
Dobrze jest widzieć, iż perkusista Thomen Stauch zagrzał gdzieś w końcu miejsce na dłużej. Supergrupa Mentalist to jego nowy dom. Oczywiście to zespół, który gra melodyjny power metal, który czerpie garściami z Heavenly, Gamma Ray, czy Celesty. Band stawia na melodyjność, przebojowość i klasyczne patenty. Grają od 7 lat i nagrali w tym czasie 4 albumy studyjne i każdy trzyma wysoki poziom. Z najnowszym krążkiem "Earthbreaker" jest podobnie. Kto zna i lubi poprzednie wydawnictwa ten na pewno przekona się do nowego dzieła. Premiera płyty 11 kwietnia nakładem Pride & Joy Music.
Na pokładzie jest niezniszczalny Thomen Stauch, ale jest basista Florian Hertel, gitarzysta Kai Stringer, Peter Moog oraz niezwykle utalentowany wokalista Rob Lundgren. To właśnie wokal to niezwykle mocny atut Mentalist. Rob potrafi śpiewać z pazurem i nadając całości melodyjności i power metalowego charakteru. Dobrze spisują się również gitarzyści, ale tutaj troszkę za bardzo trzymają się jasno określonych ram i nie potrafią nas specjalnie zaskoczyć. W tym aspekcie i w sferze komponowania czuć pewne braki. Jest dobrze czy bardzo dobrze, ale brakuje do perfekcji. Mentalist robi swoje. Kontynuuje to co prezentował wcześnie. Miło znów widzieć okładkę autorstwa Andrea Marschalla.
Najlepiej prezentują się tutaj szybkie, power metalowe petardy. Na start mamy klimatyczne intro i zadziorny "earthbreaker" i to jest power metal jaki kocham. Przebojowy, melodyjny i agresywny. Stonowany i klimatyczny refren troszkę przypomina czasy Thomena w Blind Guardian. Mocna kompozycja. Taki klasyczny i niezwykle przebojowy "March On Legion" na pewno jest mniej agresywny i taki nieco komercyjny. Nastrojowe solówki są tutaj też godne pochwały. Prawdziwy pokaz mocy i talentu mamy w agresywnym "Event Horizon". Mam ciary, jak to świetnie brzmi. Thomen pędzi do przodu i sieje zniszczenie, a do tego obłędny wokal Roba. Tutaj wszystko jest idealnie. Rasowy killer i w takiej stylizacji band wypada najlepiej. Dalej znajdziemy podniosłą balladę "Millions of heroes", która ma w sobie to coś. Dobrze zaczyna się "Lord of Wasteland" ale potem troszkę wszystko siada i kawałek jest taki nieco mniej wyrazisty. Kolejne mocne uderzenie to melodyjny "All for one", który oddaje w pełni styl grupy i potencjał jaki drzemie w Mentalist. Troszkę przypominają się stare dobre czasy Gamma ray. Echa starych płyt Blind Guardian mamy w agresywniejszym "Mistress of Pain" i taki power metal to ja uwielbiam. Mocne partie gitarowe, rozpędzona sekcja rytmiczna i siejący zniszczenie wokalista. Power metal najwyższych lotów. Radosny i nieco kiczowaty "Monkey King" to taki hołd dla Helloween czy Edguy. Sporo emocji dostarcza energiczny i chwytliwy "Together as One", gdzie znów dominuje klasyczny power metal. Sam finał to klimatyczny i bardziej złożony "A new World", a motyw przewodni jest jednym z najlepszych na płycie. Cudo!
Mentalist to supergrupa i dobrze, iż to coś więcej niż magia nazwisk i iż faktycznie band dostarcza power metal wysokich lotów. "Earthbreaker" zawiera killery, utwory klimatyczne, komercyjne i wolniejsze, każdy znajdzie coś dla siebie. To jeden z ich najlepszych albumów, więc na pewno warto!
Ocena: 9/10