Mój syn porzucił żonę z dziećmi dla innej. Nie potrafię mu wybaczyć.

twojacena.pl 3 tygodni temu

Moje serce pęka z bólu i wstydu za własnego syna. Pięć lat temu mój syn, Marek, zniszczył swoją rodzinę, zdradzając żonę, która opiekowała się ich nowo narodzonymi bliźniakami. Gdy Emilia, moja była synowa, nie spała nocami, kołysząc dzieci, on potajemnie budował nowe życie z inną kobietą. Ja, Anna, mieszkam w Poznaniu i do dziś nie mogę pogodzić się z jego czynem. Jego nowa partnerka, Kinga, jest dla mnie symbolem zniszczonego szczęścia, i odmawiam jej akceptacji. Mój syn stał się obcy, a ja nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie mu wybaczyć.

Pięć lat temu Marek rozwiódł się z Emilią. Ich bliźniaki miały wtedy zaledwie kilka miesięcy. Dowiedziałam się, iż zdradzał żonę, gdy ona, wyczerpana nieprzespanymi nocami, poświęcała się dzieciom. Jego kochanka, młoda i stanowcza Kinga, postawiła ultimatum: albo rozwód, albo ona odejdzie. I Marek wybrał ją. Emilia została sama z dwójką niemowląt, a ja nie mogłam patrzeć na jej cierpienie. Moja dusza bolała na myśl, iż mój syn jest zdolny do takiej podłości – porzucić żonę i dzieci dla nowej namiętności. Jak można budować swoje szczęście na łzach innych?

Od razu powidziałam Markowi, iż nigdy nie zaakceptuję Kingi. Miał nadzieję, iż się pogodzę z jego zdradą, ale się mylił. Syn mnie nie posłuchał. Rok później oświadczył się Kindze, a potem wzięli ślub. Nie poszłam na wesele – wstydziłam się za niego. Jako matka nie mogłam patrzeć, jak niszczy to, co było dla naszej rodziny najcenniejsze. Teraz Marek i Kinga mieszkają w wynajętym mieszkaniu w centrum miasta i wychowują swoje dziecko. Wiem, iż to mój wnuk, ale za każdym razem, gdy o nim myślę, czuję ściśnięte gardło. Moje prawdziwe wnuki – bliźniaki – żyją z Emilią, i kocham je całym sercem. Dla nich jestem gotowa na wszystko.

Z Markiem prawie nie utrzymujemy kontaktu. Zaprosiłam go na święta, licząc, iż przyjdzie sam, ale odmówił, mówiąc, iż nie pojawi się bez Kingi. A ja nie chcę jej widzieć – ani teraz, ani kiedykolwiek. Tymczasem Emilia chętnie przyjęła moje zaproszenie. Mamy dobre relacje, stała się dla mnie jak córka. W święta zebraliśmy się w ciepłym rodzinnym gronie: dzieci śpiewały kolędy, a Emilia pomagała mi przygotować uroczysty obiad. Patrząc na nią, widziałam, jak bardzo ucierpiała. Całkowicie oddała się dzieciom, zapominając o własnych pragnieniach. Jej życie to nieustanna troska o bliźniaki, i tak bardzo mnie to boli.

Emilia nie patrzy na innych mężczyzn, nie potrafi zostawić przeszłości za sobą. Próbowałam z nią rozmawiać, ale wciąż nosi w sobie ból zdrady. Nasze życie teraz wygląda tak: wspieramy się nawzajem, pomagam jej z dziećmi, a ona nazywa mnie drugą mamą. To rozgrzewa moje serce, ale nie uśmierza bólu. Mój syn choćby nie zadzwonił, by złożyć życzenia. Zastanawiam się: czy kiedykolwiek zrozumie, jak wielką krzywdę wyrządził? Czy ja kiedykolwiek mu wybaczę, iż rozbił rodzinę i zostawił dzieci bez ojca? Życie już nigdy nie będzie takie samo, ale jestem wdzięczna za Emilię i wnuki – to one dają mi siłę, by iść dalej, mimo goryczy i rozczarowania.

Choć czas leczy rany, niektóre blizny pozostają na zawsze. Najważniejsze, by w ciemnych chwilach trzymać się tych, którzy dają nam światło.

Idź do oryginalnego materiału