W roku 2023 szwedzki Heavy load wydał genialny "Riders of the Ancient Storm", który pokazał, iż stare zasłużone kapele stać na zryw i nagranie jednej z najlepszych płyt w swojej historii. Teraz mamy rok 2024 i inny szwedzki band z lat 80 wydaje jeden z swoich najlepszych albumów. Mowa o Mindless Sinner, który powrócił na dobre w roku 2014r. "Metal Merchants" to płyta perfekcyjna i pokazuje, iż band przeżywa drugą młodość. Ja poczułem się jakbym słuchał zaginiony klasyk z lat 80. Fani Judas Priest, Heavy Load, Lethel Steel, czy Iron maiden nie mogą przegapić tego wydawnictwa.
Okładka oddaje klimat lat 80, zresztą nieco przybrudzone brzmienie też do tego się przyczynia. Band od kiedy powrócił to nagrywa płyty na wysokim poziomie, ale jakoś najnowszy krążek najbardziej przypadł mi do gustu. Ten album ma wszystko. Zróżnicowany materiał, pełno hitów, przebojowych riffów, jest też miejsce na petardy, na pomysłowe melodie, a wszystko rozegrane z pomysłem i polotem. Wokalista Christer Goransson mimo lat wciąż brzmi genialnie i potrafi oczarować barwą, techniką i budowaniem klimatu. Prawdziwy czarodziej. Totalne zniszczenie sieje duet gitarowy tworzony przez Magnusa i Jerkera. Panowie wiedzą jak dogodzić fanom klasycznego heavy metalu i tutaj można poczuć błysk geniuszu. Wszystko rozegrane z niezwykłą dbałością o detale.
Razem z bonusami mamy 13 utworów dających godzinny materiał. Niech przemówi muzyka. Na pierwszy ogień dostajemy killer w postaci "Speed Demon". Speed metalowa jazda bez trzymanki. Brzmi to obłędnie i można słuchać, delektować i niech inne zespoły biorą z nich przykład. Czad! Marszowy, o rycerskim klimacie jest tytułowy "Metal Merchants" i wystarczy posłuchać pomysłowy riff i to jak rozplanowane są melodie. Tutaj poczułem się jakbym słuchał Heavy Load. Ileż energii, pasji dostajemy w rozpędzonym "Carry On" i band błyszczy i kto by pomyślał, iż ta kapela powstała w latach 80. Dalej mamy "thirds Time's a charm" i znów epicki rozmach, stonowane tempo i Mindless Sinner pokazuje swój geniusz. Refren w "Hedonia" to jeden z najpiękniejszych refrenów jakie słyszałem w roku 2024. Niby motyw prosty, ale jakże buja. Prawdziwa uczta. Jakże klimatycznie zaczyna się "Mountain of Om", ale gwałtownie nabiera agresji. Przypominają się klasyki typu judas priest, dio czy heavy load. Kolejny killer na tej płycie. Taki heavy metal to ja kocham i ten album trafia idealnie w mój gust. Hit goni hit, a "Let's go crazy" troszkę przypomina mi Grvestone czy Savage Grace. Prosty i łatwo wpadający w ucho hicior. Riff "Monsters" brzmi znajomo i gdzieś tam znów słychać pewne echa Dio, ale nie tylko. Ta pozytywna energia zaraża i dostarcza sporo radości. Finał to epicki, rycerski, stonowany "Storm of Steel" i znów band czaruje i imponuje swoim geniuszem. Szok, iż wciąż można tak brzmieć po tylu latach.
Szczęka opadła, muzyka w głośnikach ucichła, ale ona wciąż tam w myślach jest, jest w sercu. To co tutaj szwedzki zasłużony band odwalił zasługuje na owacje na stojąco. Prawdziwy heavy metalowy majstersztyk. Jak ktoś się zastanawia jak brzmi heavy metal, co ta muzyka ze sobą niesie to niech odpala ten album. To jest definicja heavy metalu. Jak dla mnie zaginiony klasyk lat 80. Mindless Sinner nagrał najlepszy album. Szok i jestem pełen szacunku dla tej formacji. Lata lecą, a oni wciąż błyszczą i mają sporo do powiedzenia w heavy metalu.
Ocena: 10/10