Rynek 10
Dzieje kamienicy ściśle związane są z kupcami wyznania mojżeszowego. Pierwszym znanym z nazwiska właścicielem był Mendel Hollaender. Jego synowie z kolei odsprzedali ją innemu kupcowi żydowskiemu, Albertowi Elkuszowi. Kolejnym właścicielem został jego syn Wilhelm Elkusz, na którego zlecenie budynek został przebudowany. Wstawiono wówczas także drzwi z inicjałami. Monogram WE w wyszczerbionej formie przetrwał do dziś i najprawdopodobniej nawiązuje do wspomnianego Wilhelma.
Przez te drzwi wchodzili także kolejni właściciele, rodziny Bieberfeldt oraz Stefaniak. Ci ostatni nabyli kamienicę na początku lat 20. ubiegłego wieku. Przez te drzwi weszli również wspomniani na wstępie chuligani, planujący napad na doktora Scherbela.
26 listopada
W celu zrealizowania planu obrabowania Scherbela młodszy z braci Kunert udał się do mieszkania lekarza. Zagadnął medyka o koszty wizyty u jego rzekomo chorej matki. W tym czasie starszy z braci niezauważony przez Scherbela także znalazł się w pomieszczeniu. Schował się pod kanapą i spędził tam dwie godziny. Za oknem zapadł zmrok. Ciemności panowały również w mieszkaniu – oszczędny Scherbel nieczęsto zapalał światło. Kiedy lekarz przechodził obok kanapy, Kunert go zaatakował. Zaczął go dusić, aż ten stracił przytomność. Następnie związał jego nogi i przystąpił do rabunku. W pewnym momencie Scherbel się ocknął i zaczął krzyczeć. Kunert nie zastanawiając się długo, użył sprężynowej pałki, którą miał ze sobą. Dwukrotnie z całych sił uderzył w głowę swoją ofiarę. Ciosy okazały się na tyle mocne, iż doprowadziły do śmierci. Hałasy dobiegły do sąsiedniego pokoju. Nagle Kunert zobaczył przed sobą żonę zmarłego, którą także zaatakował.
Nekrolog zamieszczony w prasie, repr. M. Gołembka
Scherbelowa trzymała w ręku lampkę, która upuszczona z impetem uderzyła o podłogę. Spłoszyło to Kunerta, który uciekł, nie dokonując kradzieży.
Wychodząc z kamienicy, skierował się w stronę swego domu przy ulicy Średniej, po czym wrócił na Rynek i spotkał się ze Stanisławskim. Rynek już huczał od plotek na temat morderstwa. Następnie Kunert udał się do domu i roztrzęsiony położył się spać.
Organy ścigania natychmiast rozpoczęły działania w celu ujęcia sprawcy. Szoferzy taksówek stojących na Rynku zeznali, iż widzieli uciekającego mężczyznę w granatowej bluzie, ale go nie rozpoznali. Stróże prawa zatrzymali czternaście osób podejrzanych o dokonanie zbrodni. Na czele grupy dochodzeniowej prowadzącej śledztwo stanął prokurator dr Kastelik.
27 listopada
Już kolejnego dnia nad ranem mundurowi zapukali do drzwi Kunertów. Na komisariat zabrano dwójkę braci oraz przerażonych rodziców. Ojciec rozpoznał szal znaleziony na miejscu zbrodni. Należał do starszego z braci, u którego zainteresowanie śledczych wzbudziły także liczne zadrapania. Morderca pod naciskiem pytań przyznał się do popełnionego czynu. Ujęto także Stanisławskiego. Okazało się, iż już wcześniej ukradli Scherbelowi tysiąc złotych. Za te pieniądze pojechali zabawić się do Poznania. Okradli także staruszkę i jej córkę, mieszkające w pobliskiej Rydzynie. Na miejsce tego rabunku pojechali rowerami. I w tym przypadku Kunert dusił i bił po głowie swoje ofiary, aby straciły przytomność i nie wszczynały alarmu. Także tym razem zrabowaną kwotę przeznaczyli na hulanki w Poznaniu.
Nagłówek Nowy Kurjer, repr. M. Gołembka
Dodatkowo w kartotece starszego Kunerta była adnotacja o jego pobycie w zakładzie poprawczym. Zdaniem rodziców syn sprawiał wrażenie człowieka, który po pobycie w zakładzie wszedł na drogę uczciwości. Było jednak inaczej.
Do tego jeszcze miał zły wpływ na brata, którego zachęcił do pomocy.
Złapanie mordercy odbiło się echem na łamach gazet. W lokalnej prasie odnotowano:
Nagłówek Nowy Kurjer, repr. M. Gołembka
„Ujęcie sprawcy mordu i jego wspólników wywołało w całym mieście niebywałe poruszenie. Przycichająca już powoli sprawa ta stała się znowu głośna. Wszędzie słychać rozmowy na temat morderstwa i mordercy”.
O udowodnieniu winy Kunertowi pisano 29 listopada.
Nie ma zbrodni bez kary
Widok na Ratusz z kamienicy Rynek 10, fot. zbiory autora
O morderstwie i wykryciu sprawców informowały media w całym kraju. W styczniu 1935 roku oskarżeni stanęli przed sądem. Rozprawa trwała wiele godzin i zakończyła się późnym wieczorem. W trakcie przesłuchań Stanisławski ciągle próbował odpierać zarzuty. Starszy z braci Kunertów, morderca lekarza przyznał się do winy. Skazano go na karę śmierci. Stanisławski usłyszał wyrok 15 lat więzienia, a młodszego z braci Kunertów skierowano do domu poprawczego z zawieszeniem wykonania kary na okres 3 lat.
Pamięć o rodzinie Scherbel
Do tej pory jednym z niewielu dowodów pamięci o rodzinie Scherbelów był biogram Simona Scherbela autorstwa Dariusza Czwojdraka zamieszczony w „Przyjacielu Ludu” (Zeszyt nr I/XCIV) oraz w „Słowniku Biograficznym Leszna”.
Fakt, iż zawstydzająco mało wiemy, zmieni się najprawdopodobniej jeszcze w tym roku. A to za sprawą Muzeum Okręgowego w Lesznie – pracująca w nim judaistka, Patrycja Paprota, przygotowuje wydawnictwo poświęcone społeczności żydowskiej w Lesznie na podstawie wspomnień Fritza Scherbela, syna zamordowanego Simona.
Rycina synagogi zamieszczona w Die Juden in Lissa
– Publikacja „Żydzi w Lesznie. Dawne miasto oczami Fritza Scherbela” oparta będzie na opisach poszczególnych budynków dawnej dzielnicy żydowskiej opatrzonych fotografiami, a także na tekście dotyczącym Żydów w Lesznie autorstwa Fritza Scherbela. W 1934 r. (na okładce widnieje data 1932 r., ale w tekście Fritz wspomina śmierć swojego ojca Simona, która miała miejsce w 1934 r.) Fritz wydał w Berlinie tekst „Die Juden in Lissa”, do tej pory niepublikowany w języku polskim. Broszura stanie się pomocna podczas spacerów po dawnej dzielnicy żydowskiej, pełniąc funkcję przewodnika. Uzupełni judaistyczną część stałej muzealnej wystawy o Żydach w Lesznie, ale także sprawdzi się jako materiał dydaktyczny na temat historii miasta – opowiada Patrycja Paprota.
Poniżej fragment treści autorstwa Fritza Scherbela („Die Juden in Lissa”, Berlin 1934), na który natknął się pewien czas temu, a następnie go przetłumaczył Bogusław Kosel. Przetłumaczony tekst zostanie wykorzystany podczas pracy przy muzealnym wydawnictwie.
„Kilka miesięcy temu zmarł najstarszy syn Moritza Scherbela, dr Simon Scherbel, mój błogosławiony ojciec. Urodził się w Lesznie 26 listopada 1858, osiadł tu jako lekarz w 1882 i tam został zamordowany przez włamywaczy w swoje 76. urodziny (26 listopada 1934). Simon Scherbel rozsławił nazwę naszego rodzinnego miasta daleko poza granicami Niemiec i Polski poprzez szeroko zakrojoną działalność pisarską (pisał przez ponad 50 lat pod pseudonimem „Scherbel-Lissa”). Oprócz rozpowszechnionych prac o popularnej treści medycznej, za fundamentalną uznano jego książkę «Lekarze żydowscy i ich wpływ na judaizm». Przez wiele lat Scherbel był przewodniczącym Zgromadzenia Przedstawicielskiego, kierownikiem i lekarzem prowadzącym szpital i ambulatorium Wollheimów, a także prezesem Fundacji Sachsów i przez ponad trzy dekady przewodniczącym Stowarzyszenia Historii i Literatury Żydowskiej, które doprowadził do wielkiego rozkwitu”.
Warto zaznaczyć, iż nie należy pozostawać bezkrytycznym dla tekstu Fritza. Napisał on, iż jego ojciec urodził się w Lesznie, a zachowane dokumenty świadczą, iż przyszedł na świat w Śmiglu.
Przygotowanie wydawnictwa
– Dzięki współpracy z Towarzystwem Przyjaciół Muzeum Okręgowego w Lesznie otrzymaliśmy dofinansowanie z Urzędu Miasta, które pokryje część kosztów publikacji. Promocję książeczki zaplanowaliśmy na jesień i będzie ona połączona ze spacerem po dawnej dzielnicy żydowskiej – podsumowuje moja rozmówczyni.
Pozostaje trzymać kciuki, abyśmy jak najszybciej mogli zanurzyć się w niesamowitej lekturze, odkrywającej także tajemnice Leszna.
Za możliwość publikacji tłumaczenia dziękuję Patrycji Paprocie oraz Bogusławowi Koselowi. Dziękuję także Hubertowi Nowakowi z Archiwum Państwowego w Lesznie za wykonanie kwerendy w międzywojennej prasie.