Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #82

kulturaupodstaw.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: fot. Materiały prasowe


CHORE IA
Temperamenta
wydanie własne, 2025

„Temperamenta” – album zrealizowany w ramach projektu Chore Ia przez konińskiego filozofa i muzyka Jacka Wanata – nie przypomina niczego, co miałoby choćby cień komercyjnej ambicji. To raczej osobista dokumentacja duchowego metabolizmu – procesu, w którym dźwięk staje się dla ciała czymś więcej aniżeli tylko falą akustyczną.

Jest świadomym wywoływaniem wstrząsu. Jest cichym krzykiem. Jest muzyką, która nie chce być słuchana – chce być przeżyta.

Wanat to filozof z Konina, który, jak sam podkreśla, tworzy, „wyodrębniając ciszę z hałasu”. „Temperamenta” powstaje więc tam, gdzie dźwięk jeszcze ledwo się mieści w strukturze utworu, gdzie napięcie między formą a chaosem jest tak gęste, iż aż fizycznie wyczuwalne. Tym samym to materiał przede wszystkim dla tych, którzy potrafią słuchać tego, co znajduje się pomiędzy. Słuchać tych wszystkich duchów, które Wanat w sobie nosi – od wybuchów This Heat, przez chłód Dome i 23 Skidoo, po zniekształcone ślady The Residents czy wczesnego King Crimson.

Ale „Temperamenta” nie jest ani hołdem, ani cytatem. To raczej świadomy dryf po osadach pamięci mięśniowej, po zanikających śladach dawnych impulsów, które przetwarzają się w coś surowego, wstrzemięźliwego, bolesnego, a jednak dziwnie lirycznego.

Jakby bas i szum opowiadały o braku – nie o braku dźwięku, ale o braku zgody na jego uproszczenie.

On pulsuje, odkleja się od siebie, czasem przypomina echa niedokończonego jam session, a czasem zamyka się w repetycjach, które hipnotyzują i wciągają w rytualny stan skupienia. Nie ma narracji – jest proces. Jakby Wanat nie tyle komponował, co rejestrował, jak muzyka sama się z niego wyłania. Jakby wyciągał ją z siebie w akcie oczyszczenia, bez zbędnej mitologii. Bo nie chodzi o to, by błyszczeć. Chodzi o to, by nie zgasnąć.

LENI
Static Whispers In The Neon Fog
wydanie własne, 2024

„Static Whispers In The Neon Fog” – album wydany przez tajemniczego producenta z Konina o pseudonimie Leni – to opowieść o dorastaniu w cieniu pikseli, wśród popękanych kabli i uczuciowych luk, które trudno załatać czymkolwiek innym niż muzyką.

Nie ma tu wokalu, a jednak wszystko wymownie mówi. Lo-fi rock, którego konstrukcja opiera się na zgrzycie domowych syntezatorów, delikatnych przesterach i niemal dziecięco prostych melodiach, staje się wehikułem emocji, które zwykle chowamy głęboko.

Smutek tej muzyki nie jest dojrzały – to raczej ten, który pojawia się, kiedy jeszcze nie wiesz, jak wyrazić, iż boli, więc po prostu odpalasz nagrywarkę i pozwalasz maszynie mówić za ciebie.

W tle majaczy duch post-rocka, ale bez pompy i patosu, do którego ten gatunek tak często ma skłonność. Zamiast tego dostajemy coś bardziej kruchego – jakby ktoś próbował złożyć świat z elementów znalezionych w starej skrzynce z elektroniką. Coś się nie styka, coś iskrzy, coś nie działa tak, jak powinno – i właśnie w tym jest całe piękno tej płyty, widzianej jako sposób na przetrwanie między algorytmami a samotnością.

Najlepiej włączyć ją późną nocą, kiedy wszyscy już śpią, a światło z monitora tworzy jedyną znaną ci konstelację. Jest w tym melancholia, ale też jakaś cicha nadzieja. Jakby między jednym a drugim lo-fi beatem pojawiała się myśl, iż może nie wszystko jeszcze stracone. Może jeszcze coś się połączy.

„Static Whispers In The Neon Fog” chce być cichą, ale realną obecnością.

Jeśli miałeś kiedyś 17 lat i bałeś się powiedzieć na głos, co naprawdę czujesz – ta płyta powie to za ciebie. Choćby i po latach.

RÓŻNI WYKONAWCY
The State of Odkleia
wydanie własne, 2025

W nocy z piątku na sobotę, o północy, przestały obowiązywać jakiekolwiek zasady. Nadszedł czas odklejenia absolutnego – stan wyjątkowy, ogłoszony nie przez rząd, ale przez bas, glitch i gabber, jakich pełno na najnowszej składance „The State of Odkleia”, swoistym archiwum sabotażowym pewnego szczególnego stanu świadomości.

Za wszystkim stoi wielkopolski kolektyw Odkleia – byt bardziej rebeliancki i imprezowy niż organizacyjny, który od jakiegoś czasu zatruwa studenckie akademiki, nielegalne hale i post-internetowe rewiry swoją specyficzną wizją świata, gdzie każdy beat jest aktem oporu.

Na płycie znajdziemy czternaście utworów związanych z nim twórców, producentów i DJ-ów, takich jak Verbalizer, Destroyevsky, Qvasny, Plastik, ThrashHead czy Złe Tory, a każdy z nich dokłada swoją cegiełkę do tej szalonej, dysocjacyjnej katedry hałasu, która wyrasta pośrodku spalonego parkingu – gdzieś między Poznaniem a czymś, czego choćby Google Maps nie potrafi odnaleźć.

To muzyka oparta na opętańczych tempach, poszatkowanych breakach, porozdzieranych samplach i wściekłości, której nie da się już wyrazić słowami. „The State of Odkleia” nie prosi o uwagę, ale skutecznie ją na nas wymusza. Może to przykład głosu pokolenia, które już dawno przestało wierzyć w przyszłość, więc tworzy własne alternatywy – szybkie, brudne, bełkotliwe, ale w tym wszystkim jakimś cudem czyste?

Trzeba podkreślić, iż w całej tej swojej nieporadnej szczerości i brutalności, na swój schizofreniczny sposób, wydaje się to choćby piękne.

Jeśli jeszcze masz jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy jesteś gotów na Odkleję – to znaczy, iż już w niej jesteś. I jedyne, co możesz teraz zrobić, to podkręcić głośność i pozwolić, by system się zawiesił. Reszta zadzieje się sama.

Idź do oryginalnego materiału