Mój były teściowy chwali się, iż po rozwodzie syn zostawił mi wszystko: gorzka prawda jest taka, iż nie miał nic do oddania.

newsempire24.com 3 tygodni temu

Joanna siedziała w kuchni swojego małego mieszkania w Krakowie, wpatrując się przez okno w szarą ulewę zalewającą podwórko. Serce ściskało się jej z bólu i goryczy, gdy przypominała sobie słowa byłej teściowej, Krystyny Kazimierskiej. Tamta, z wysoko uniesioną głową, opowiadała wszystkim sąsiadkom i znajomym, jaki to jej syn, Krzysztof, jest szlachetnym człowiekiem. „Zostawił Joannie wszystko – mieszkanie, samochód, choćby mebli nie zabrał! Wyszedł z jedną torbą, prawdziwy mężczyzna!” – przechwalała się na każdym rogu. Gdyby nie znać prawdy, brzmiałoby to jak bohaterstwo. Ale Joanna znała fakty i to kłamstwo paliło ją od środka.

Mieszkanie, w którym teraz żyła, dostała od babci jeszcze przed ślubem. Pamiętała, jak pieczołowicie chowała klucze do tego domu, swojej przystani, gdzie każdy pęknięty tynk na ścianie był znajomy. Samochód? Kupiła go sama, za własne pieniądze odłożone podczas lat pracy w biurze, zanim jeszcze Krzysztof pojawił się w jej życiu. Nie dołożył ani złotówki ani do jednego, ani do drugiego. Gdy teściowa rozprawiała, jak to jej syn „nic nie zabrał z domu”, Joanna tylko gorzko się uśmiechała. A co niby mógł zabrać? Wszystko w tym mieszkaniu – od kanapy po czajnik – kupiła albo ona, albo podarowali jej rodzice. Krzysztof? Był gościem w ich wspólnym domu, nie gospodarzem.

Ich małżeństwo trwało cztery lata, ale dla Joanny były to cztery lata walki. Krzysztof pracował może z dwa lata w tym czasie. Resztę poświęcił na „poszukiwanie siebie”. Praca w biurze? Za daleko dojeżdżać. Pensja w sklepie? Niegodna jego ambicji. Kierownik w kawiarni? Zbyt mało jak na takiego jak on. Marzył o wielkości, ale nie wyszedł poza marzenia. Joanna za to wstawała codziennie o szóstej rano, by zdążyć do pracy, gdy on spał do południa. Płaciła rachunki, robiła zakupy, gotowała obiady, a on… wciąż szukał „tego czegoś”. Czasem łapała się na myśli: „Za co ja się tak ukarałam, wybierając go?”

Gdy przyszedł czas rozwodu, Joanna czuła jednocześnie ulgę i pustkę. Zmęczyła się byciem jedyną dorosłą w ich związku. Krzysztof, jak zapowiedział, wyszedł. Z jedną torbą, jak lubi powtarzać jego matka. Zamknął za sobą drzwi z hukiem, jakby to on był pokrzywdzony. Teściowa teraz wyniosła ten gest do rangi heroicznego czynu. „Mój syn to prawdziwy rycerz! Zostawił wszystko byłej żonie i zaczął od nowa!” – jej głos niosło po całym podwórku, a Joanna zaciskała pięści, by nie krzyczeć. Wyobrażała sobie, jak łapie Krystynę Kazimierską za ramiona i wrzeszczy prawdę: „Nie zostawił, bo nic nie włożył! Wyszedł, bo nie mógł zabrać tego, co do niego nie należało!”

Lecz Joanna milczała. Nie chciała schodzić do poziomu plotek. Jej bliscy – przyjaciele, rodzice – znali prawdę. Widzieli, jak dźwigała wszystko na swoich barkach, jak wypalała się, jak płakała nocami, myśląc, iż może to ona zawiniła, nie potrafiąc zainspirować męża. Wspierali ją, gdy w końcu zdecydowała się na rozwód. A co do obcych? Niech wierzą w bajki Krystyny Kazimierskiej. Joanna wiedziała: ci, którzy słuchają plotek, nie są warti jej czasu.

A jednak za każdym razem, gdy dosłyszała urywki tych rozmów, w piersi wzbierała fala gniewu. „Zostawił wszystko byłej!” – brzmiało jak szyderstwo. To nie on zostawił, to ona zachowała to, co i tak było jej. Nie pozwoliła, by zrujnował jej życie, tak jak zrujnował ich małżeństwo. Joanna spoglądała na swoje mieszkanie, na zdjęcia na ścianie, na kwiaty, które sama posadziła na balkonie, i myślała: „To moje. Zasłużyłam na to. I nikt nie odbierze mi mojej prawdy”.

Teraz, gdy rozwód został już za nią, Joanna uczyła się żyć na nowo. Zapisała się na jogę, zaczęła malować, czego nie robiła od szkolnych lat. Uśmiechała się częściej, a jej oczy, przygaszone przez lata małżeństwa, znów nabrały blasku. Ale gdzieś głęboko w duszy wciąż tkwił ból. Nie z miłości do Krzysztofa – ta dawno umarła. Z niesprawiedliwości. Z tego, iż jego kłamstwo stało się legendą, a jej prawda pozostała w cieniu. ale Joanna wiedziała: da sobie radę. Zawsze dawała…

Idź do oryginalnego materiału