Musiałem przynieść przykrą wiadomość, ale rodzice zaskoczyli mnie jeszcze bardziej

polregion.pl 3 tygodni temu

Dzisiaj przyszedłem z ciężką wiadomością, ale rodzice zaszokowali mnie jeszcze bardziej.

Marcin jechał starym autobusem po zakurzonych drogach do rodziców na przedmieścia Lublina, a serce ściskało mu się z żalu. Musiał im powiedzieć coś, co mogłoby przewrócić ich świat do góry nogami – o rozwodzie z żoną. Ale to, co usłyszał w ich domu, okazało się prawdziwym ciosem. Jego starsi rodzice, których zawsze uważał za wzór trwałego małżeństwa, ogłosili, iż sami się rozchodzą, a ta wiadomość przyćmiła wszystko, co zamierzał powiedzieć. Teraz Marcin stał przed wyborem, który mógł zmienić jego życie, a w duszy szalała burza strachu, winy i niezrozumienia.

Wiadomość o rozwodzie z Kasią nie przychodziła mu łatwo. Mógłby milczeć, ale plotki w ich małej miejscowości rozchodziły się błyskawicznie. Kasia mogła zadzwonić do rodziców i ze złości wszystko wyjawić, a brat lub siostra mogli niechcący się wygadać przy okazji spotkania. Marcin postanowił więc, iż lepiej sam powie prawdę, niż później będzie się tłumaczył. Zdawał sobie sprawę, iż życie bywa nieprzewidywalne i każdy popełnia błędy.

Wszedł po znajomych schodach, zadzwonił. Drzwi otworzył ojciec, Bogdan, z ponurą miną, jakby już wiedział, po co syn przyszedł.

— Cześć – mruknął. – Dobrze, iż przyszedłeś. Wchodź.

— Cześć, tato – odpowiedział Marcin, ale w głowie przemknęła mu myśl: „Czy ktoś już im powiedział?” – Mama jest w domu?

— Jest, jest – odparł ojciec rozdrażniony. – Gdzie miałaby być? Siedzi jak jakaś hrabina.

— O co ci chodzi? – zdziwił się Marcin. – Co się stało?

— A to, iż mam dość! – nagle wybuchnął ojciec, odwrócił się i, sapiąc ze złości, poszedł w stronę pokoju.

Oszołomiony Marcin podążył za nim. W salonie ojciec rzucił się na kanapę, krzyżując ramiona. Mamy, która zwykle siedziała z drutami w ręku, nie było. Marcin zajrzał do sypialni i zobaczył ją – Halinę – stojącą przy oknie. Jej twarz była ciemniejsza od chmur.

— Przyszedłeś? – spytała zimno. – Już się wyprowadziłeś od Kasi, czy dopiero zamierzasz?

— Skąd wiesz? – serce Marcina drgnęło. – Dlaczego pytasz?

— Bo muszę wiedzieć, czy wynająłeś już mieszkanie, czy nie! – odcięła się matka.

— Jakie mieszkanie? – zgubił się.

— To, w którym będziesz mieszkał po rozwodzie! – wypaliła.

— Jeszcze nie – przyznał Marcin. – Ale skąd wiecie, iż się rozwodzę?

— Wiemy – burknęła matka. – Więc słuchaj, synu, szukaj gwałtownie mieszkania, bo ja zamieszkam z tobą!

— Co? – Marcin zastygł w bezruchu, nie wierząc własnym uszom.

— Nie! – zagrzmiał głos ojca z salonu. Stanął w drzwiach, płonąc gniewem. – To ja zamieszkam z Marcinem! A ty zostaniesz tutaj, mieszkanie jest na ciebie!

— Nigdy w życiu! – wrzasnęła matka. – Nie zostanę w tym domu przesiąkniętym twoim uporem!

— Stójcie! – Marcin patrzył to na jednego, to na drugiego. – O czym wy w ogóle mówicie? Gdzie się wybieracie?

— Tam, gdzie ty! – oznajmił ojciec. – Dobrze robisz, synu, iż w porę wpadłeś na ten rozwód! Brawo!

— Dlaczego dobrze? – Marcin czuł, jak ziemia usuwa mu się spod nóg.

— Bo to najlepszy moment! My z matką też się rozwodzimy! – wykrztusił ojciec.

— Co?! – Marcin oniemiał. Spodziewał się wyrzutów, a dostał w zamian wiadomość, która zwaliła go z nóg.

— Koniec! – ciągnął ojciec. – Jesteś dorosły, nikomu nic nie jestem winny. Znudziliśmy się sobie, tak jak ty z Kasią. Wyprowadzam się z tobą, będziemy żyć po męsku!

— Nie, z synem zamieszkam ja! – przerwała matka. – Ty mi nie jesteś potrzebny, a jemu się przydam. Bez żony zgubi się, a ja jeszcze coś ugotuję. Prawda, Marcin? Lubisz moje kotlety?

— A ja niby nie umiem gotować? – wybuchnął ojciec. – Dla mnie barszcz, bigos – żaden problem!

— Tak? – zaśmiała się matka. – Kiedy ostatnio coś ugotowałeś? Pół wieku temu?

— I co z tego? My, faceci, damy sobie radę! Kobiety nie są nam potrzebne, tylko pralka, mikrofala i duża lodówka, żeby zakupy robić na zapas! – oznajmił ojciec.

— Czego uczysz syna?! – oburzyła się matka.

— Przestańcie! – warknął Marcin, tracąc cierpliwość. – Oszaleliście? Macie prawie osiemdziesiąt lat, a gadacie jak dzieci! Obejrzyjcie się!

— A ty sam! – krzyknęli jednocześnie. – Pięćdziesiątka na karku, a zachowujesz się jak chłopiec! Nie masz prawa nas pouczać! Lepiej wybierz, z kim zamieszkasz!

— Skąd wzięliście, iż ja się gdzieś wyprowadzam? – wybuchnął Marcin. – Ja i Kasia mamy swoje mieszkanie!

— Jak to? – zdziwiła się matka. – Przecież się rozwodzisz!

— Kto wam powiedział? – spytał.

— Kasia. Twoja siostra przekazała, iż do niej dzwoniłeś i wszystko opowiedziałeś – odparła.

— Nie rozwodzę się! – stanowczo powiedział Marcin. – To był żart!

— Żart? – ojciec się zmieszał. – A my już się nastawiliśmy na nowe życie, plany układaliśmy… a ty wszystko zepsułeś?

— Tak, Marcin – mruknęła matka. – Nieładnie tak żartować. Rozpaliłeś w nas nadzieję, a teraz – żart… Dobrze, jeszcze wytrzymamy ze sobą.

— Ale pamiętaj, synu – dodała – jeżeli jednak się rozwie– jeżeli jednak się rozwieciesz, to my pierwsi zgłosimy się, żeby z tobą zamieszkać.

Idź do oryginalnego materiału