«Mój mąż i córka zawsze mnie ignorowali, więc ja po cichu odeszłam. A potem wpadli w panikę…»

newskey24.com 1 miesiąc temu

**Dziennik osobisty**

Nazywam się Zofia. Mam trzydzieści lat, pracuję jako urzędniczka w firmie zajmującej się identyfikacją, a do niedawna sądziłam, iż moje życie z mężem, Markiem, i jego córką, Alicją, to nowa rodzina, o której zawsze marzyłam.

Marek jest ode mnie starszy o dziewięć lat. Kiedy się poznaliśmy, był już po rozwodzie i sam wychowywał córkę, gdyż jego była żona zrzekła się praw rodzicielskich i zniknęła. Alicja miała wtedy dwanaście lat modna, z błyszczącymi oczami i bardzo uprzejma, gdy Marek pierwszy raz mnie jej przedstawił.

Miło mi cię poznać. Jestem Alicja. Dziękuję, iż troszczysz się o tatę.
Jej euforia rozluźniła moje spięte dłonie. Spodziewałam się odrzucenia, ale zamiast tego wydawała się szczerze cieszyć, iż jestem w ich życiu.

Pomyślałam: *Była sama, bez matki. Może mogę być tą osobą?*

Rok później Marek oświadczył mi się. Moi rodzice wahali się kto by się nie wahał, gdy mężczyzna ma już córkę? ale w końcu, przekonani moją determinacją, udzielili błogosławieństwa. Wyszłam za Marka i przeprowadziłam się do bloku, w którym mieszkał z Alicją.

Na początku wszystko układało się dobrze. Alicja nazywała mnie choćby mamą. Marek był czuły. Wspólnie jedliśmy obiady, oglądaliśmy komedie. Myślałam, iż historia pisze się sama.

Ale z czasem pojawiły się drobne pęknięcia.

Pewnego wieczoru, po kolacji, Alicja zostawiła talerz na stole i położyła się na kanapie z telefonem w ręku.

Ala, zanieś naczynia po jedzeniu. Jesteś już wystarczająco duża.

Przewróciła oczami. Ojej, serio? Mamo, czy ty nie możesz tego zrobić?

Zamarłam. Nie. Jesteś w gimnazjum. Musisz nauczyć się dbać o siebie.

Przestań marudzić! Jesteś taką nudziarą.

Marek stanął po jej stronie. Nie bądź taka surowa, Zosiu. To jeszcze dziecko. Powinnaś posprzątać.

Poczułam, jak twarz mi płonie. Nie będę jej rozpieszczać tylko dlatego, iż jest pasierbicą. Chcę, żeby wyrosła na odpowiedzialną osobę.

Ale ziarno zostało zasiane. Od tamtej pory Alicja opierała się każdemu, choćby najmniejszemu poleceniu. Marek jej pobłażał. Sprzątanie, zakupy, gotowanie stopniowo wszystko spadło na mnie.

Gdy próbowałam ich przekonać Jesteśmy rodziną, powinniśmy działać razem Marek machnął ręką: Dom to kobiece obowiązki. Alicja drwiła: Jesteś taką zimną matką.

Choć pracowałam na pełen etat, traktowali mnie jak służącą.

Potem pojawiły się problemy w szkole. Alicja miała czternaście lat i musiała zdawać egzaminy do liceum. Była bystra, ale leniwa. Chciała dostać się do prestiżowej prywatnej szkoły, ale popołudniami tylko przeglądała telefon.

Ala, musisz się uczyć. W liceum będzie trudniej.

Odpowiedziała sarkastycznie: Zamknij się. Nie jesteś moją prawdziwą matką.

Marek dodał: Nie stresuj jej. Da sobie radę. Można na nią liczyć.

Kłóciliśmy się coraz częściej. Im bardziej nalegałam, tym chłodniejszy stawał się Marek. Czasem wracał późno, mrucząc coś o pracy. Podejrzewałam, iż mnie unika.

W domu zapanowało napięcie. Rozważałam rozwód, ale wahałam się czy zawiodę rodziców po tym, jak ich przekonałam?

Aż pewnego ranka wszystko się zmieniło.

Dzień dobry, Alu. Śniadanie gotowe.

Przeszła obok mnie bez słowa.

Alicja?

Nic.

Tego wieczoru próbowałam zadzwonić do Marka. Hej, chciałam porozmawiać o Ali

Cisza. choćby nie odwrócił głowy.

Dzień za dniem mnie ignorowali. Powitania, pytania, próby rozmowy wszystko na próżno. Byłam niewidzialna. Gadali między sobą, ale gdy tylko się odezwałam, ich oczy stawały się puste.

Gotowałam, sprzątałam, prałam, ale choćby dziękuję nie padło. W weekendy wychodzili razem, zostawiając mnie samą w bloku, który kiedyś uważałam za dom.

Próbowałam dalej ulubione pierogi Alicji, piwo Marka z lodówki. Nic. Cisza dusiła mnie jak ściany.

Płakałam pod prysznicem, gdzie nikt nie słyszał. Dlaczego?

Odpowiedź przyszła przypadkiem.

Pewnego wieczoru wróciłam wcześniej i usłyszałam głosy przez uchylone drzwi salonu.

Alicja chichotała. Mama jest taka naiwna. Haha. Strategia ignorowania działa świetnie. Milczy i wszystko robi.

Marek się zaśmiał. Tak. Przestała marudzić, a wciąż płaci rachunki. Stała się użyteczną służącą.

Alicja wykrzyknęła: od dzisiaj będę potrzebować więcej pieniędzy na szkołę. Mama może po prostu więcej pracować! Jestem młoda, nie muszę sprzątać. To idealne. Po prostu dalej ją ignorujmy.

Serce waliło mi jak młot. Mój mąż i pasierbica śmiali się, jak łatwo zamienili mnie w służącą.

W piersi wezbrał gniew. Przygryzłam wargę tak mocno, iż aż poczułam smak krwi.

Nigdy im tego nie wybaczę.

Następnego ranka spróbowałam jeszcze raz: Dzień dobry.

Zignorowali mnie, Alicja choćby cmoknęła z irytacją.

Gdy wyszli, cicho spakowałam walizkę. Wzięłam tylko to, co najważniejsze, zamknęłam drzwi i wyszłam bez słowa.

Pojechałam do rodziców. Bałam się ich rozczarowania. Ale mama wzięła mnie za rękę, jej oczy były wilgotne. Możesz zostać, ile chcesz. To musiało być trudne.

Ojciec powiedział stanowczo: Zrobiłaś, co mogłaś. To wystarczy.

Łzy, które powstrzymywałam miesiącami, w końcu popłynęły. Po raz pierwszy od dwóch lat poczułam się zauważona.

Po kilku dniach zadzwonił telefon. Marek. Wbrew rozsądkowi, odebrałam.

Gdzie ty, do cholery, jesteś? wrzasnął. Jak śmiesz odejść? Jesteś matką, nie wstyd ci? Wracaj natychmiast!

Odłożyłam słuchawkę, potem znów podniosłam. Nie, Marku. Nie wrócę. Chcę rozwodu.

Co za bzdury? Przestań histeryzować tylko dlatego, iż trochę cię zignorowaliśmy! Nie rozwodzimy się.

Był w panice bo bez mnie nie miał już służącej.

Cicho powiedziałam: Rozwód. Wiem, iż mnie zdradza

Idź do oryginalnego materiału