Mój mąż stał się tak zarozumiały, iż uważa, iż może mi narzucać swoje warunki.

twojacena.pl 21 godzin temu

Mój mąż stał się tak zadufany w sobie, iż uważa, iż może mi narzucać swoje warunki.
Mój mąż, Marek, ostatnio zaczął zachowywać się, jakby był pępkiem świata, i wierzy, iż może dyktować mi, co mam robić. I to nie byle co jego żądania mrożą mi krew w żyłach. Zagroził rozwodem, jeżeli nie przestanę widywać się z moją córką, Zosią, z pierwszego małżeństwa. Naprawdę? To moje dziecko, moja krew, moje życie. A on myśli, iż może wymazać ją z mojego serca groźbami? Wciąż nie mogę uwierzyć, iż człowiek, z którym spędziłam tyle lat, potrafił upaść tak nisko.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Marek zawsze miał silny charakter, ale widziałam w tym raczej zaletę niż wadę. Był pewny siebie, zdecydowany, przyzwyczajony, iż wszystko toczy się po jego myśli. Kiedy wzięliśmy ślub, myślałam, iż znalazłam oparcie kogoś, kto będzie mnie wspierał i zaakceptuje moją rodzinę. Zosia była wtedy mała, miała ledwie pięć lat. Od razu go polubiła, nazywając go Tatusiem Markiem. Byłam szczęśliwa, widząc, jak dobrze się dogadują. Ale z czasem coś się zmieniło.

Zaczął się od niej oddalać. Najpierw drobiazgi przestał pytać, jak minął jej dzień w szkole, nie bawił się z nią jak dawniej. Zrzucałam to na zmęczenie jego praca była wymagająca, często wracał późno. Potem zaczął się irytować, gdy tylko wspominałam o Zosi. Za dużo czasu jej poświęcasz rzucił pewnego wieczoru przy kolacji. Oniemiałam. Zosia to moja córka, jak mogłabym się nią nie zajmować? Mieszka z moją mamą, Jadwigą, w sąsiednim mieście, a ja widuję ją tylko w weekendy. Te chwile są dla mnie oddechem, sposobem, by mimo odległości pozostać jej matką.

Potem przyszły ultimatum. Miesiąc temu Marek usiadł naprzeciwko mnie w kuchni, skrzyżował ręce i powiedział spokojnie: Nie chcę, żebyś jeździła do Zosi co weekend. To zakłóca naszą rodzinę. Myślałam, iż źle słyszę. Jaką rodzinę? Nie mamy wspólnych dzieci, a Zosia jest częścią mojego życia. Próbowałam mu wytłumaczyć, iż nie mogę porzucić córki, iż już cierpiała przez rozwód, iż mnie potrzebuje. Ale tylko wzruszył ramionami: Jest już wystarczająco duża, żeby sobie poradzić. jeżeli nie przestaniesz, znajdę prawnika.

Zamarłam. Rozwód? Dlatego, iż chcę być matką dla własnego dziecka? To było tak absurdalne, iż nie wiedziałam, jak zareagować. W tamtej chwili zrozumiałam, iż człowiek, którego uważałam za oparcie, nie widzi we mnie żony, tylko kogoś, kto ma się podporządkować jego zasadom. Nie chciał tylko ograniczyć moich więzi z Zosią chciał kontrolować moje życie.

Przypomniały mi się inne rzeczy. Jego krytyka wobec mojej mamy, Jadwigi, którą oskarżał o rozpieszczanie Zosi. Grymasy, gdy kupowałam córce prezenty lub opłacałam zajęcia. I tamten raz, gdy powiedział, iż przeszłość powinna zostać w przeszłości, mając na myśli moje pierwsze małżeństwo i córkę. Ignorowałam te sygnały, ale teraz wszystko stało się jasne. Nie tolerował obecności Zosi chciał ją wymazać.

Nie wiem, co robić. Część mnie chce odejść natychmiast. Nie mogę żyć z człowiekiem, który stawia mi takie warunki. Ale druga część się boi. Jesteśmy razem od siedmiu lat, mamy dom, plany. Włożyłam w ten związek tyle wysiłku. I jak wytłumaczyć Zosi, iż jej mama znowu jest sama? Już pyta, dlaczego Tatuś Marek nie przychodzi. Jak jej powiedzieć, iż on chce, żebym o niej zapomniała?

Moja mama, Jadwiga, mówi, żebym chroniła córkę, choćby kosztem małżeństwa. Nigdy sobie tego nie wybaczysz, jeżeli wybierzesz jego zamiast niej powiedziała przez telefon. Ma rację. Zosia to nie tylko moja przeszłość to moje serce, mój obowiązek. Pamiętam, jak trzymałam ją w ramionach po urodzeniu, jej pierwszy uśmiech, pierwsze kroki. Nie mogę jej zdradzić dla mężczyzny, który widzi w niej problem.

Ale Marek nie ustępuje. Kilka dni temu wrócił do tematu, twardszy niż kiedykolwiek: Albo ja, albo twoja córka. Nie będę żył z kobietą, która wciąż wraca do przeszłości. Nic nie odpowiedziałam, wiedząc, iż każde słowo tylko go rozzłości. Ale w głębi duszy podjęłam już decyzję. Nigdy nie przestanę widywać się z Zosią. Nigdy. choćby jeżeli to oznacza koniec mojego małżeństwa.

Teraz myślę, co dalej. Może porozmawiam z prawnikiem, żeby zrozumieć konsekwencje rozwodu. Znajdę lepszą pracę, żeby być niezależna. choćby zaczęłam szukać mieszkania bliżej Zosi. To przerażające, ale też daje nadzieję. Chcę, żeby wiedziała, iż zawsze będę przy niej, bez względu na wszystko.

Marek pewnie myśli, iż jego groźby zmuszą mnie do uległości. Myli się. Nie podporządkuję się zasadom, które każą mi wyrzec się tego, co najważniejsze. Wybiorę Zosię. A jeżeli trzeba będzie zacząć od nowa zrobię to. Dla niej. Dla nas.

Idź do oryginalnego materiału