Miłość okazała się złudzeniem: Jak uwierzyłam młodszemu mężczyźnie i zostałam z rozbitym sercem
Nazywam się Wanda. Mam 62 lata, a moje serce, wydawało się, znów ożyło, gdy spotkałam mężczyznę, który obiecywał przywrócić mi euforia życia. Zamiast miłości dostałam upokorzenie i ból. Był ode mnie młodszy o 17 lat, a ja, uwierzawszy w jego uśmiechy i kwiaty, wpuściłam go do swego domu w małym miasteczku pod Łodzią. Dopiero później zrozumiałam, iż widział we mnie nie kobietę, ale wygodną służącą. Ta opowieść mówi o mojej walce o godność i gorzkim pytaniu: dlaczego w moim wieku tak trudno znaleźć prawdziwą miłość?
Moje życie nie było łatwe. Wiele lat temu rozwiodłam się z pierwszym mężem. Pił, trwonił moje pieniądze, zabierał moje rzeczy, a ja znosiłam to, aż w końcu powiedziałam sobie: „Dość!” Spakowałam jego rzeczy, wyrzuciłam za drzwi i zamknęłam je na zawsze. Wtedy poczułam, jakby spadł mi z pleców kamień. Później w życiu pojawiali się mężczyźni, ale trzymałam ich na dystans, bojąc się znów się sparzyć. Mój syn, Marek, był moją podporą, ale cztery lata temu wyjechał do Kanady do pracy i tam został. Cieszyłam się jego szczęściem, ale nie odważyłam się zaczynać życia na obczyźnie. W moim wieku to zbyt ryzykowne.
Samotność stała się moją towarzyszką. „Wanda, znajdź sobie kogoś, choćby dla towarzystwa!” — namawiała mnie przyjaciółka Krystyna. „Gdzie ja go znajdę? Mężczyźni w moim wieku to albo chorowici, albo zrzędliwi. Nie potrzebują partnerki, tylko pielęgniarki!” — odparłam, machając ręką. Krystyna zaśmiała się: „Spróbuj z młodszym! Wyglądasz cudownie!” Zbagatelizowałam to, ale jej słowa utkwiły mi w głowie. Może rzeczywiście warto zaryzykować? A nuż los da mi szansę, bym znów poczuła się żywa?
I los, jak się zdawało, uśmiechnął się do mnie. Każdego ranka w pobliskim parku widywałam mężczyznę. Spacerował z psem — wysoki, z siwizną w włosach i ciepłym uśmiechem. Zaczęliśmy się witać, potem zamieniać parę słów. Nazywał się Krzysztof, miał 45 lat, był po rozwodzie, a jego syn mieszkał osobno. Pewnego dnia podarował mi bukiet, później zaproponował spacer. CzPoczułam się jak młodziutka dziewczyna – serce waliło, policzki płonęły, a świat znów wydawał się pełen możliwości.