Pamiętam jak pozytywnie zaskoczyłem się, gdy jakiś czas temu na youtube’owym kanale Thrasher Magazine w nowym materiale od Etnies widniało polskie nazwisko. Był to Michał Buśko, którego miałem wcześniej okazję poznać przez wspólne zamiłowanie do fizycznych wydań filmów deskorolkowych. Michała imię i nazwisko widniało również w innych zagranicznych montażach, ale niedawno wydał on pełnometrażowy film dla angielskiego Note Skateshop. Postanowiłem zadać mu w związku z tym kilka pytań. Zobaczcie jak polski filmowiec odnalazł się za granicą.
Zacznijmy od początku – jak zaczęła się Twoja przygoda z deskorolką?
Yo! Szczerze mówiąc to nie do końca pamiętam jak to było. Pierwsze przebłyski mam jakoś 30 lat wstecz jak dostałem pierwsza deskorolkę i w sumie mi ją gwałtownie ukradli na osiedlowym placu zabaw. Zajawka na deskę wróciła jak dostałem grę THPS na PS1 i tak naprawdę wtedy wszystko się zaczęło: szerokie spodnie, rap z boiska, pierwsze skręty i sklejony heelfilp. Sama gra Tony Hawk nie była dla mnie jakoś super wkręcająca, ale te wszystkie krótkie skate filmiki, które tam można było obejrzeć – to było coś czym się zajarałem na maxa. Do dzisiaj największą zajawką są dla mnie skate videos. Wiesz ja jestem z Płocka i sceny deskorolkowej to raczej tam nie było i nie ma, więc i ciężko było mieć ekipę, a co dopiero pomyśleć o nagrywkach i wyjazdach. Warto też wspomnieć, iż w tamtych czasach nie było internetu i dostęp do wiedzy o deskorolce był na maxa ograniczony. Moja kopalnią wiedzy były czasopisma jak Ślizg, Dosdedos, a później INFOmagazine. Największy progres jaki osiągnąłem to właśnie dzięki obozom Woodcamp, a szczególnie ten pierwszy w Gołdapi dawno, dawno temu jak jeszcze był tam prawilny deskorolkowy klimat.
W którym momencie i w jakich okolicznościach pojawiła się zajawka na filmowanie? Jak się to u Ciebie rozwiało? Czym nagrywałeś na przestrzeni lat?
Zajawka na filmowanie pojawiła się dosyć późno, bo jakoś ponad 10 lat temu. To był rok 2012 jak przeprowadziłem się do Warszawy i jakoś fartownie dostałem pracę w Blue City w sklepie snowboardowym Andrenalina naprzeciwko starego Kamuflage* Skateshop. To był także okres ostatnich miesięcy funkcjonowania skateparku w BC. Tam właśnie poznałem ziomali: Bolka, Benjah, Majla, Bama, Tommiego G, WooLeego, iMiśka, Staśka, Sfaha, Juniora, Jareckiego, Kostura i resztę ekipy ze starej Kamy. To były piękne czasy, w końcu miałem ziomali z deski i mogłem realizować swoje marzenia. W 2013 z Bolkiem, Benjah i Bamem założyliśmy Couch Raiders i tak naprawdę to był moment kiedy zacząłem nagrywać. Pierwsze wyjazdowe projekty nagrałem GoPro jednak iMisiek gwałtownie mi to wybił z głowy jako starszy ziomal po fachu i za jego namową kupiłem pierwszego SONY DCR-VX2100E. Korzystając z okazji serdeczne dzięki dla iMiśka za nieustanną inspirację i przekazaną wiedzę – czekam na kolejne projekty mordzia.
Ewolucji w sprzęcie nie było i raczej nie będzie. Na przestrzeni lat kupiłem około siedem VX’ów i ze trzy fisheye. Przy następnej wizycie w kraju mam plan zakupić kolejnego VX’a od jakiegoś oldskool’owego kamerzysty – weselnika.
Masz już za sobą swój pierwszy pełnometrażowy film. Opowiedz proszę o nim. Czy pracy nad taką produkcją było więcej niż się pierwotnie spodziewałeś? Co najbardziej Cię wtedy zaskoczyło podczas pracy nad projektem? Jak go wspominasz po latach?
Pierwszy pełnometrażowy film jaki nagrałem to było CONNECTIONS, które tak naprawdę odmienił moje deskorolkowe życie. Bardzo miło wspominam te 5 lat przy pracy nad tym projektem – masa wspomnień, wyjazdów i kolaboracji. Szczerze mówiąc to nie było ciśnienia. żeby to jakoś gwałtownie wydać. Zależało nam przede wszystkim na dobrej zabawie i ciągłym podróżowaniu. Podczas pracy nad CONNECTIONS poświęciłem mnóstwo czasu w planowaniu, organizowaniu i motywowaniu moich ziomali do działania. Poza filmowaniem byłem głównym mózgiem operacji i to nie do końca mi pasowało. W konsekwencji mojego zaangażowania zaniedbałem relacje z rodziną i moją ukochaną żoną Ewcią, która zawsze mnie wspiera w moich działaniach. Z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, iż są jednostki, które nie zasłużyły na mój angaż i nie wykorzystały szansy jaką wszyscy dostaliśmy przy pracy nad projektem. Osób zaangażowanych w produkcję było naprawdę wiele i to na każdej płaszczyźnie począwszy od skejtów, poprzez postacie ze sceny hip hopowej, a kończąc na grafikach, producentach i ziomalach z zagranicy. Każdy z czystej zajawki bezinteresownie dołożył swoje starania, aby produkcja ujrzała światło dzienne – angaż tak wielu ludzi zadecydował, iż projekt nazwaliśmy CONNECTIONS. Ogólnie rzecz biorąc tamte czasy wspominam miło i staram się skupić na tych pozytywnych aspektach – takich jak premiera CONNECTIONS w kinie Luna, która była dla mnie osobistym uwieńczeniem mojej ciężkie pracy nad produkcją. Moim skromnym zdaniem to była jedna z konkretniejszych premier deskorolkowych w Polsce. Tam naprawdę było SKATE AND DESTROY! Pozdrawiam Bolka , Benjah i Majla, a także wszystkich co dograli się do filmu i pomogli w realizacji. Było was tak wiele, iż nie jestem w stanie wymienić wszystkich! Wielkie 5 mordeczki!
Twoje nazwisko pojawia się w zagranicznych montażach. Od kiedy mieszkasz za granicą i jak wkręciłeś się w filmowanie w tym kraju?
W wieku 18 lat zawinąłem się z Płocka – miejsca, gdzie dorastałem, a na banicji siedzę już od około 10 lat. W filmowanie na lokalnej scenie wkręciłem się za sprawą premiery CONNECTIONS, która odbyła się w najbardziej zajawkowym lokalnym skateshopie NOTE. Produkcja została odebrana bardzo pozytywnie, a dzień później legenda lokalnej sceny Joe Gavin zapytał czy jestem chętny mu pomóc przy nagrywkach do nowego filmu NOTE Skateshop. W międzyczasie zbierałem także footage dla lokalnych brandów jak Blue Flowers i Maybe Hardware, a także nagrałem dla Vague part z Samem Masonem i Dixonem. Moim największym osiągnięciem są efekty pracy nad partem Jiriego Bulin ‘’Our Kid’’ dla Etnies wydanym przez Thrasher Magazine, który w 100% został zrealizowany na terenie Manchesteru. To dzięki tej produkcji zdobyłem respekt i uznanie lokalnej sceny deskorolkowej.
Przed nami premiera Twojego drugiego filmu. Opowiesz proszę więcej o nim? Występują w nim tylko angielscy skejci? Czego możemy się po nim spodziewać? Gdzie zbierałeś materiały?
Tak się składa, iż nie wyrobiłem się na czas z odpowiedziami do tego wywiadu i premiery filmu już się odbyły. Film już hula po sieci i można go zobaczyć praktycznie na każdym europejskim portalu deskorolkowym. Ja jako kolekcjoner filmów deskorolkowych w wersji fizycznej, nie mogę się doczekać wersji na DVD, która już niedługo powinna ujrzeć światło dzienne. Serdecznie zapraszam do zakupu, bo film będzie wydany w naprawdę limitowanym nakładzie. Lunch Brake to efekt mojej ciężkiej pracy przy nagrywkach i kozackiego montażu Joe Gavina. W filmie występują głównie postacie z lokalnej sceny, ale także gościnnie pojawiły się triczki od: Tommiego G, Majla, Magica i Siano Pawła. Przedział wiekowy w filmie to od 10 do 50 lat, ale głównie skejci po 30. Ciekawostką jest fakt, iż ja, Joe, Lewis i Ricky zostaliśmy świeżo upieczonymi ojcami. Mi podczas produkcji urodziły się 3 córeczki: Zosia, Róża i Marysia, więc było naprawdę mało czasu w pracę przy projekcie, ale mimo wszystko udało się. Jeszcze raz dzięki Ewcia za wyrozumiałość i wsparcie. Materiał zbierałem przez ponad 2 lata głównie na terenie Manchesteru i okolic, ale także są nagrywki ze Szkocji i Copenhagen. Dodatkowym utrudnieniem jest deszczowa pogoda, a szczególnie up north of England to miejsce, gdzie słońca prawie nie ma i jest opór depresyjnie. Taka kolej rzeczy zmusza do planowania i szukania tak zwanych okienek pogodowych. Tym razem w przeciwieństwie do projektu CONNECTIONS nie musiałem się zbytnio wczuwać w organizację i motywację skejtów, bo oni są tu wprawieni w boju i wiedzą jak “stack the clips” bez względu na warun pogodowy. Moim zadaniem jest być w damy miejscu o danej porze, aby nagrać co trzeba i ja właśnie tak lubię działać. Deszczowe dni wykorzystywałem na poszukiwaniu spotów, a także je naprawiałem, co stało się moją nową zajawką. Jest wiele spotów w MCR, które są także “zaskejstoperowane”, ale dla mnie i Magica to była bułka z masłem i w efekcie odblokowaliśmy masę starych/nowych spotów – wiesz dla Polaczka nie ma rzeczy nie możliwych, a w UK jest łatwiej, bo ludzie się nie wpierdzielają i pilnują swojego biznesu. Film głównie skupia się na ludziach pracujących i związanych z NOTE Skateshop do tego stopnia, iż ostatni part Ricky’iego zostałem w pełni nagrany podczas jego 30 minutowych lunch break’ów przed skateshopem. Gość jest tak produktywny i kreatywny, iż zdarzało się nagrać 2 triki i sekwę podczas jednej przerwy. Pomysł na taki part był spowodowany brakiem czasu po pracy, gdyż opieka nad niemowlakiem wymaga poświęcenia i pełnego angażu. Ricky to wspaniały skate dad i po prostu w pełni się oddał obowiązkom rodzinnym, za co wielki szacun – family come first! Szczerze mówiąc to nie wiem czy kiedykolwiek ktoś nagrał taki part jak Ricky. W filmie jest także sekcja z nowego głównego spotu LINCOLN SQUARE, gdzie udało mi się zabrać materiał z młodziakami. To było jedno z trudniejszych zadań, gdyż młode pokolenie nie ma zajawki na zbieranie klipów do konkretnego projektu. W dzisiejszych czasach wszystko sprowadza się do nagrywek pod Instagram, co dla mnie osobiście jest słabe. Dzieciaki myślą tylko o sobie i chcą fejmu i sponsorów, gdzie kiedyś przy produkcji pełnometrażowych filmów była ekipa, kamerzysta i ciągle wspólne rozkminki, co bardzo dobrze wpływało na rozwój lokalnej sceny. Szkoda, iż to powoli umiera, ale ja się cieszę iż jestem częścią NOTE family i mam możliwość realizować projekty w oldschoolowym klimacie. Dodam jeszcze, iż jestem naprawdę super zajarany, a jednocześnie zaskoczony, iż film jest promowany moim wizerunkiem, a na premierze były browary z moją mordą na etykiecie. Nie spodziewałem się, iż moja ciężka praca aż tak zostanie doceniona. Przy postprodukcji nie uczestniczyłem z powodu braku czasu i obowiązków rodzinnych, a film obejrzałem pierwszy raz podczas premiery. To było naprawdę niesamowite uczucie i ciężko mi to opisać. Klub pękał w szafach, a masa ludzi podbijała, żeby się ze mną napić, jednak ja tylko czekałem na screening Lunch Brake. Finalnie film rozjebał mi system i naprawdę jestem zaszczycony, iż mogłem stworzyć kolejne klasyczne skate video w kolaboracji z gościem, którym się inspiruje od 2006 roku. Joe Gavin to żywa legenda i nie tylko zajebisty skater, ale i filmer, editor i grafficiarz, który nieustannie pcha Manchester Skateboarding na następny level – u jego boku zdobyłem wiele skilli, za co naprawdę jestem wdzięczny. Wielkie 5 Joe!
Z jakim odbiorem spotkała się Twoja produkcja?
Premiera naprawdę się udała i pojawiło się bardzo dużo ludzi. Z tego co się dowiedziałem to właściciel lokalu był lekko w szoku, gdyż ubezpieczenie na lokal nie pokrywało takiej ilości ludzi i było dwa razy więcej wiary niż regulacje polisy zezwalają. Manchester był wygłodniały jeżeli chodzi o lokalną premiere. Lunch Brake udostępniły wszystkie angielskie skate magi, jednak produkcja nie wykręciła powalających wyświetleń. Film tworzyliśmy dla lokalnej sceny i to nam się zdecydowanie udało. Ludzie są opór zajarani, kupują koszulki i pytają o DVD – dla mnie jak najbardziej na plus.
Masz plany na kolejne większe filmy albo jakieś mniejsze montaże czy aktualnie chcesz odpocząć?
Nie mam w planach zwalniać pomimo braku czasu i natłoku obowiązków będę zbierał nagrywki, a czas pokaże czy powstanie kolejna większa produkcja czy może jakieś part albo krótsze montaże. Czas spędzony z ziomalami przy zbieraniu klipów to coś, co pozwala mi funkcjonować w tym zwariowanym świecie i daje mi możliwość choć na chwilę zwolnić i zapomnieć o tym całym stresie w pogoni za lepszej jakości życiem. Nic nie obiecuję, ale aktualnie pracuję nad kilkoma projektami, w które są zaangażowane postaci jak: Jiri Bulin, Łukasz Bolek Dzido czy Harry Lintell. Dodatkowo ogrom materiału podesłałem dla Yomenika i mam nadzieję, iż wykorzysta go do swojej nowej produkcji, która ma się pojawić jeszcze w tym roku – mocno trzymam kciuki za ten projekt i mam nadzieje, iż znajdę chwilę czasu, żeby pojawić się na premierze w Gdańsku.
Masz jakieś deskorolkowo-filmowe marzenie, które chciałbyś spełnić w swoim życiu? Może wydać konkretną liczbę filmów, nagrać na jakimś legendarnym spocie albo z jakimś konkretnym skejtem?
W sumie to mam 2 marzenia:
- Pierwsze to takie typowe deskorolkowo-filmowe marzenie, a mianowicie chciałbym wyruszyć w tripa po USA w stylu King Of The Road. Znajomości w Red Bull Polska i Red Bull UK mam, więc jakieś minimalne szanse na realizację takiego projektu są na horyzoncie.
- Drugim marzeniem jest nagranie VXowego montażu snowboardowego, takiego 100% street. Nie wiem czy to mi się kiedykolwiek uda, ale fajnie jest mieć marzenia…
Wspomniałeś o wydaniu filmu w wersji fizycznej. Bardzo szanuję, bo poznaliśmy się właśnie przez kolekcjonowanie tego, co związane z deską. Chciałbyś opowiedzieć o ulubionych pozycjach ze swojej kolekcji?
Tak dokładnie Lunch Brake będzie na DVD dostępny już niedługo, a Was wszystkich zachęcam do zakupu. Jaram się ze skateboarding łączy ludzi i pomimo, iż nigdy się nie widzieliśmy to mamy ze sobą kontakt i możemy porozkmikiać o produkcjach deskorolkowych i nie tylko. Wracając do pytania to mam parę pozycji do których lubię wracać: The Strongest Of The Strange, Lurk NYC Strangers, Baker 3, Cottonopolis, Grey Area, Evisen Video, Spirit Quest, Snake Eyes Die, Eleventh Hour, Vase, Problem?. Ja po prostu jestem wielkim fanem nagrywek VXowych i chciałbym, żeby taka forma skate videosów przetrwała na wieki.