Czytaj też: MSN otwiera pierwsze wystawy. Znowu podzieli Polaków? Nie będzie mizdrzenia się do widza
Sukces?
Każde muzeum marzyłoby o takim marketingu. Czas również grał na korzyść frekwencji, wystawa „Wystawa niestała. 4 × kolekcja” trwała ponad pół roku i była zamykana stopniowo. Ekspozycję zamykano piętrami: najpierw drugie, a później pierwsze. Jedna część trwała do końca sierpnia, kiedy druga aż do początku października, w sumie siedem miesięcy. W obu przypadkach praktycznie cały sezon wakacyjny. Innymi słowy, najlepszy okres, ażeby ściągnąć dużą oraz zróżnicowaną publikę.
Wreszcie miejsce. Obiekt znajduje się przecież w centrum miasta, dojazd jest wyśmienity. To nie jest jedno z tych muzeów, do których trzeba specjalnie się wybrać i nadrabiać drogi. Na MSN po prostu się wpada. Mimo to na pierwszą (poczwórną) wystawę przyszło 210 tys. osób. Z jednej strony sukces, ale z drugiej – pewien niepokój o przyszłość.
Czytaj też: Czy warto jesienią jechać do Wiednia? Po trzykroć tak! Kuszą muzea i zupa dyniowa
Szerszy obraz
Przez ostatni rok dwie wystawy w Warszawie zanotowały frekwencję, która przekroczyła 200 tys. gości. Obok MSN taka sztuka udała się z „Józefem Chełmońskim” w Muzeum Narodowym. Jednak są dwie zasadnicze różnice. Retrospektywa malarza odbywała się poza sezonem turystycznym: od końcówki września 2024 r. do początku lutego następnego roku. Co istotniejsze, trwała zaledwie cztery miesiące. W tych okolicznościach wynik jest tym bardziej świetny.
Przyda się szerszy obraz, toteż spójrzmy na Berlin. Perspektywa międzynarodowa będzie tutaj pomocna. Mamy dwa niedawne przykłady z Neue Nationalgalerie, czyli najchętniej odwiedzanej instytucji prezentującej sztukę w niemieckiej stolicy. Miesiąc temu zakończyła się tam retrospektywa „Yoko Ono: Dream Together”, którą przez pięć miesięcy zobaczyło 260 tys. osób. Natomiast wcześniej prezentowana była wystawa prac Nan Goldin „This Will Not End Well”. Liczba gości była kilka mniejsza, bo wyniosła około 225 tys. w nieco ponad cztery miesiące. Podkreślmy, iż wystawa miała miejsce poza sezonem turystycznym.
Z Berlina wróćmy do Warszawy. Do MSN na wystawę kolekcji spokojnie mogło przyjść choćby nie 250 tys., ale 300 tys. osób. Okoliczności były sprzyjające chyba w stopniu maksymalnym. Odnotowana frekwencja jest zgodnie z przewidywaniami duża, ale nie świetna. Przy potężnych emocjach, które towarzyszyły pierwszym miesiącom działalności obiektu, wysoki wynik można było tutaj obstawiać w ciemno.
Czytaj też: „Polityka” poleca 5 najważniejszych wystaw tej jesieni. Kusama, Abramović i surrealiści
Co dalej?
Teraz kolekcja wraca do magazynów. Trwa wystawa Kijowskiego Biennale o znamiennym tytule „Bliski Wschód, daleki Zachód”. Pod koniec listopada rozpocznie się festiwal sztuki kobiet – otwarte zostaną dwie wielkie wystawy: „Miasto kobiet” oraz „Kwestia Kobieca 1550–2025”. Obie prezentacje potrwają około pół roku, mają zamknąć się w długi weekend majowy 2026 r. Frekwencja na tym podwójnym wydarzeniu (blockbusterze?) będzie kluczowa.
Początkowe zainteresowanie muzeum zaczyna się ulatniać, rok po otwarciu emocje opadły. Wiosną przyszłego roku okaże się, czy MSN ma problem z widzami. Półtora roku po otwarciu może się pojawić pytanie, jak przyciągnąć więcej ludzi.
I to będzie prawdziwy problem przy tak ogromnym obiekcie w centrum stolicy, na który wydano ponad pół miliarda złotych. Najgorszy możliwy scenariusz jest taki, iż liczba gości zacznie teraz spadać z wystawy na wystawę. Ludzie przyzwyczają się i stracą zainteresowanie. Kto miał zobaczyć słynny gmach, zdążył zobaczyć. Temat odhaczony. Niemniej bądźmy dobrej myśli.