Zapraszamy na drugą część felietonu, w którym rozkładamy szwedzkie preselekcje na czynniki pierwsze. W poprzedniej odsłonie poruszaliśmy wątki dotyczące poziomu Melodifestivalen, stosunku fanów do tego widowiska, a także jego popularności wśród Szwedów. Dziś przyjrzymy się samemu procesowi selekcji piosenek, który pomoże w zrozumieniu, dlaczego w szwedzkim formacie co roku pojawiają się ci sami artyści.
Dobór utworów i artystów. Dlaczego w Melodifestivalen ciągle pojawiają się te same twarze?
Na wstępie należy powiedzieć jasno i wyraźnie: Melodifestivalen nie można traktować stricte jako preselekcje eurowizyjne. Oczywiście ich finałem jest wybór reprezentanta na Eurowizję. Jednak show ma również zupełnie inny, ważniejszy dla telewizji szwedzkiej cel – ciągłe budowanie tradycji oglądania konkursu oraz stymulowanie rynku muzycznego. Większa oglądalność to więcej profitów dla samej SVT. Większe hity, to większa szansa na wielkie nazwiska w roku kolejnym. One z kolei gwarantują znów oglądalność, zataczając niejako koło.

Sama producentka show, Karin Gunnarsson, przyznaje, iż już po zamknięciu stawki w grudniu 2024 rozpoczęła rozmowy z artystami dotyczące roku 2026. Przez cały rok dobiera utwory do artystów i przesłuchuje te przysłane poza terminem. Próbuje namówić artystów, aby przekonali się na własnej skórze, iż nie taki diabeł straszny, jak go malują. I tutaj w mojej opinii pojawia się pierwszy zgrzyt pomiędzy fanami, a samym formatem Melodifestivalen. I wynika on z absolutnego nieporozumienia, choć SVT niejako się do tego przyczyniło. W tym roku po zakończeniu nadsyłania zgłoszeń telewizja szwedzka hucznie ogłosiła, iż otrzymali 2794 utwory. To bardzo dużo! Zwłaszcza, iż w ten pułap wlicza się tylko te nadesłane podczas okienka zgłoszeniowego. Jednak ta informacja wymaga pewnego doprecyzowania.
Jury nie otrzymuje do odsłuchu tylu zgłoszeń – zostają one najpierw konkretnie sprawdzone przez produkcję oraz samą Karin. Tym sposobem często choćby 2/3 z nich ląduje po prostu w koszu. Artyści niekiedy wysyłają również swoje całe albumy, niejako zawyżając liczbę nadesłanych zgłoszeń. Fani, nie znając tych rewelacji, zawsze denerwują się, iż niemożliwym jest, aby ta piosenka była w najlepszej trzydziestce z tych dwóch tysięcy!. Ale po kolei.
Proces wyboru piosenek
Jurorzy spotykają się na odsłuchy, które realizowane są około tygodnia. Poniżej przedstawię dokładnie to, co w moim odczuciu jest najbardziej istotne w zrozumieniu samego Melodifestivalen. Pozwoli to także odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pojawiają się ciągle te same twarze.
Przed rozpoczęciem odsłuchu i usłyszeniu ogólnych zasad jurorzy otrzymują konkretne wskazówki, w jaki sposób powinni wyłonić 15 szczęśliwców. Te kryteria to: piosenki z potencjałem na hit, utwory jakościowe, potencjał na ewentualną pracę nad piosenką, piosenki nadające się do Melodifestivalen jako programu rozrywkowego. Istotne jest również zapewnienie mieszanki gwiazd, w tym świeżych twarzy oraz powracających artystów. Jurorzy zwracają też uwagę na prowokujące lub innowacyjne utwory. Nie bez znaczenia jest również dołączenie do stawki utworów w języku szwedzkim lub tych wpisujących się w konkretne style i trendy.
Już tutaj dokładnie widać, dlaczego często słyszymy bądź widzimy podobne rzeczy w Melodifestivalen. To właśnie nacisk m.in. na powracających artystów czy prowokujące utwory. Tłumaczy to ciągłą obecność w stawce takich artystów jak Alvaro Estrella, John Lundvik, Klara Hammarström czy utworów takich jak Livet pa en Pinne, I Won’t Shake (La La Gunilla) lub Road Trip. Piosenki te mają generować jak najwięcej prasy dla konkursu w myśl zasady: Byle żeby mówili. Z kolei powracający artyści mają przyciągnąć widza przed telewizor. Wychodzi się z założenia, iż nikt nie włączy telewizora dla samej Sagi Ludvigsson lub Cornellii Jakobs. Dlatego pomiędzy nimi umieszcza się stałych, dobrze kojarzonych bywalców. A wśród nich m.in. Mariette, Liamoo, Linda Bengtzing, Andreas Lundstedt czy też wcześniej wspomniany Lundvik. To czy Melodifestivalen wykreuje czarnego konia, tak jak w przypadku Jakobs czy Tusse jest już wtedy tylko w rękach Szwedów oraz międzynarodowego jury.
Melodifestivalen: jak jurorzy odsłuchują zgłoszone propozycje?
Przed samymi odsłuchami utworów we wrześniu, jurorzy zostają podzieleni na 4-osobowe grupy i znajdują się w różnych pomieszczeniach. Co może być nieco zaskakujące, w pierwszej turze odsłuchu jurorzy nie słuchają całych piosenek, a tylko ich minutowy fragment. jeżeli chociaż jeden z jurorów polubił utwór na podstawie krótkiego urywka, ten przechodził do kolejnej rundy. jeżeli żaden z jurorów nie wykaże zainteresowania – utwór przepada. Co istotne – na tym etapie jurorzy jeszcze nie wiedzą, kto wykonuje daną propozycję. W związku z tym zdarza się, iż producenci, widząc potencjał w odrzuconym utworze, proszą o przesłuchanie go ponownie, sugerując, kto może za nim stać. Czy to fair? Ciężko stwierdzić, jury przez cały czas ma prawo do odrzucenia takiej piosenki. Czy robią to, wiedząc, kto wykonuje utwór? W przeszłości bywało różnie.
W drugiej turze odsłuchu wszyscy jurorzy są już razem w jednym pomieszczeniu. Wszystkie utwory, które dotarły do tej puli są poddane ocenie ogólnej. Tyle, ile podniesionych rąk jest za danym utworem, taką dostaje on ocenę. I w ten sposób powstaje lista 100 piosenek, które przechodzą do fazy trzeciej.
Więcej niż preselekcje
Należy zwrócić uwagę na aspekt, który wzbudza najwięcej emocji w środowisku fanów. Rozległa gama kryteriów oraz traktowanie Melodifestivalen stricte jako show familijne powoduje, iż pojawia się tam wiele piosenek kompromisowych. Głosowanie przeprowadzane w ten sposób po prostu daje większe szanse na dostanie się do stawki konkursowej niż tym uważanym za ryzykowne. Względnie podobają się wszystkim i dlatego też tak wiele z nich pasuje do rozgłośni radiowych. Są brzmieniowo sterylne – taka muzyka tła, która może być akceptowalna przez szerokie grono słuchaczy.
Pozwolę sobie tutaj niejako przeskoczyć część etapów głosowania jurorskiego i zwrócę uwagę na fakt kompletowania stawki. Jurorskie top 15 nigdy nie zostaje wybrane do Melodifestivalen. Jurorzy mają obowiązek spełnić konkretne wytyczne po znacznym zmniejszeniu puli. Wszystko zależy od producenckiego zamysłu w danym roku. I to właśnie dlatego piosenki takie jak Ahumma, Kizunguzungu, Upp i Luften czy tegoroczne numery country dostały się do stawki.
Wszystkiego po trochu
Producenci chcą mieć konkretną ilość danego stylu w stawce, czasem kosztem jakości. W 2022 roku mieliśmy sporo rockowych piosenek, które niestety nie spodobały się wystarczająco Szwedom. W 2024 z kolei stawiano ciutkę na afropop. A w tym roku zdecydowanie była widoczna tendencja do promowania muzyki country. Stąd też te same twarze kompozytorskie. Starzy wyjadacze już dokładnie wiedzą, jaki numer zrobić, żeby przebić się przez głosowanie jurorskie i gusta producentów. Wszystko musi być wyliczone i wykalkulowane. Kilka kobiet z szybkimi utworami, trochę ballad, jakiś fajny chłopak z gitarą, coś dziwnego, coś smutnego, po szwedzku, coś zabawnego, i tak dalej.
Czy to znaczy, iż producenci lub jurorzy, wybierając Edwarda Bloma, Samira & Viktora czy Victorię Silvstedt do stawki, wierzą, iż powalczą oni o wysokie miejsce na Eurowizji? Oczywiście, iż nie. Chodzi tutaj tylko o prasę. Można się choćby pokusić o tezę, iż Melodifestivalen bywa przez to nieco przewidywalne. Jak na dłoni można policzyć utwory, które SVT widzi jako potencjalnego zwycięzcę. Reszta jest po to, o czym wspomniałem na początku tego długiego rozdziału: stymulowanie rynku i oglądalność. Co nie znaczy, iż wyniki televotingu są manipulowane. Anders Bagge w 2022 raczej nie był faworytem szwedzkiej telewizji. Jednak Szwedzi go kochają i w tym głosowaniu otrzymał aż 90/96 pkt. Cornelia, mimo przegranej w głosowaniu widzów z Andersem, osiągnęła znacznie większy sukces po Melodifestivalen ze swoją piosenką, abstrahując już od samej Eurowizji.

Zwroty akcji, jakie lubimy
Mimo pewnej sztampowości zarzuty w stosunku do tegorocznej edycji Melodifestivalen, jakoby miałaby być de facto wewnętrznym wyborem Månsa Zelmerlöwa okazały się niesłuszne. Co więcej, myślę, iż taki obrót spraw i wygrana KAJ spowoduje obranie nieco innego kierunku i strategii na kolejne lata. Melodifestivalen czasem tworzy takie momenty. Podobnie było z Loreen w 2012 czy Cornelią w 2022, które nie były szykowane na zwycięstwo od początku. Producentka Karin Gunnarsson w jednym z wywiadów przyznała, iż Måns był jednym z artystów, którego namawiali od paru lat. Jednak on czekał na odpowiedni utwór.
Pamiętajmy, iż jury wybiera tylko połowę stawki. Drugą dogaduje sama Karin, prowadząc rozmowy z artystami, wytwórniami i wyciągając, jej zdaniem, mocne utwory z szuflady, które tylko czekały na zielone światło danego artysty. Stąd też Måns w stawce z utworem Revolution. Pomimo zajęcia drugiego miejsca udział Zelmerlöwa spełnił swoje zadanie w widowisku. A jego konkursową propozycję można już usłyszeć choćby w polskich rozgłośniach radiowych.
Podsumowanie – Czy Melodifestivalen 2025 wpisało się w trendy?
Jako ogromny fan konkursu staram się być niezwykle obiektywny, widząc zalety i wady formatu. Sam jestem jednym z tych, którzy czasem popsioczą na kolejną piosenkę country, na kolejne próby odświeżania systemu głosowania czy wzdychają na widok Thomasa G;son’a (który od 1999 miał w Melodifestivalen aż 79 piosenek!). Jednak trzeba przyznać, iż oceniając Melodifestivalen w kategorii show rodzinnego, takiego, które ma łączyć, tworzyć widzom wspomnienia, daje sobie świetnie radę. Oczywiście, poziom utworów może nie zachwycać, ale nie można im odmówić produkcyjnego dopieszczenia czy przebojowości. A właśnie o to chodzi producentom tego formatu.
Powtórzę również, iż wiele z tych utworów osiągnęło naprawdę ogromny sukces w Szwecji, a od premiery niektórych minęły raptem 3-4 tygodnie. I przypomnę ponownie: to wszystko jest kwestią gustu. choćby nie zliczę, ile razy widziałem zachwyty nad poziomem w Mołdawii, na Litwie czy w Chorwacji, a zupełnie nic dla siebie nie znalazłem. Mamy prawo lubić i oczekiwać różnych rzeczy. Jednak dosyć próżnie, zawsze myślę sobie, iż gdybyśmy na naszym podwórku mieli czasem utwory pokroju On and On and On, Believe Me czy wcześniej wspominanego Revolution, na takim poziomie produkcyjnym i z takimi wokalistami, to już mentalnie szykowalibyśmy się na Warszawę 2026. Ale od Szwecji oczekujemy więcej. Pytanie tylko czy słusznie?

O autorze
Zafascynowany Eurowizją od 2007 roku. Nadrabiając poprzednie roczniki konkursu, zawaliłem choćby szkołę, osłuchując się z każdą dostępną ówcześnie piosenką oraz prezentacją głosowania. Miłość do zespołu Alcazar przerodziła się w śledzenie Melodifestivalen w 2009 roku z wypiekami na twarzy i od tamtej pory oba konkursy traktowałem równorzędnie. Zamiłowanie do Melodifestivalen spowodowało również zauroczenie Szwecją, językiem szwedzkim i wszystkim, co skandynawskie. Przez lata starałem się zbierać jak najwięcej informacji, ciekawostek oraz znajomości, które pozwoliłyby mi na zakulisowe spojrzenie na to widowisko. Od 12 lat członek OGAE Polska, a prywatnie nauczyciel języka angielskiego, który flirtuje nieco z animacją hotelową, konferansjerką, śpiewem oraz aktorstwem.
Źródła: EBU; escinsight.com; eurovision.tv; SVT