Roziskrzone przygody.
W okolicach jazzu powstają rokrocznie płyty wielce interesujące. Czasami wręcz zmieniające całkowity obraz muzycznego roku. Jakkolwiek bym utyskiwał, iż już trochę dość, trochę za dużo, to i tak wpadnie w ręce (uszy) krążek o mocy ponadprzeciętnej. Mam właśnie taki przypadek do opisania. Nagrany zresztą nie przez przypadkowych ludzi. Rzecz zwie się Molar i płyta takiż sam tytuł nosi, a kręcić się będziemy – oczywiście – w okolicach jazzu, ale suto zaprawionego elektroniką i awangardą, a choćby nieco transowości się znajdzie.
Grają dla was: Bartosz Weber, Michał Fetler oraz Jacek Prościński. Każdy kto kojarzy cokolwiek z dorobku panów z pewnością gwałtownie wyobrazi sobie, co płyta zawierać może i prawdopodobnie się nie pomyli. Głównodowodzącym jest Weber, który jest jednocześnie konstruktorem zmyślnych ram muzycznych. Innymi słowy stworzył on środowisko (świat?), do którego poszukiwał wspólników o podobnej wrażliwości, ale również posiadających autorski sznyt i odwagę twórczą. I choć wywyższam w słowach jego rolę, to w muzyce tego nie słychać. Muzyka brzmi spójnie, a już od pierwszych chwil bierze w obroty.
I w tych pierwszych chwilach towarzyszy nam także Mirt. Jego cicha i pokrętna elektronika idealnie sprawdza się w roli zaproszenia do dalszej części, w której nie zabraknie roziskrzonych przygód, swobodnego opadania, a choćby obłędnej elektroniki. Wzmiankowanymi określeniami można obdzielić kilka utworów lub wszystkie dopasować do jednego, zjawiskowego, rzucającego na kolana „Godly Pear”. Ma on zresztą część drugą o odmiennych charakterze, stłumioną, dobywającą się z piwnicy.
Jest też utwór okazały, potężny, masywny i rozpoczęty saksofonem. Mowa o „Stimulating Labourer”. Dziewięciominutowa gra pozwala muzykom na dokonywanie wolt stylistycznych, wchodzenie w boczne uliczki, czy czystą frajdę z powstałej w wyniku grania energii. „BravO0” jest ucieleśnieniem brawury, a także pójścia po całości, bo oto pojawiają się choćby partie gitary elektrycznej, a Prościński gra rzeczy niesamowite. Kończący całość „Va Hoo Tavern” osusza skórę z potu (spowodowanego przez „Donkey Tug”) będąc melodyjną oazą ze snującym się gdzieś w tyle saksofonem. Koniecznie.
U Jazz Me | 2025
Bandcamp: https://molar3.bandcamp.com/album/molar-lp
FB UJM: https://www.facebook.com/ujazzme










