Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #88

kulturaupodstaw.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: fot. Materiały prasowe


GRAVE SILENCE
A Gate to Freedom
wydanie własne, 2025

Scena black metalowa – zwłaszcza ta w wydaniu „raw & lo-fi”, podszyta obsesją lat dziewięćdziesiątych – z pewnością rządzi się swoimi prawami. Dla jednych jest muzeum stylu, gdzie nic nowego już wydarzyć się nie może, ale dla innych to ciągle żywy rytuał, który nie wymaga niczego poza szczerością i konsekwencją.

Grave Silence, jednoosobowy projekt Kornela „Hellgrave’a” Samulewskiego, idealnie wpisuje się w tę drugą postawę. EP-ka poznaniaka pod znaczącym tytułem „A Gate to Freedom” to materiał, który z miejsca sygnalizuje, iż mamy do czynienia z fanem, ale i obiecującym adeptem – kimś, kto tak długo słuchał szaleńców z Darkthrone czy Gorgoroth, iż dosłownie wyssał ich sposób myślenia o muzyce.

Ten rodzaj „naivety cult” jest czymś, co zawsze napędzało blackmetalowy underground. Hellgrave celowo stawia więc na brzmienie piekielne, ale płaskie, przesiąknięte syntetyczną perkusją i riffami, które momentami zahaczają o punkowy minimalizm. Taka estetyka ma swoje zakorzenienie w legendzie, która od czasów „A Blaze in the Northern Sky” i „Under a Funeral Moon” wspomnianego Darkthrone stała się punktem odniesienia dla całego nurtu.

Chłopak ma całkiem spore umiejętności w budowaniu atmosfery, która dla wielu słuchaczy wciąż stanowi definicję black metalu – pustki, mrozu, bluźnierstwa i prymitywnej siły. To oczywiście dopiero początek drogi. Brzmienie wymaga szlifu, automat perkusyjny – lepszego osadzenia, a całość mogłaby zyskać, gdyby dodać jej jeszcze więcej brudu i fizycznej mocy.

Ale jest tu szczerość, której nie da się podrobić – i to właśnie ona sprawia, iż debiut Grave Silence ma w sobie coś pociągającego. Ktoś próbuje tu zagrać tak, jakby był rok 1992, a w Norwegii dalej właśnie płonęły kościoły.

I robi to dobrze.

RÓŻNI WYKONAWCY
Herby Compilation 2020–2025
Wino & Winyle Records, 2025

Herby Records to label, którego historię można czytać jak notatnik z marginesu kultury pandemicznej. Kiedy w 2020 roku Frank Herbertson i Justin Jackley postanowili połączyć swoje siły – menedżerski pragmatyzm z jednej strony i obsesję grafiki z drugiej – nikt nie mógł przewidzieć, iż w ciągu zaledwie kilku lat Herby stanie się jednym z najbardziej osobliwych i wyrazistych miejsc na mapie niezależnej fonografii.

Plan był z pozoru prosty: sto wydawnictw w dekadę, a na koniec książka i podwójny winyl jako podsumowanie całej przygody. Dziś są dokładnie w połowie tej drogi, a „Herby Compilation 2020–2025” pełni funkcję mapy podziemnej cyrkulacji dźwięków, które nie poddają się żadnym trendom. Ta darmowa składanka niemal trzydziestu utworów to przegląd wszystkiego, czym ten projekt żyje: psychodelii w najróżniejszych odmianach, surf-rockowych zawijasów, doomowych riffów, krautowej repetytywności, drone’owych pejzaży, dungeon-synthowej melancholii i awangardowych eksperymentów, które balansują na granicy sztuki dźwięku i performansu.

Lista nazw i miejsc budzi respekt: od Mushroom Club z Glasgow, przez Old Moth Dreams z Providence i The Experiment ze szkockiego Ullapool, po muzyków z Polski – K.K. Sikorę czy Säure Adler. A gdzie w tym wszystkim jest Poznań?

Otóż to właśnie stąd wyszła inicjatywa przygotowania tej składanki – za sprawą Adama Majdeckiego-Janickiego i sklepu Wino & Winyle, który od kilku lat odgrywa rolę hubu dla międzynarodowej wymiany muzyki skrajnie niezależnej.

Fakt, iż w jednym zestawie obok siebie pojawiają się dźwięki z Argentyny, Izraela, Finlandii, Stanów Zjednoczonych czy Niemiec, a także z Warszawy i Poznania, pokazuje, iż w XXI wieku underground nie ma już centrum. Jest siecią mikroskopijnych punktów oporu – wytwórni, sklepów, blogów, podcastów – które razem budują alternatywną geografię.

Jeśli naprawdę jeszcze istnieje, to właśnie tutaj.

SPRING CROAK
Contact
wydanie własne, 2025

Historia tego materiału zaczyna się siedem lat temu, w Mińsku. 3 marca 2018 roku poznański duet Spring Croak wystąpił w tamtejszym Narodowym Centrum Sztuki Nowoczesnej – i to właśnie tam zarejestrowano materiał, który dziś ukazuje się jako album „Contact”. W perspektywie czasu to nie tylko koncert, ale i dokument pewnej sytuacji: spotkania muzyków z przestrzenią, która sama w sobie staje się instrumentem.

Spring Croak to Fryd i Lula, których arsenał może wyglądać skromnie na papierze, ale w praktyce działa jak istne laboratorium napięć. Metaliczne sprężyny, przetworzone przez elektronikę, zestawione z gitarą sprowadzoną do roli „antyinstrumentu”, tworzą narrację sytuującą się gdzieś pomiędzy industrialem a elektroakustyczną improwizacją.

To brzmienie surowe, ale wciągające: dziewięć utworów – od krótkich, zaledwie minutowych szkiców („Rejection”, „Will love u”), po bardziej rozbudowane formy („Prelude”, „Passion”) – układa się w swoisty cykl emocjonalny o międzyludzkich relacjach. „Contact” można odbierać jako koncertową improwizację, ale też jako studium przestrzeni. Słychać w nim ducha tradycji maszynowych –zwłaszcza Throbbing Gristle i Einstürzende Neubauten – gdzie każdy element otoczenia może stać się źródłem dźwięku.

Słychać także praktyki elektroakustyczne, w których noise staje się materią do rzeźbienia. Spring Croak na pewno nie oferują łatwej podróży, ale ich nagrania z Mińska intrygują właśnie tym, iż łączą nieprzewidywalność improwizacji z ciężarem miejsca i czasu. „Contact” – rejestr pewnego spotkania – tak samo kruchego, jak intensywnego.

Tylko tyle i aż tyle.

Idź do oryginalnego materiału