Mieszkam z mamą w przestronnym, trzypokojowym mieszkaniu w samym centrum Krakowa. Ten dom przypadł nam po rozwodzie rodziców – ojciec odszedł, zostawiając nam wszystko. Na początku jeszcze się odzywał, dzwonił czasem, pytał, co u mnie słychać, ale z biegiem lat te telefony stawały się coraz rzadsze. Teraz przypomina o sobie tylko w święta, rzucając zdawkowe, bezduszne życzenia.
Mama nigdy nie ułożyła sobie życia uczuciowego po rozstaniu. Spotykała się z jakimiś mężczyznami, ale nigdy nie wyszło to poza kilka spotkań. Może sama nie chciała, a może po prostu nie znalazł się nikt, kto mógłby zająć miejsce ojca.
Jeśli chodzi o mnie, to i ja przez długi czas nie miałem szczęścia w związkach. Spotykałem się z ludźmi, chodziłem na randki, ale nic poważnego z tego nie wynikało. Nigdy nie trzymałem się relacji tylko dla samego faktu ich posiadania. jeżeli nie było tej iskry, mówiłem to wprost. Nie widziałem sensu w marnowaniu czasu – ani mojego, ani czyjegoś.
Ale pewnego dnia wszystko wywróciło się do góry nogami.
Spotkałem tę jedyną
Kiedy poznałem Zofię, od razu wiedziałem, iż to coś innego. Już od pierwszej chwili czułem, iż między nami płonie coś wyjątkowego. Rozpływałem się w niej, chciałem spędzać z nią każdą wolną chwilę.
Zofia przyjechała do Krakowa z małej wioski na Podkarpaciu. Dostała się na uniwersytet i walczyła o to, by zbudować sobie nowe życie. Jest ambitna, mądra, ciepła i oszałamiająco piękna. gwałtownie się do siebie zbliżyliśmy, zaczęliśmy się spotykać, a ja po raz pierwszy poczułem się naprawdę szczęśliwy.
Niedługo potem odkryłem jednak, iż moje szczęście jest dla mamy jak trucizna.
Nie zaakceptowała mojego wyboru
Zawsze byłem szczery z mamą. Wiedziała o wszystkich dziewczynach, z którymi się spotykałem, nigdy niczego przed nią nie ukrywałem. Więc kiedy opowiedziałem jej o Zofii, spodziewałem się zwykłej reakcji – może lekkiej ostrożności, ale też ciekawości.
Zamiast tego rozpętała się burza.
Nie chciała choćby słuchać. Gdy tylko wspomniałem, iż Zofia pochodzi z innego miejsca, mama przerwała mi i oznajmiła, iż jest ze mną tylko dla mojej pozycji, wygody i, oczywiście, mieszkania.
Byłem zdruzgotany, jakbym dostał cios w plecy.
Skąd takie myśli? Jak mogła tak osądzić kogoś, kogo nigdy nie widziała, nie słyszała, z kim nie zamieniła ani słowa?
Mama zamknęła się całkowicie na nasz związek. Zaczęła urządzać awantury, krzyczeć, płakać histerycznie, próbując wbić mi do głowy, iż popełniam największy błąd w życiu. Twierdziła, iż dla Zofii jestem tylko sposobem na zakotwiczenie się w mieście, na urządzenie sobie życia, a potem rzuci mnie i zostawi z rozdartym sercem.
Próbowałem się sprzeciwić, wyjaśnić, iż Zofia ani razu nie zasugerowała, iż chce ze mną mieszkać. Ma swoje wynajęte lokum, nie prosi mnie o pieniądze ani o pomoc. To samodzielna osoba, przyzwyczajona do polegania tylko na sobie.
Ale mama była nieugięta.
Presja, która mnie złamała
Na początku starałem się ignorować jej słowa. Ufałem Zofii, wiedziałem, iż nie jest ze mną dla mieszkania. Ale kiedy dzień w dzień słyszysz te same zarzuty, wątpliwości zaczynają się wślizgiwać do głowy.
Złapałem się na tym, iż zacząłem słuchać jadowitych szeptów mamy.
Analizowałem każdy gest Zofii, szukając ukrytych intencji tam, gdzie ich nie było.
Dlaczego jest taka troskliwa? A jeżeli to tylko gra? Dlaczego daje mi prezenty? Może coś knuje?
Doprowadziłem się do obłędu.
Zofia oczywiście zauważyła, iż coś jest nie tak. Pytała, czy wszystko w porządku, czy coś się stało. Chciałem jej powiedzieć, ale wstyd mnie powstrzymywał.
Jak powiedzieć ukochanej dziewczynie, iż moja mama uważa ją za wyrachowaną łowczynię mieszkań?
Miłość czy rodzina?
Konflikt z mamą osiągnął punkt kulminacyjny, pełen dramatyzmu.
Postawiła mi ultimatum: albo zerwę z Zofią, albo mogę zapomnieć o normalnych relacjach z nią.
Byłem w rozpaczy, na skraju przepaści.
Z jednej strony jest moja mama. Wychowała mnie, troszczyła się o mnie, czułem wobec niej ogromną odpowiedzialność.
Ale z drugiej – czy nie mam prawa do własnego szczęścia? Czy nie zasługuję na to, by kochać tę, którą wybrało moje serce?
Mama nie słuchała moich błagań. Jej przekonanie było twarde jak skała.
Zdałem sobie sprawę, iż muszę dokonać wyboru.
Ale jakiego?
Boję się, iż podejmę złą decyzję. Boję się stracić tę, którą kocham, ale nie jestem gotowy, by zerwać z mamą.
Może ona po prostu boi się samotności? A może naprawdę widzi coś, czego ja nie dostrzegam?
Rozdarty między obowiązkiem a uczuciami, nie wiem, co robić…