Mój mąż stał się tak zarozumiały, iż uważa, iż może mi dyktować warunki. Mój mąż, Marek, ostatnio uwierzył, iż jest pępkiem świata i może decydować za mnie. I to nie byle jakie warunki takie, które mrożą krew w żyłach. Zagroził rozwodem, jeżeli nie przestanę widywać się z moją córką, Zosią, z pierwszego małżeństwa. Serio? To moja córka, moja krew, moje życie. I on myśli, iż może wymazać ją z mojego serca groźbami? Wciąż nie mogę uwierzyć, iż człowiek, z którym dzieliłam tyle lat, mógł upaść tak nisko.
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Marek zawsze miał trudny charakter, ale widziałam w tym raczej siłę niż wadę. Jest pewny siebie, zdeterminowany, przyzwyczajony, iż wszystko toczy się po jego myśli. Kiedy się pobraliśmy, myślałam, iż znalazłam solidnego partnera, który będzie mnie wspierał i zaakceptuje moją rodzinę. Zosia była jeszcze mała, miała ledwie pięć lat. Od razu go pokochała, nazywając Tatusiem Markiem. Byłam szczęśliwa, widząc ich bliskość. Ale z czasem coś się zmieniło.
Odsunął się od niej. Najpierw drobiazgi: przestał pytać, jak minął jej dzień w szkole, nie bawił się już z takim zaangażowaniem. Zrzucałam to na zmęczenie jego praca była wymagająca, często wracał późno. Potem zaczął się irytować, gdy tylko wspomniałam o Zosi. Zbyt wiele czasu jej poświęcasz, rzucił pewnego wieczoru przy kolacji. Oniemiałam. Zosia jest moją córką, jak mogłabym się nią nie zajmować? Mieszka z moją mamą, Haliną, w sąsiednim mieście, a ja widuję ją tylko w weekendy. Te chwile są dla mnie oddechem, sposobem, by pozostać jej mamą mimo odległości.
Potem przyszły ultimatum. Miesiąc temu Marek usiadł naprzeciwko mnie w kuchni, skrzyżował ręce i powiedział spokojnie: Nie chcę, żebyś jeździła do Zosi co weekend. To zakłóca naszą rodzinę. Myślałam, iż źle usłyszałam. Jaką rodzinę? Nie mamy wspólnych dzieci, a Zosia jest częścią mojego życia. Próbowałam mu wytłumaczyć, iż nie mogę porzucić córki, iż już cierpiała przez rozwód, iż mnie potrzebuje. Ale tylko wzruszył ramionami: Jest wystarczająco duża, żeby sobie poradzić. jeżeli nie przestaniesz, znajdę adwokata.
Byłam w szoku. Rozwód? Dlatego, iż chcę być matką dla swojej córki? To było tak absurdalne, iż nie wiedziałam, jak zareagować. W tej chwili zrozumiałam, iż człowiek, którego uważałam za oparcie, widzi we mnie nie żonę, ale kogoś, kto ma się podporządkować jego zasadom. Nie chciał tylko ograniczyć moich więzi z Zosią chciał kontrolować moje życie.
Przypomniały mi się inne momenty. Krytykowanie mojej mamy, Haliny, którą oskarżał o zbytnie rozpieszczanie Zosi. Jego grymasy, gdy kupowałam córce prezenty lub płaciłam za jej zajęcia. I tamten raz, gdy stwierdził, iż przeszłość powinna zostać w przeszłości, mając na myśli moje pierwsze małżeństwo i córkę. Ignorowałam te sygnały, ale teraz wszystko stało się jasne. Nie tolerował obecności Zosi chciał ją wymazać.
Nie wiem, co robić. Część mnie chce odejść natychmiast. Nie mogę żyć z mężczyzną, który stawia mi takie warunki. Ale inna część się boi. Jesteśmy razem od siedmiu lat, mamy dom, plany. Włożyłam w ten związek tyle wysiłku. I jak wytłumaczyć Zosi, iż jej mama znów jest sama? Już pyta, dlaczego Tatuś Marek nie przychodzi. Jak jej powiedzieć, iż on chce, żebym o niej zapomniała?
Moja mama, Halina, mówi, żebym chroniła córkę, choćby kosztem małżeństwa. Nigdy sobie tego nie wybaczysz, jeżeli wybierzesz jego zamiast niej, powiedziała przez telefon. Ma rację. Zosia to nie tylko moja przeszłość to moje serce, moja odpowiedzialność. Pamiętam, jak trzymałam ją w ramionach po urodzeniu, jej pierwszy uśmiech, pierwsze kroki. Nie mogę jej zdradzić dla mężczyzny, który widzi w niej problem.
A jednak Marek nie ustępuje. Pewnego dnia wrócił do tematu, twardszy niż kiedykolwiek: Albo ja, albo twoja córka. Nie będę żyć z kobietą, która wciąż wraca do przeszłości. Nie odpowiedziałam, wiedząc, iż każde słowo tylko go rozzłości. Ale w głębi serca już podjęłam decyzję. Nigdy nie przest