Czas przyspiesza, kiedy chcę napisać coś na blogu, a potem zwalnia, a ja dochodzę do siebie. Wróciłam z koncertu, z imprezy znowu dwudniowej, z której środka wpadłam do rodziców jak śliwka w kompot, jak obiecałam, ale okazało się, iż nie ma potrzeby z nimi siedzieć, więc z powrotem w taksówkę.
Party w ogrodzie, tak, jak lubię. Grill, muza, rozmowy. Jedna koleżanka myśli, druga ma siano w głowie, ja dyskusję na POWAŻNE TEMATY ignoruję, zupełnie nie ma to sensu po dwóch albo i trzech kieliszkach (wypitych nie przeze mnie, dla ścisłości).
Było ciekawie – ile mamy wspólnego z ludźmi, z którymi znamy się ćwierć wieku? Niektórzy poszli tam, inni siam, z niektórymi różnice, które były małe ciągle się powiększają, a niektórzy przez cały czas blisko, choć na co dzień za morzem. Alkohol rozwiązuje języki i nagle wiem, co się ludziom w głowach snuje, kiedy siedzą przy stole zwykle tak bardzo grzeczni. Jesteśmy inni, jesteśmy różni, choć podobne namiętności nami kierują. Udajemy racjonalnych, ale gdy poskrobać, wychodzą mniemania. Ja też mniemam, iż mam.
Cztery przyjaciółki, trzy pięćdziesiątki, spóźnione celebracje półwiecza. Dostałam przepiękny prezent! Oczywiście obraz, od razu stałam się fanką Gosi Kulik.
Potem tydzień u rodziców.
Nasycona do wypęku rodziną, rozmowami, fasolką szparagową, kotletami mielonymi, zupą, codzienną stałą obecnością, choćby bez rozmowy, samym byciem z, czuję się jak po obfitym obiedzie. Teraz leżę i trawię.
Z mamą to czasem takie rozmowy ‚Innygłosie, Innygłosie, a kto tam siedzi koło moich zębów??’ woła mama przerażona. ‚Zębi’ mówi mój mąż.
A czasem nagle z nienacka coś tak trafnego i w punkt odnośnie moich siostrzanych relacji, czyli jej trzech córek, iż kapcie spadają, a powiedziane półgębkiem, niby od niechcenia: pół tonu ciszej, a bym nie usłyszała.
Z tatą niedobrze. Ledwo-ledwo dał się przekonać na wyjazd nad jezioro (‚tato, ale już się zgodziłeś! – Ale nie chcę! Nie będziecie mnie zmuszać! Tacy nagle najmadrzejsi! Nie będziecie mi rozkazywać! Zmęczony jestem! – tato, ale jesteś zmęczony, bo nie wziąłeś insuliny i masz cukier 400. – No i co z tego? Taka mądra. Nie będę chciał, to nie będę brał. Źle się czuję! – I tak w kółko, bo jest uparty do kwadratu).
W końcu brat pojechał z piątką dzieci i ojcem, dzieckiem, jak się okazało, najtrudniejszym. Pierwszej nocy tato wstawał na sikanie 7 razy, a po ostatnim wyszedł z domu i podszedł do jakiegoś pana na ulicy ‚czy może pan zadzwonić na policję? Bo nie wiem gdzie jestem i jak się tu znalazłem.’
Nie będzie lekko.
W międzyczasie wyjazd do innych znajomych, którzy porwali nas w góry Sowie na jedną noc. Ale to zupełnie inna historia, która wymaga fotorelacji, co może nastąpi.
Mało czytam literatury, powiedzmy, rozrywkowej. Skończyłam Vargę Śmiejący się pies– po początkowym lekkim rozczarowaniu, nie było takie złe. Ale mam wrażenie, iż to jedna z tych książek, których już napisano wiele, książka ciągle o tym samym, tylko tym razem trochę inaczej – o rozczarowaniach starzejącego się intelektualisty, który nie do końca wie, o co chodzi w życiu, bo mimo, iż się postarzał, to nigdy nie dojrzał.
Jestem w środu Fiedorczuk Jak pokochać centra handlowe – nie jest złe, jeżeli ktoś nie ma dzieci i nigdy nie przeżył tego czasu w pograniczy jawy i snu, kiedy po dwóch miesiącach ciągłego bycia wybudzanym po dwóch-trzech godzinach człowiek nie wie nawet, jak się nazywa, to może się czegoś dowie o stanie ducha świeżej (bo niekoniecznie młodej) matki. jeżeli przeżył, to będzie zobaczy, iż to nie książka, ale nagranie z życia.
Poza tym ukradłam siostrze tomiszcza o psychozie De Masi i to jest ciekawe. Psychoza jako dysocjacja, jako stopniowe pogrążanie się w zmysłowym świecie wykreowanym, świecie ekscytującym i kuszącym, jako ucieczka od realności, która boli. Psychoza jako zabawa światłem i cieniem, zamiast wołania mamy. Ekscytująca i kojąca gra z własnym umysłem, w której łatwo utknąć i już nie potrafić wrócić. Oderwanie od rzeczywistości, w której umysł kreuje własne, zupełnie nowe oprogramowanie, software do zmysłów.