"Morderstwa w Åre": Recenzja. Szwedzki kryminał nowym hitem Netflixa?

filmweb.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: plakat


Na platformie Netflix pojawił się nowy serial, który może zainteresować miłośników mrocznych kryminałów. Bohaterką "Morderstw w Åre" jest policjantka na urlopie, która gwałtownie wplątuje się w nową makabryczną sprawę. Co o serialu sądzi nasz recenzent Maciej Niedźwiedzki? Fragment jego recenzji znajdziecie poniżej. Całą można już przeczytać na karcie "Morderstw w Åre" POD LINKIEM TUTAJ.

recenzja serialu "Morderstwa w Åre" | Netflix


Służba nie drużba
autor: Maciej Niedźwiedzki

Witajcie w Åre. To małe i urokliwe szwedzkie miasteczko. Wokół lasy, jeziorka i zapierające dech w piersiach krajobrazy. W pobliżu bardzo przyjemny narciarski stok, główna atrakcja nie tylko dla okolicznej społeczności. No i zima. Chyba wieczna. Każdy amator skandynawskich kryminałów od razu wyczuje, iż to idealne warunki dla siedliska zbrodni i wylęgarnia patologii. Piękno i straszno. Nieomal jak w innym przytułku wszelakiej maści kryminalistów – naszym polskim Sandomierzu.


Oczywiście nie tego po Åre spodziewa się biedna Hanna (Carla Sehn), przyjeżdżając tam na dwumiesięczny wymuszony urlop. Sztokholmska policjantka ma na głowie proces o zniesławienie ze strony "kolegów" z pracy i niecierpliwie wyczekuje wyroku. Do tego dochodzi bolesne rozstanie z partnerem i konieczność wyprowadzki. Życiowo poobijana, bezdomna i samotna, stara się złapać spokój i poczucie stabilizacji. Plan był prosty: relaks i mentalny restart. Kobieta nie zdąży jednak choćby rozpakować toreb w nowym miejscu, a już dostaje powiadomienie o zaginięciu pewnej nastolatki. Hanna to ponad wszystko pracoholiczka, od razu więc zgłasza się do udziału w poszukiwaniach, a potem poprosi o tymczasowy werbunek do lokalnej policji. Służba nie drużba.

Pięcioodcinkowy pierwszy sezon "Morderstw w Åre" to nierówny jakościowo dyptyk, opowieść o dwóch osobnych kryminalnych sprawach połączonych tą samą parą detektywów. Od pierwszej części, "Co skrywa śnieg", można się niestety odbić. Razić może realizacyjna sterylność i telenowelowa inscenizacja. Reżyserski duet – Alain Darborg i Joakim Eliasson – krąży gdzieś na granicy stereotypowej obyczajówki, a kryminalne tropy zostawia bardzo niezdarnie. W jednym domu małżeńska zdrada, gdzie indziej łamiący etyczne zasady nauczyciel czy prowadzący biznes sąsiedzi kreujący się na majętnych, choć groźba bankructwa zagląda im w oczy. Każdy z tych wątków potraktowany jest bardzo powierzchownie: "kryzysowe" cechy postaci są tak naprawdę jedynymi, jakie posiadają. To jednowymiarowe pozy i figury podejrzanych. Pisanie o aktorstwie jest z zasady ciężkim kawałkiem chleba (bo dla jednego coś jest wiarygodne, dla drugiego nie), ale nie raz można odnieść wrażenie, iż nie mamy tu do czynienia z profesjonalistami, tylko ludźmi z ulicznej łapanki. Tym bardziej iż nie pomaga im toporny scenariusz.

Całą recenzję serialu "Morderstwa w Åre" można przeczytać POD LINKIEM TUTAJ.

Zobacz zwiastun serialu "Morderstwa w Åre" | Netflix


Objęta wewnętrznym dochodzeniem policjantka ze Sztokholmu jedzie na narty, aby odpocząć, ale zaginięcie młodej dziewczyny zmusza ją do powrotu do pracy.




Idź do oryginalnego materiału