się niczym typowa kawaii animacja dla dziewczynek. Dwie tytułowe bohaterki prowadzą swoje cukiernie w bajkowej krainie Mariland. O ile biznes u My Melody świetnie prosperuje, tak u Kuromi świeci pustkami. Kuromi wymyśla co rusz to nowe pomysły, by pokrzyżować szyki My Melody. Pomimo tego Melody ciągle jest dla niej miła, a choćby zachęca klientów, by spróbowali słodyczy u konkurentki. Serial skręca na bardziej mroczne tory po tym, jak Kuromi niespodziewanie wygrywa konkurs cukierniczy w Mariland. Pojawiają się choćby motywy przypominające zombie, co jest miłym zaskoczeniem w serialu przeznaczonym dla widzów 10+. Mimo tego produkcja pozostaje bardzo słodka i na pewno znajdą się momenty, w których powiecie na głos „awww!”.

My Melody i jej kawaii ekipa | Netflix

Na pochwałę zasługuje przede wszystkim wykonanie. Przygody My Melody i Kuromi do tej pory pokazywano wyłącznie w 2D, a tu mamy fantazyjnie wykonane 3D. Postaci wyglądają jak maskotki, które ożyły. Wszystkie gadżety typu kubeczki, jedzenie itp. wyglądają jak z domku dla lalek, ale również tak, jak gdyby zbudziły się do życia. Pięknie przygotowano krajobrazy i światy – Kraina Chmur przywodziła mi na myśl skojarzenia z teledyskiem Katy Perry California Girls (czyli jednym z moich ulubionych klipów wszech czasów). Mariland trochę kojarzył mi się z pierwotną wersją Dobrego Miejsca w serialu o tym samym tytule. Uderzyła mnie też dbałość o szczegóły i pewne „Easter eggi” – przykładowo okna w domu Kuromi miały taki sam kształt, co czaszka na jej czapce. A oczy tej czaszki zmieniały się tak, by pasować do miny Kuromi.

Królestwo Chmur | Netflix

Fabularnie My Melody & Kuromi o dziwo jest mocne i całkiem wciąga. Oczywiście nie ma co się tu spodziewać wyżyn psychologicznych jak np. w Squid Game, ale odcinki ogląda się naprawdę dobrze i choćby nie wiadomo, kiedy zlatują. Szczególnie, iż to naprawdę szybki seans – epizody bez napisów mają 10-13 minut. Zaskoczył mnie w MM&K choćby pewien komentarz na temat konsumpcjonizmu. Kiedy Kuromi wygrywa konkurs, wszyscy klienci My Melody przechodzą do niej. W jednej scenie Melody oferuje byłemu klientowi smoothie, które jeszcze niedawno było hitem w jej sklepie. Klient odpowiada: „Jeżeli ktoś zobaczy mnie z twoim produktem, to ludzie powiedzą, iż nie jestem na czasie”. Jakież to trafne, szczególnie w tych czasach, gdy trendy zmieniają się dosłownie co miesiąc. Z drugiej strony – nieco to ironiczne, iż taki komentarz pochodzi od firmy, która prawdopodobnie nie przetrwałaby bez sprzedaży sygnowanych zabawek i gadżetów.

Podsumowując – o ile macie wolne popołudnie (lub dwa wieczory) i jesteście fanami Sanrio/San-X, zdecydowanie obejrzyjcie My Melody & Kuromi. To tylko 12 odcinków, a jakże świetny relaks. Dla osób z dziećmi serial może być również okazją do miłego spędzenia wspólnego czasu i przekazania miłości do kawaii animacji. o ile Wam się spodoba, to warto obejrzeć także Rilakkuma & Kaoru – kolejny krótki serial od Netfliksa, który wykonano tymi samymi technikami.

Źródło grafiki: Netflix

Idź do oryginalnego materiału