**Dziennik, 15 maja 2024**
Mój mąż stał się tak zarozumiały, iż uważa, iż może narzucać mi swoje warunki. Piotr, bo tak ma na imię, ostatnio zaczął zachowywać się, jakby był pępkiem świata. Myśli, iż może mną rządzić, a jego żądania mrożą mi krew w żyłach. Zagroził rozwodem, jeżeli nie przestanę widywać się z córką z pierwszego małżeństwa Zosią. Poważnie? To moje dziecko, moja krew, sens mojego życia. A on sądzi, iż groźbami wymaże ją z mojego serca? Nie mogę uwierzyć, iż człowiek, z którym spędziłem tyle lat, potrafił spaść tak nisko.
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Piotr zawsze miał silny charakter, ale widziałem w tym raczej zaletę niż wadę. Był pewny siebie, zdeterminowany, przyzwyczajony, iż wszystko toczy się po jego myśli. Kiedy się pobraliśmy, myślałem, iż znalazłem oparcie kogoś, kto zaakceptuje moją rodzinę. Zosia była wtedy mała, miała ledwie pięć lat. Od razu go polubiła, nazywała go Tatusiem Piotrusiem. Cieszyłem się, widząc ich bliskość. Ale z czasem coś się zmieniło.
Odsunął się od niej. Najpierw drobiazgi: przestał pytać, jak minął jej dzień w szkole, nie bawił się z nią jak dawniej. Zrzucałem to na karb zmęczenia jego praca była wymagająca, często wracał późno. Potem zaczęło go irytować samo wspomnienie o Zosi. Za dużo jej poświęcasz czasu, rzucił któregoś wieczoru przy kolacji. Oniemiałem. Jak mogę nie zajmować się własną córką? Mieszka z moją mamą, Danutą, w sąsiednim mieście, widuję ją tylko w weekendy. Te chwile to dla mnie oddech, sposób, by pozostać jej ojcem mimo wszystko.
A potem przyszły ultimatum. Miesiąc temu Piotr usiadł naprzeciwko mnie w kuchni, skrzyżował ramiona i powiedział zimno: Nie chcę, żebyś jeździł do Zosi co weekend. To zakłóca naszą rodzinę. Myślałem, iż źle słyszę. Jaką rodzinę? Nie mamy wspólnych dzieci, a Zosia jest częścią mojego życia. Próbowałem tłumaczyć, iż nie mogę porzucić córki, iż już cierpiała przez rozwód, iż mnie potrzebuje. On tylko wzruszył ramionami: Jest już wystarczająco duża, żeby sobie poradzić. jeżeli nie przestaniesz, znajdę adwokata.
Zdrętwiałem. Rozwód? Za to, iż chcę być ojcem dla własnego dziecka? To było tak absurdalne, iż nie wiedziałem, co powiedzieć. Wtedy zrozumiałem, iż człowiek, którego uważałem za oparcie, widzi we mnie nie partnera, ale kogoś, kto ma się podporządkować. Nie chciał tylko ograniczyć moich więzi z Zosią chciał kontrolować moje życie.
Przypomniały mi się inne rzeczy. Jego uwagi o mojej matce, Danucie, którą oskarżał o rozpieszczanie Zosi. Grymasy, gdy kupowałem córce prezenty lub płaciłem za jej zajęcia. I tamten raz, gdy powiedział, iż przeszłość powinna zostać w przeszłości, mając na myśli mój pierwszy związek i córkę. Wcześniej ignorowałem te sygnały, ale teraz wszystko stało się jasne. Nie tolerował Zosi chciał ją wymazać.
Nie wiem, co robić. Część mnie chce odejść natychmiast. Nie mogę żyć z człowiekiem, który stawia mi takie warunki. Ale boję się. Jesteśmy razem od siedmiu lat, mamy dom, plany. Włożyłem w ten związek tyle wysiłku. I jak wytłumaczę Zosi, iż znów jestem sam? Już pyta, dlaczego Tatuś Piotruś nie przychodzi. Jak mam jej powiedzieć, iż chce, bym o niej zapomniał?
Moja matka, Danuta, mówi, żebym chronił córkę, choćby kosztem małżeństwa. Nigdy sobie nie wybaczysz, jeżeli wybierzesz jego zamiast niej, powiedziała przez telefon. Ma rację. Zosia to nie tylko moja przeszłość to moje serce, mój obowiązek. Pamiętam, jak trzymałem ją po urodzeniu, jej pierwszy uśmiech, pierwsze kroki. Nie zdradzę jej dla mężczyzny, który widzi w niej problem.
Ale Piotr nie ustępuje. Ostatnio wrócił do tematu, twardszy niż kiedykolwiek: Albo ja, albo twoja córka. Nie będę żył z kimś, kto wciąż wraca do przeszłości. Nie odpowiedziałem, wiedząc, iż każde słowo go rozzłości. Ale w głębi duszy decyzja była już podjęta. Nigdy nie przestanę widywać się z Zosią. Nigdy. choćby jeżeli stracę przez to małżeństwo.
Teraz myślę, co dalej. Może poradzić się prawnika, by zrozumieć konsekwencje rozwodu. Znaleźć lepszą pracę, by być niezależnym. Zacząłem choćby szukać mieszkania bliżej Zosi. To straszne, ale też daje nadzieję. Chcę, żeby wiedziała, iż zawsze będę przy niej, bez względu na wszystko.
Piotr pewnie myśli, iż jego groźby mnie złamią. Myli się. Nie poddam się zasadom, które każą mi rezygnować z tego, co najważniejsze. Wybieram Zosię. A jeżeli trzeba będzie zacząć od nowa zrobię to. Dla niej. Dla nas.
**Dziś nauczyłem się, iż miłość do dziecka to jedyna miłość, która nie zna warunków.**







