Miłość zbudowana na kłamstwie

twojacena.pl 8 godzin temu

Miłość, która wyrosła z oszustwa
Pani Halino, błagam! Niech mnie pani nie zwalnia! Mam dwoje dzieci, kredyt na mieszkanie! Stanisława drżała przed dyrektorką szkoły, ściskając pogniecione papiery. Naprawię błąd, przysięgam!

Stanisławo Janowna, sfałszowała pani dyplom uczelni. To poważne przewinienie…

Zamierzałam dokończyć studia! Na świętą Jadwigę! Wystarczył mi tylko rok do obrony na pedagogice! przerwała nauczycielka, a łzy spływały po jej policzkach. Proszę o szansę!

Dyrektorka warszawskiej podstawówki spojrzała ze współczuciem. Stanisława pracowała tu od trzech lat, dzieci ją uwielbiały, rodzice chwalili. ale prawo jest nieubłagane.

Zgoda. Macie miesiąc na dostarczenie prawdziwego dyplomu. Inaczej…

Dziękuję! Stokrotnie dziękuję! Rzuciła się ku drzwiom, ale odwróciła się jeszcze. Skąd pani wiedziała?

Inspekcja z kuratorium weryfikowała dokumenty. Przyłapano niespójność.

Wybiegając, omal nie wpadła na Władysława Mariana, nauczyciela wf-u. Szczupły, siwiejący mężczyzna po pięćdziesiątce przytrzymał ją za ramię.

Co się stało, Stanisławo Janowna? Jesteście blada jak płótno.

Władysławie Marianie, wszystko przepadło! wybuchnęła łka-jąc. Wyrzucają mnie!

Za cóż to?

Zawahała się. Wyznać prawdę byłoby wstydem. Władysław Marian, człowiek zasad, z nienaganną opinią, uczył tu od dwudziestu lat.

Dokumenty… niezgodne bąknęła wymijająco.

Cóż konkretnie nie tak? Może wam dopomogę?

Spojrzała załzawionymi oczami. Zawsze traktował ją ojcowsko, częstował pierniczami, pytał, jak dzieciom po szkole. Od rozwodu brakło jej wsparcia mężczyzny.

Dyplom… mam kłopot z dyplomem.

Zgubił się, czy co?

Właśnie skłamała, chwytając brzytwy. Przy przeprowadzce. Duplikat długo robią, straszne urzędowanie.

Władysław Marian zamyślił się.

Gdzie studia kończyliście? W którym roku?

Na Uniwersytecie Warszawskim odparła bez mrugnięcia. W rzeczy samej ukończyła ledwie trzy lata nauki, potem małżeństwo, dzieci, studia odeszły w niepamięć.

Wiecie co? To nie przypadek, znam kogoś w archiwum tej uczelni. Może pomoże przyspieszyć duplikat? Jak z domu? Po mężu, czy panieńskie?

Stanisława poczuła, jak grzęźnie w kłamstwie po szyję.

Panieńskie. Stanisława Janowna Kowalska.

Ha, rozmówię się z Stanisławem Piotrowiczem. Archiwum prowadzi. Znamy się jeszcze z żakowskiej ławy.

Jesteście tak… nadzwyczaj dobry szepnęła. Nie wiem, jak dziękować.

Cóż znowu! Koledzy po fachu. Trzeba sobie pomagać.

Wieczorem w domu biegała po kuchence jak zwierzę w klatce. Siedmioletni Mikołaj odrabiał lekcje, pięcioletnia Natalka bawiła się lalkami.

Mamusiu, czemu płaczesz? spytał chłopiec.

Nic synku. Zmęczenie po służbie.

Tata przyjdzie?

Nie, Mikołajku. Tata mieszka osobno, pamiętasz?

Spojrzała na dzieci, serce ścisnęło. Dla nich sfałszowała dyplom. Potrzebowała pracy z płacą godziwą. A w szkole miano przywileje.

Nazajutrz Władysław Marian znalazł ją na przerwie.

Stanisławo Janowno, pytałem Stanisława Piotrowicza. Przeszukał księgi.

Serce zamarło.

I cóż?

Osobliwe. Waszej nazwy nie ma. Może mylicie rocznik? Fakultet?

Poczucie, iż grunt usuwa się spod stóp. Musiała wymyślić coś szybko.

Wiecie co, pewno rzekłam niebacznie. Po tym rozwodzie człek pamięcią kuleje. Może inna uczelnia? Pomyślę.

Rozumiem. Głowa po przejściach źle służy.

Spojrzał z taką troską, iż wstyd się podwoił. Władysław Marian był wdowcem, żona odeszła trzy lata wcześniej. Dzieci nie doczekali. Powiadali, iż bardzo cierpiał, wyjechał choćby samotnie za granicę, by zagłuszyć żal.

Pozwolicie, iż was obiadem poczęstuję? Za trud…

Ależ to niepotrzebny wydatek, Stanisławo Janowno!

Owszem, chc,ą mi się. Wspieracie mnie, a ja ledwie wiem o was, iż w-fista.

Zawahał się.

Chyba iż bułka ze szkolnego bufetu. Kotlet mielony dobry serwują.

Przy herbacie rozgadali się. On pasjonował się wędkarstwem, pochłaniał powieści historyczne, na wieś jeździł w święta. Sam gotował w kawalerce.

A wy jak sobie radzicie? Samotnie z dzieciakami ciężko?

Jakoś westchnęła. Mikołaj
I wtedy Elżbieta zrozumiała, iż choćby najgorszy początek, jeżeli zostanie naprawiony z odwagą i szczerością, może stać się fundamentem prawdziwego, trwałego szczęścia pełnego zaufania. Od tamtej pory wiodło im się dobrze, dzieci wyrosły na porządnych ludzi, a oni sami, choć zdarzali się w życiu trudni, starzejąc się spokojnie u boku siebie, nie chcieli więcej.

Idź do oryginalnego materiału