Moje serce pęka z bólu i wstydu za własnego syna. Pięć lat temu mój syn, Marek, zniszczył swoją rodzinę, zdradzając żonę, która opiekowała się ich nowo narodzonymi bliźniakami. Gdy Kinga, moja była synowa, nie spała nocami, kołysząc dzieci, on potajemnie budował nowe życie z inną kobietą. Ja, Wanda, mieszkam w Poznaniu i do dziś nie mogę pogodzić się z jego czynem. Jego nowa partnerka, Kasia, jest dla mnie symbolem zburzonego szczęścia, i odmawiam jej akceptacji. Mój syn stał się obcy, a ja nie wiem, czy kiedziejak mu przebaczę.
Pięć lat temu Marek rozwiódł się z Kingą. Ich bliźniaki miały wtedy zaledwie kilka miesięcy. Dowiedziałam się, iż zdradzał żonę, gdy ona, wykończona nieprzespanymi nocami, poświęcała się dzieciom. Jego kochanka, młoda i uparta Kasia, postawiła ultimatum: albo rozwód, albo ona odchodzi. I Marek wybrał ją. Kinga została sama z dwójką niemowląt, a ja nie mogłam patrzeć na jej cierpienie. Dusza mi się rwała na myśl, iż mój syn jest zdolny do takiej podłości – porzucić żonę i dzieci dla nowej namiętności. Jak można budować swoje szczęście na cudzych łzach?
Od razu powiedziałam Markowi, iż nigdy nie zaakceptuję Kasi. Był w błędzie, jeżeli myślał, iż pogodzę się z jego zdradą. Ale syn mnie nie posłuchał. Rok później oświadczył się Kasi, a potem wzięli ślub. Nie poszłam na wesele – wstydziłam się za niego. Jako matka nie mogłam patrzeć, jak niszczy wszystko, co było dla naszej rodziny ważne. Teraz Marek i Kasia mieszkają w wynajętym mieszkaniu w centrum miasta i wychowują wspólne dziecko. Wiem, iż to mój wnuk, ale za każdym razem, gdy o nim myślę, czuję łzy w gardle. Moje prawdziwe wnuki – bliźniaki – żyją z Kingą, i kocham je całym sercem. Dla nich jestem w stanie zrobić wszystko.
Z Markiem prawie się nie widujemy. Zaprosiłam go na święta, mając nadzieję, iż przyjdzie sam, ale odmówił, mówiąc, iż nie pojawi się bez Kasi. A ja nie chcę jej widzieć – teraz ani nigdy. Tymczasem Kinga z euforią przyjęła moje zaproszenie. Mamy świetne relacje, stała się dla mnie jak córka. W święta zebraliśmy się w ciepłym gronie: dzieci śpiewały kolędy, a Kinga pomagała mi przygotować wigilijne dania. Patrząc na nią, widziałam, jak mocno ucierpiała. Całkowicie poświęciła się dzieciom, zapominając o własnych potrzebach. Jej życie to niekończąca się troska o bliźniaki, a mnie tak za nią boli.
Kinga nie patrzy na innych mężczyzn, nie potrafi zostawić przeszłości za sobą. Próbowałam z nią rozmawiać, ale wciąż nosi w sobie ból po zdradzie. Nasze życie wygląda teraz tak: wspieramy się nawzajem, ja pomagam jej z dziećmi, a ona nazywa mnie swoją drugą mamą. To rozgrzewa mi serce, ale nie zagłusza bólu. Mój syn choćby nie zadzwonił, by złożyć życzenia. Zastanawiam się: czy kiedykolwiek zrozumie, jaką szkodę wyrządził? Czy ja kiedykolwiek mu wybaczę, iż zniszczył rodzinę i zostawił dzieci bez ojca? Życie już nigdy nie będzie takie samo, ale jestem wdzięczna za Kingę i wnuki – to one dają mi siłę, by iść dalej mimo goryczy i rozczarowania.