W zeszłym roku Monika Richardson wybrała się na urlop do Hiszpanii. Pobyt niestety zakończył się przykrą sytuacją. W drodze powrotnej zniszczeniu uległy buty narciarskie prezenterki. "Wiecie, co to jest? To są moje nowiutkie buty narciarskie po locie z Barcelony w zeszłym roku. A wiecie, co się od tamtej pory wydarzyło w procesie reklamacyjnym z tą linią lotniczą? Nic" - zaczęła w relacji, pokazując zdjęcie szkody. Później było tylko gorzej. Takiej ilości wymaganych dokumentów Richardson się nie spodziewała.
REKLAMA
Zobacz wideo Monika Richardson o studiach córki. To dla niej eksperyment
Monika Richardson nie przebiera w słowach. "Lećcie inną linią"
Dziennikarka wysłała kilka maili, w których domagała się wyjaśnienia całej sytuacji. Niestety otrzymane odpowiedzi nie były satysfakcjonujące. "Nigdy w życiu żadna linia lotnicza nie zniszczyła mi w taki sposób bagażu. A teraz robią wszystko, żeby nie ponieść za to odpowiedzialności. Oszuści!" - pisała. Później kontynuowała swój wywód. "Oto linia lotnicza, która nie ma pojęcia, co to znaczy obsługa klienta. Na maile odpowiadają przypadkowe osoby, dzięki kopiuj/wklej, co szef kazał. Dodzwonić się nie sposób. Wyjaśnień nikt nie słucha i nie czyta. jeżeli to możliwe, lećcie inną linią" - apelowała.
Monika Richardson wytyka błędy w komunikacji. "Nie ja ich zatrudniałam"
Prezenterka dostarczyła wszystkie potrzebne dokumenty. Odpowiedni sklep potwierdził, iż buty uległy całkowitemu zniszczeniu i nie da się ich naprawić. "Jak się przyjrzycie, jest tu napisane, iż butów się nie da naprawić. Oczywiście nieprawidłowo po angielsku, no ale ja tych ludzi w biurze Welcome nie zatrudniałam" - grzmiała. Niestety linie w dalszym ciągu domagają się kolejnych dokumentów i potwierdzeń z dodatkowymi podpisami i pieczątkami. "I tak pykamy sobie od roku" - pisała zdenerwowana Richardson. Zdjęcia reszty maili znajdziesz w naszej galerii. A ty miałeś/aś kiedyś podobne problemy z tą linią lotniczą? Daj znać w sondzie na końcu artykułu. ZOBACZ TEŻ: Monika Richardson wyznała, który związek najwięcej dla niej znaczył. "Największa lekcja"
Korespondencja Moniki Richardson Fot. @monikarichardson/ Instagram